MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czekając na "dziką kartę

Jarosław Galusek
Fot. Jankowski Bartosz/fotorzepa
Fot. Jankowski Bartosz/fotorzepa
Nie udało się polskim siatkarzom odrobić strat do prowadzącej w tabeli grupy A Serbii i Czarnogóry. Właściwie powinniśmy się cieszyć, że biało-czerwoni dwukrotnie pokonali Japonię w poznańskiej Arenie.

Nie udało się polskim siatkarzom odrobić strat do prowadzącej w tabeli grupy A Serbii i Czarnogóry. Właściwie powinniśmy się cieszyć, że biało-czerwoni dwukrotnie pokonali Japonię w poznańskiej Arenie. Niewiele brakowało, by Japończycy wygrali drugie spotkanie. Na szczęście Polacy zachowali zimną krew do końca i za ósmym meczbolem rozstrzygnęli mecz na swoją korzyść.

Drugie miejsce w grupie nie dało nad awansu do turnieju finałowego Ligi Światowej, który w dniach 23-27 sierpnia odbędzie się w Moskwie. Cień szansy jednak pozostał, bo w tych rozgrywkach zaprezentowaliśmy się dobrze (tylko trzy porażki, wszystkie z Serbią), a dzisiaj Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej podejmie decyzję, komu przyzna "dziką kartę". Na razie pewne jest to, że za drugie miejsce w grupie Polacy zarobili 950 tysięcy dolarów.

Przed sobotnim meczem jeszcze wszystko wydawało się możliwe. Mogliśmy odrobić małe punkty do Serbii, mogliśmy liczyć na zwycięstwo Amerykanów. Jednak przede wszystkim powinniśmy stłuc Japończyków na kwaśne jabłko. Tymczasem "biało-czerwoni" długo nie mogli odnaleźć właściwego rytmu.

W zespole Japonii znakomicie serwował Takahiro Yamamoto. Trener Lozano musiał brać dwukrotnie czas, gdy japoński skrzydłowy stawał w polu zagrywki. Polacy przegrywali wówczas 8:14. Jednak nasi odrobili straty i po asie Mariusza Wlazłego był remis 23:23. W końcówce szczęście sprzyjało Azjatom - rozkręcający się z każdą akcją Wlazły przy stanie 24:25 został zatrzymany przez japoński blok.

Na szczęście przy nowym systemie liczenia punktów przegranie jednego seta nic nie znaczy. Najważniejsze są przecież tzw. małe punkty, które w przypadku równej liczby zwycięstw decydują o kolejności w tabeli. System ten sprawia, że przy wyrównanym przebiegu seta opłaca się go przegrać, o ile trzy kolejne partie wygra się zdecydowanie większą różnicą.

Polscy siatkarze mają jednak takie wahnięcia formy, że nie można czegoś takiego zakładać. Pokazały to dwa kolejne sety, w których podopieczni Raula Lozano męczyli się z Japończykami. Dopiero w czwartym, wygranym 25:13, zaprezentowali się tak, jakby chcieli jednak awansować do finału w Moskwie. - Mecz był wyrównany w pierwszym secie, potem to my narzuciliśmy swój styl gry, wzmocniliśmy zagrywkę i to pozwoliło nam wygrać. Czwarty set był bardzo dobry w naszym wykonaniu - powiedział Mariusz Wlazły, najskuteczniejszy (18 punktów) zawodnik naszej drużyny.

- Spaliliśmy się psychicznie. Polacy są bardzo dobrym zespołem. Jego najmocniejsze punkty to Mariusz Wlazły z silnym atakiem i serwisem oraz środkowi bloku. Wspaniały doping polskiej publiczności utrudniał nam grę i dekoncentrował - powiedział Tatsuya Ueta, który za przyczyny porażki swojej drużyny podał błędy w przyjęciu i ataku.

W sobotnim spotkaniu nadrobiliśmy 15 punktów. Gdy jednak zakończył się mecz w Belgradzie szybko podliczono, że w niedzielę mamy do odrobienia 36 punktów. Wygranie trzech setów w stosunku 25:13 było możliwe tylko teoretycznie. To nie te czasy, kiedy przegrywający Japończycy popełniali sepuku.

W drugim spotkaniu trener Raul Lozano zmienił wyjściową szóstkę, wprowadzając do gry Michała Winiarskiego i Wojciecha Grzyba. Niestety, nie podniosło to walorów bojowych naszego zespołu. Pierwszego seta wygrali Japończycy odbierając nam trzy cenne punkty.

W drugiej i trzeciej partii Polacy odzyskali inicjatywę. Świetnie gra Sebastian Świderski, który walczy o tytuł najskuteczniejszego siatkarza rundy grupowej. W kolejnej odsłonie nasi znów mają kłopoty. Wprawdzie odrabiamy straty i jest 19:19, ale końcówka należy do Japończyków. Tego meczu nie wygramy w czterech setach.

Tie-break to prawdziwy horror. Polacy prowadzą 8:4, ale pięć kolejnych punktów zdobywają nasi rywale. Na szczęście odzyskujemy inicjatywę i podajemy kolejno osiem meczboli. Psujemy trzy zagrywki, dwa razy Japończycy mają piłkę w górze przy swoim serwisie, ale ostatecznie to do Polaków należy ostatnie słowo. Rezultat 22:20 to powtórka wyniku sprzed dwóch tygodni, kiedy po raz pierwszy w tym sezonie graliśmy z Japonią.

Wyniki
Grupa A

Polska - Japonia 3:1 (24:26, 25:23, 25:23, 25:13) i 3:2 (22:25, 25:18, 25:19, 23:25, 22:20)

Polska
: Zagumny, Pliński, Kadziewicz, Murek, Świderski, Wlazły, Ignaczak (libero) - Grzyb, Winiarski, Żygadło, Szymański.

Japonia
: Abe, Koshikawa, Saito, Yamamoto, Ishijima, Yamamura, Tanabe (libero) - Suzuki, Chiba.

Serbia i Czarnogóra - USA 3:2
(21:25, 24:26, 25:16, 25:16, 15:13) i 3:0 (25:23, 25:15, 25:23)

1. Serbia 12 21

1108:1039 1.066

2. Polska 12 21
1161:1118 1.038

3. USA 12 17

4. Japonia 12 13

Grupa B:

Brazylia - Portugalia 3:1
(22:25, 25:20, 25:21, 25:18) i 3:1 (25:17, 32:34, 25:20, 25:17)

Argentyna - Finlandia 3:2
(22:25, 36:34, 25:17, 27:29, 15:12),

1. Brazylia 12 24

2. Argentyna 11 18

3. Finlandia 11 14

4. Portugalia 12 13

Grupa C:
Rosja - Włochami 0:3
(22:25, 27:29, 24:26) i 2:3 (18:25, 25:22, 17:25, 25:22, 6:15)

Francja - Chiny 3:1 (25:18, 25:17, 22:25, 27:25) i 3:0 (25:22, 25:22, 25:18)

1. Francja 12 21

2. Rosja 12 20

3. Włochy 12 19

4. Chiny 12 12

Grupa D:
Kuba - Korea Płd. 3:0
(25:17, 25:19, 25:13) i 3:0 (25:18, 25:18, 25:21)

Egipt - Bułgarią 0:3
(20:25, 19:25, 11:25) i 0:3 (20:25, 19:25, 17:25)

1. Bułgaria 12 22

990:838 1.181

2. Kuba 12 22

971:832 1.167

3. Korea 12 16

4. Egipt 12 12


Kto dostanie „dziką kartę”

Polacy zajęli drugie miejsce w grupie i naszą ostatnią nadzieją na występ w turnieju finałowym jest "dzika karta" przyznawana przez Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej (FIVB).

- Decyzja w tej sprawie zostanie ogłoszona w poniedziałek ok. godz. 11.00. Niestety, nie istnieją żadne kryteria przyznawania "dzikiej karty". To, kto ją dostanie, zależy w głównej mierze od prezydenta FIVB Rubena Acosty. Z nieoficjalnych informacji wynika, że rozpatrywane są kandydatury Włoch i Polski. Gdyby "dziką kartę" dostali Włosi, byłby to trzeci zespół z grupy C, który zagra w finale. Do tej pory nie mogliśmy nawet nic w tej sprawie zrobić, bo oficjalną prośbę o przyznanie "dzikiej karty" można wystosować dopiero po zakończeniu rozgrywek grupowych, czyli w nocy z niedzieli na poniedziałek, co niezwłocznie zrobimy - zapowiedział Wojciech Czayka x, dyrektor Ligi Światowej w Polsce.


Zadowolony Lozano
- Jestem zadowolony z tego, co pokazał dotychczas mój zespól w Lidze Światowej. Gdyby ktoś powiedział mi przed tymi rozgrywkami, że będą liczyć się tzw. małe punkty, skakałbym z radości na wysokości półtora metra nad ziemią. My chcemy jutro wygrać i to się liczy. Poziom siatkarski w tym roku jest dużo wyższy, niż rok temu, a nasza grupa jest bardzo mocna. Dlatego mogę z całą pewnością powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony z gry moich zawodników.

W sobotnim meczu mieliśmy zmieść Japończyków z boiska, żeby odrobić straty do Serbii. Nic takiego w poznańskiej Arenie się nie wydarzyło.

- Owszem, w pierwszym secie zagraliśmy gorzej, niż w pozostałych trzech, ale nie dlatego, że nie było chęci czy koncentracji. Po drugiej stronie siatki też jest zespól, który gra w siatkówkę i to gra dobrze. Każdemu ciężko jest wygrać 3:0 z ekipą Japonii. Nam się to udało i to na ich terenie. Nikt z nas nie chce podchodzić do jutrzejszego spotkania z kalkulatorem w ręku.

Włosi zajęli w grupie C trzecie miejsce z siedmioma wygranymi meczami. Na ich korzyść przemawia drugie miejsce w rankingu FIVB (Polska zajmuje ósmą pozycję) i fakt... że są już w Moskwie. Włosi grali tam mecze ostatniej kolejki rundy interkontynentalnej i oba zakończyły się ich zwycięstwami.

Miejsce w turnieju finałowym zapewnili sobie zwycięzcy grup, czyli Serbia i Czarnogóra, Brazylia, Francja oraz Bułgaria, a także gospodarz zawodów - Rosja. Ostatnie słowo należy do Rubena Acosty.

- Bilety są wykupione, wizy chłopaki mają załatwione, jutro będą siedzieć na walizkach i czekać na decyzję. Liczymy na to, że dostaniemy tą "dziką kartę". Byłby to swego rodzaju ewenement, gdyby drużyna z dziewięcioma zwycięstwami nie zagrała w turnieju finałowym. Wprawdzie Kuba w grupie D ma 10 punktów, ale Korea i Egipt, to nie są tej klasy rywale, co Stany Zjednoczone i Japonia - twierdzi Waldemar Wspaniały, wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pierwszy trening kadry Michała Probierza przed EURO 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czekając na "dziką kartę - Wisła Nasze Miasto

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto