Czy w Polsce będziemy płacić podatki ekologiczne od aut tak wysokie jak w Niemczech? Zapowiada się, że projekt podatku ekologicznego, który trafił z Ministerstwa Finansów do Sejmu, nie przejdzie. Większość klubów poselskich jest przeciw wprowadzeniu tego podatku, bo zdaniem posłów nowy podatek uderzy w ludzi niezamożnych, którzy szukają tanich samochodów.
Tymczasem wiceminister finansów Jarosław Neneman zapowiada, że nie ma innego wyjścia – jakiś podatek zamiast akcyza od importowanych aut musi być. – Nie da się nagle wymazać z budżetu państwa grubych milionów, które uzyskujemy z tytułu tego podatku – twierdzi. – Jeśli ktoś chce tak zrobić, to musi wskazać jakimi dochodami zastąpić ten ubytek w budżecie – podnieść akcyzę na benzynę, alkohole, albo energię – dodaje.
Tajny plan
W rozmowie z DZ minister Neneman zdradził też, że resort finansów liczył się negatywnym stanowiskiem Sejmu. W związku z tym przygotował kolejny wariant podatku, który miałby zastąpić akcyzę od importowanych aut. – Byłby to podatek ekologiczny podobny do tego, który pobierany jest np. w Niemczech – wyjaśnił. – Nie wiem jednak czy to lepsze rozwiązanie, oznacza bowiem, że każdy posiadacz samochodu płaciłby podatek ekologiczny co roku, a stawka rosłaby wraz z wiekiem auta.
Przy tym rozwiązaniu posiadacze starych samochodów płacą bardzo wysokie podatki. Dlatego też Niemcy tak chętnie wyzbywają się aut ze starszych roczników – które później zwykle trafiają do Polski. Eksperci twierdzą, że tego typu podatek byłby jeszcze gorszy dla nas, ponieważ większość Polaków jeździ starymi autami – powyżej ośmiu, a nawet dziesięciu lat.
Unia nie wszystko może
Akcyzę od importowanych samochodów trzeba jednak zlikwidować, ponieważ jej pobieranie jest niezgodne z prawem. Uznała tak Komisja Petycji Parlamentu Europejskiego i wezwała polski rząd do wstrzymania poboru tego podatku. DZ pisał o tym wielokrotnie. Podawaliśmy przykłady stawek akcyzy – sięgających w przypadku importu 65 proc. – które są wielokrotnie wyższe od stawek podatkowych płaconych za nowy samochód zarejestrowany w Polsce (to około 3,1 proc. jego wartości). Do tego dochodzą bardzo wysokie opłaty za tzw. kartę pojazdu oraz za zaświadczenie o zwolnieniu z podatku VAT. Wszystko to sprawia, że lawinowo rosną koszty importu. Minister Neneman uważa jednak, że nie jest to wystarczający argument za całkowitym zniesieniem tego podatku. Wskazuje przy tym przykład Danii, w której opłaty rejestracyjne dochodzą nawet do 100 proc. wartości auta. – Wszyscy to w Unii krytykują, ale nikt nie zmusił Danii, żeby to zmienić – dodaje minister.
Są naciski?
Resort finansów upiera się, że podatki od aut z importu muszą być. Skąd ten upór? Czy wynika on wyłącznie z obawy o wyrwanie kolejnej dziury w budżecie czy też nacisków producentów aut? Producenci i dilerzy od dłuższego czasu cierpią bowiem z powodu drastycznego spadku sprzedaży nowych aut i alarmują, że po likwidacji akcyzy zaleje nas fala wraków z Zachodu.
Zapytaliśmy więc wprost wiceministra Jarosława Nenemana, czy resort finansów nie działa również pod wpływem tych apeli, czy nawet nacisków. – Dobre pytanie – odparł, dodają jednocześnie, że bezpośrednich nacisków nie ma, co najwyżej – jak się wyraził – „jakieś tam pojedyncze telefony”. – Spotkałem się z przedstawicielami organizacji zrzeszających firmy motoryzacyjne – zarówno producentów jak i importerów. Zgodzili się z naszą argumentacją co do konieczności wprowadzenia podatku ekologicznego.
Wiceminister przekonuje, że nowy podatek nie sprawi, iż używane auta podrożeją i przestaną być dostępne dla mniej zamożnych Polaków. – Do Polski sprowadzono już grubo ponad milion używanych samochodów. Podaż jest ogromna. Część tych samochodów nie trafi na rynek, pójdzie na części – przekonuje.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?