Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

15 lipca mija 400 lat od urodzin Rembrandta

Henryka Wah-Malicka
Jedno z najbardziej znanych dzieł malarza – „Saskia w kapeluszu z piórem” .
Jedno z najbardziej znanych dzieł malarza – „Saskia w kapeluszu z piórem” .
Nazwisko Rembrandta jest dziś jak hasło, na które każdy zna odzew: geniusz. Ta prawda stała się jednak oczywista dopiero jakieś dwieście lat po śmierci artysty.

Nazwisko Rembrandta jest dziś jak hasło, na które każdy zna odzew: geniusz. Ta prawda stała się jednak oczywista dopiero jakieś dwieście lat po śmierci artysty. Za życia był wysoko cenionym malarzem i grafikiem, ale nie dostrzeżono wszystkich zalet jego sztuki i rewolucyjnych odkryć; w technice i podejmowanych tematach.

W wiecznym konflikcie

Życie osobiste Rembrandta było burzliwe i owiane aurą śmierci, zabierającej po kolei jego ukochane kobiety i potomstwo. Sam umierał w poczuciu klęski, bo nie zatrzymał na dłużej niczego: ani rodzinnego szczęścia, ani bajecznej fortuny, którą roztrwonił w sposób zgoła nierozumny. Świadom swojej nieszczęśliwej ręki w interesach brnął w kolejne fatalne inwestycje, na koniec tracąc cały majątek, wystawiony na licytację. Nawet na granicy finansowej ruiny wydawał krocie na zakup dzieł sztuki (fenomenalna kolekcja poszła na spłatę rat) i klejnoty, którymi ozdabiał portretowane postacie. Przeciwieństwa losu znosił Rembrandt z zaciętością hazardowego gracza i przekonaniem, że następna stawka będzie wygrana. Nie była, przynajmniej w życiu, bo w sztuce los oszczędził mu okresów twórczej niemocy.

Uznawany za aroganckiego i zawziętego, zrażał sobie otoczenie i potencjalnych zleceniodawców. Był typem despoty o dużym potencjale namiętności, komplikującej mu zresztą życie po śmierci pierwszej żony. W działaniu kierował się ambicją i uporem. Nie znosił dominacji i nie poddawał się obowiązującym normom - ani w sztuce, ani w obyczajach. Jego niekonwencjonalny tryb życia spotykał się z potępieniem holenderskiego społeczeństwa, hołdującego w tamtej epoce surowym zasadom moralnym. Gorycz niedocenienia, jakiej doznał przed śmiercią, brała się więc bardziej z oceny Rembrandta jako człowieka niż jako artysty.

Wejście na orbitę

Rembrandt van Rijn wiedział, że będzie artystą, i że zdobędzie w tym fachu (w XVII wieku malarstwo było traktowane jako najwyższy stopień rzemiosła) powodzenie. Dlatego przekonał ojca, by pozwolił mu uczyć się rysunku już w dzieciństwie, choć bogaty młynarz z Lejdy widział przyszłość swojego ósmego (według innych dziewiątego) dziecka raczej wśród naukowców. Porzucenie uniwersyteckiej nauki języków starożytnych obyło się więc bez rodzicielskiego przekleństwa.

Mimo iż przyszły autor "Syna marnotrawnego" talent miał wrodzony, chętnie uczył się rozmaitych technik plastycznych w pracowni Jacoba van Swanenburgha w Lejdzie i Pietera Lastmana w Amsterdamie. Doskonała znajomość rzemiosła pozwoliła mu potem na eksperymenty i wypracowanie niepowtarzalnego klimatu płócien i grafik.

W twórczości Rembrandta można wyodrębnić różne etapy, w których zajmowały artystę jakaś szczególna tematyka lub sposób malowania (sceny historyczne, tematy biblijne i mitologiczne, portrety, pejzaże), są jednak cechy wspólne dla jego sztuki. To nade wszystko cudowne emanowanie światła, płynącego, kolokwialnie mówiąc "nie wiadomo skąd".

Na temat operowania światłem przez Rembrandta powstały kilometry traktatów i choć fenomen w zasadzie wytłumaczono, to nikomu z licznych naśladowców mistrza nie udało się dorównać sile pierwowzoru. Rzadko komu udaje się też osiągnąć taką, jak u Rembrandta, głębię psychologiczną w portretach. To była pasja artysty, który malując lub rysując tylko twarz, robił to tak, że oglądającemu wydaje się, iż zna najintymniejsze sekrety modela.

Saskia na całe życie

Urodzony w 1606 roku malarz opuścił Lejdę w wieku 25 lat. Był już malarzem wziętym, a nawet modnym, miał uczniów i cieszył się szacunkiem mieszczaństwa, zamawiającego u niego portrety i obrazy o treści biblijnej. W 1632 roku, już w Amsterdamie, namalował Rembrandt jedno z najwspanialszych płócien, portret grupowy - "Lekcję anatomii doktora Tulpa". Przyjacielem i pośrednikiem artysty w kontaktach z bogatymi zleceniodawcami był handlarz sztuki Hendrick van Uylenburgh. To z jego kuzynką, śliczną i pogodną Saskią, Rembrandt ożenił się w 1634 roku. Jak bardzo kochał tę kobietę, świadczą portrety, na których malował małżonkę (słynna "Flora"), czasem w swoim towarzystwie, całą wypełnioną uśmiechem i życzliwością.

Rembrandt pracował coraz więcej i kupował coraz droższe domy, opętany potrzebą zapewnienia komfortu rodzinie, nad którą zawisło jednak fatum. Syn Saskii i Rembrandta nie przeżył dwóch miesięcy, dwie córki nawet kilku tygodni. Gdy Rembrandt kupił kolejny dom, okazał się on tak drogi, że artysta zaciągnął potężny dług. Zobowiązał się spłacić go w ratach, przyjmując zamówienie na obraz "Straż nocna". To w tym domu urodził się ostatni syn Saskii - Tytus. Gdy chłopczyk miał dziewięć miesięcy, delikatny organizm matki, udręczonej kolejnymi porodami, nie wrócił do równowagi; Saskia zmarła 14 czerwca 1642 roku, mając zaledwie 29 lat. Artysta nie pogodził się z tą stratą i choć miał potem jeszcze dwie partnerki, nigdy się z nimi nie ożenił. Dramat tej miłości wypełnił się wiele lat później - Tytus, syn Saskii i Rembrandta, zmarł w czasie epidemii czarnej ospy na rok przed ojcem.

Sto autoportretów**
Życie osobiste warunkuje twórczość artystów, ale w przypadku Rembrandta było wręcz stymulatorem zmian zachodzących w jego sztuce. Po śmierci Saskii obrazy mistrza zmieniają się radykalnie; paleta barw ciemnieje, a zamaszysta, barokowa, pełna energii kompozycja ustępuje scenom statycznym i refleksyjnemu nastrojowi.

Rembrandt był artystą niesłychanie pracowitym; pozostawił po sobie setki obrazów i grafik, w tym prawie 100 autoportretów. Dzięki temu wiemy doskonale jak zmieniał się jego wygląd. Po śmierci Saskii już prawie zawsze malował siebie z zatroskanym czołem i bez uśmiechu. Bo i życie mu na radość nie pozwalało. W 1642 poniósł spektakularną klęskę - zleceniodawcy odmówili wykupienia zamówionego "Wymarszu strzelców", a otoczenie zbojkotowało związek Rembrandta z Geertje Dirx, niańką Tytusa. Malarzowi zaczynało brakować pieniędzy, z roku na rok coraz bardziej.

Gdy w 1647 roku artysta związał się z młodziutką Hendryrickje Stoffels, oburzenie było powszechne; zwłaszcza po tym, jak Rembrant wtrącił poprzednią kochankę Geertje do zakładu dla obłąkanych.

Czarna śmierć, czarny koniec

Hendryricje była dla mistrza podporą i drugą po Saskii miłością z prawdziwego zdarzenia. To ona dźwigała trud wspólnej egzystencji, gdy Rembrandt zbankrutował i cały majątek poszedł pod młotek wierzycieli. Artysta nie ustawał w pracy, ale trzeba pamiętać, że w jego czasach obrazy były po prostu "eleganckimi sprzętami" niezbyt drogimi (wyjąwszy wielkie zamówienia publiczne), a grafiki szły wręcz za bezcen.

Czas pokazał, że to właśnie w rycinach Rembrandt był mistrzem, który nie bał się zrewolucjonizowania obowiązujących kanonów. Sztywnym dotąd liniom, zwłaszcza w technice akwaforty, nadał swobodę i kapryśny bieg, wyznaczający nową epokę w historii sztuki. Tymczasem Rembrandt traci jednak wszystko, a jego kolejne obrazy, zamówione przez prywatnych kolekcjonerów i władze Amsterdamu, zostają odrzucone. Dochodu nie przynosi handel dziełami sztuki, którym próbował zająć się w chwilach desperacji. Ciosy wydają się nie mieć końca.

Gdy w 1663 roku przez Europę przemierza czarna śmierć, zabiera Rembrandtowi wierną Hendryckje. Malarz jest tak biedny, że nie ma pieniędzy na wykupienie miejsca w kościelnej krypcie na jej pochówek. W rozpaczy sprzedaje swój grób, zarezerwowany kiedyś obok grobu Saskii. Żyje jeszcze sześć lat; maluje głównie portrety ludzi starych lub zmęczonych i prawdziwe arcydzieło - "Powrót syna marnotrawnego". Przeżywa zgon syna i kolejne porażki artystyczne.

W 1669 roku, na kilka miesięcy przed śmiercią, maluje dwa autoportrety, uznane dziś za mistrzowskie. Umiera bez pewności, że świat będzie o nim pamiętać 4 października 1669 roku. Pochowano go w nieoznaczonym (dla ubogich) grobie w kościele Westerker. •

Rembrandt bohaterem musicalu i filmu Greenawaya

Europa obchodzi Rok Rembrandta na różne sposoby - od niepowtarzalnych i fascynujących wystaw dorobku artysty (w Amsterdamie i Hadze przede wszystkim) po umieszczanie wizerunku jego twarzy na kubeczkach, czekoladkach i szalikach. Jak to dziś w globalnej wiosce bywa, chodzi nie tylko o szacunek dla geniusza, ale i o pieniądze, wyssane z portfeli turystów.

Holandia przeznaczyła ponad 4 miliony euro na uroczystości, których kulminacja nastąpi 15 lipca, w czterechsetną rocznicę urodzin Rembrandta. Przez trzy dni (15-17 lipca) rodzinna miejscowość malarza - Lejda - zamieni się w XVII-wieczne miasteczko z odtworzoną w detalach codziennością tamtych czasów. We wrześniu odbędzie się natomiast premiera musicalu, opowiadającego o młodości mistrza. W Lejdzie i w Amsterdamie opracowano specjalne szlaki turystyczne, wiodące po miejscach związanych z życiem artysty.

Z ciekawszych pomysłów uczczenia rocznicy urodzin Rembrandta warto wymienić nowy film wybitnego reżysera Petera Greenawaya, zatytułowany "Straż nocna". Rolę malarza zagra Mathew MacFadyen, a współproducentem obrazu jest... Polska.

Rembrandt w polskich zbiorach

W naszych muzeach znajdują się tylko trzy obrazy olejne Rembrandta van Rijna. Najbardziej znany to "Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem" - perła kolekcji Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Dwa pozostałe są własnością Zamku Królewskiego w Warszawie. "Dziewczyna w kapeluszu" oraz "Uczony przy pulpicie" (zwany też "Ojcem żydowskiej narzeczonej") zostały podarowane Polsce przez rodzinę Lanckorońskich w 1994 roku. Po licznych kontrowersjach, co do ich autentyczności, ostateczne potwierdzenie, że pochodzą spod pędzla Rembrandta nastąpiło z początkiem tego roku. W tej chwili nie ma tych płócien w Polsce - pojechały na wielką wystawę do Amsterdamu, a więc do miasta, w którym powstały.

Właścicielem największego w Polsce zbioru grafik Rembrandta jest natomiast Gabinet Rycin Biblioteki PAU i PAN w Krakowie. Ponad 70 z nich (oraz 67 autorstwa innych artystów) prezentowanych jest do 27 sierpnia br. w krakowskiej Galerii Międzynarodowego Centrum Kultury na wystawie pt. "Rembrandt i konkurenci. Grafika niderlandzka XVII wieku."

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto