MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Bezmyślność króluje w górach

Tomasz Wolff
Najwięcej interwencji ratownicy podejmują zimą.
Najwięcej interwencji ratownicy podejmują zimą.
- Czy panowie nie mają przypadkiem świeczki? - zapytała poważnym tonem kobieta, która weszła do dyżurki goprowskiej na Jaworzynie nad Szczyrkiem. Pewnie chciała nasmarować narty. - Nie proszę pani.

- Czy panowie nie mają przypadkiem świeczki? - zapytała poważnym tonem kobieta, która weszła do dyżurki goprowskiej na Jaworzynie nad Szczyrkiem. Pewnie chciała nasmarować narty.
- Nie proszę pani. Ale nas tutaj jest czterech - odparł żartem jeden z ratowników.
Na goprowskich dyżurkach jest wesoło, chociaż ratownicy mają też do czynienia z mniej śmiesznymi sytuacjami.

Placówka na placówce

W całych Beskidach, od Cieszyna po odległą Babią Górę u stóp Zawoi, rozsianych jest kilkadziesiąt dyżurek. W każdej służbę pełni przynajmniej dwóch ratowników, a w najbardziej gorących pod względem narciarskim miejscach co najmniej trzech. Tak jest m.in. na Jaworzynie.

- Zaczynamy dyżur między 8.00 i 9.00. Wyjeżdżamy z pracownikami kolejki na górę. Po pierwszym patrolu na trasach, podajemy grubość pokrywy śnieżnej, temperaturę i warunki do jazdy. Następnie sprawdzamy sprzęt transportowy i apteczki - opowiada Edmund Górny, ratownik z długoletnim stażem.

Później goprowcy rozdzielają się. Część zostaje w dyżurce, gdzie prowadzi nasłuch radiowy, pozostali patrolują trasy narciarskie, od niedawna wspólnie z policjantami.

- Nie jest to żadne jeżdżenie rekreacyjne - zaznacza Górny.

Hak na niezdyscyplinowanych

Panowie w niebiesko-czerwonych ubraniach są aktywni nie tylko, kiedy jeden narciarz wjedzie do swojego kolegi, a ktoś inny zatrzyma się na drzewie. Ich służba opiera się także na profilaktyce. Ratownicy górscy mają swoje sposoby na narciarzy, którzy naginają zasady bezpiecznego poruszania się na stokach. Na przykład wystawiają akię (sanie służące do transportu rannych w górach - przyp. red.) przed dyżurkę. Już taki obrazek daje wielu miłośnikom białego szaleństwa do myślenia. Wszyscy stają się jeszcze bardziej pokorni, kiedy na trasie przejazdu zobaczą wypadek.

- Wtedy mamy gwarancję, że narciarze przynajmniej 10 kilometrów będą jechać wolniej i rozważniej. Potem wprawdzie zapomną, ale jak zobaczą podobny obrazek, to znowu zwolnią - opowiada Górny.

Najgorsi zostają na koniec

W czasie jednego ze świątecznych dyżurów ratownicy zastanawiali się nad pojęciem: irracjonalizm. Odpowiedź znaleźli bardzo szybko.

- Irracjonalizm to zachowanie turystów i narciarzy w górach - wyjaśnia Edward Łuszczak, kolejny ratownik z długim stażem.
Goprowcy z Jaworzyny kończą dyżur po 16.00, kiedy w górę i dół jadą ostanie krzesełka. Ratownicy rozdzielają się. Każdy inną trasą zjeżdża do Szczyrku. Po drodze zabierają ze sobą wszystkie "narciarskie niedobitki".

- Charakterystyczne jest to, że najgorsi narciarze zostają na sam koniec. Chociaż podajemy komunikaty, że wkrótce kolejka przestanie kursować, prosząc o powolne zjeżdżanie w doliny, to narciarze z niskim IQ niewiele sobie z tego robią - opowiadają goprowcy.

Zdążyli w samą porę

Edward Łuszczak przypomina wypadek, który zdarzył się w ubiegłym roku. Kolejny dzienny dyżur dobiegał końca. Na trasie między Skrzycznem a Jaworzyną leżała młoda dziewczyna. Istniało podejrzenie, że ma pękniętą czaszkę. Tak się szczęśliwie złożyło, że na Jaworzynie dyżur miał akurat lekarz neurolog Wojciech Moskal. Właściciele wyciągu użyczyli ratraka. Bardzo szybka i sprawnie przeprowadzili akcję. W szpitalu jeden z lekarzy powiedział: "Gdyby dziewczyna została przywieziona pół godziny później, nie obyłoby się bez komplikacji".

od 12 lat
Wideo

Kraków - wymiana schodów ruchomych na dworcu głównym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto