MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

[ATENY 2004] Bo kajak był zbyt lekki

Andrzej Grygierczyk
Korespondencja własna z Aten: – Nie przychodzi mi do głowy inne określenie niż dramat. Aneta wpadła w depresję, ogarnął ją spazmatyczny, nie do pohamowania płacz.

Korespondencja własna z Aten: – Nie przychodzi mi do głowy inne określenie niż dramat. Aneta wpadła w depresję, ogarnął ją spazmatyczny, nie do pohamowania płacz. Nie pozostało nam nic innego, jak oddać ją pod opiekę lekarzy. Ważne to tym bardziej, że przecież w sobotę startuje wraz z Beatą Sokołowską–Kuleszą w finałowym wyścigu dwójek na dystansie 500 metrów – Tadeusz Wróblewski, prezes Polskiego Związku Kajakowego hamował swoje emocje, ale czynił to z najwyższym trudem.

Aneta Pastuszka, jedna z naszych kajakowych żelaznych kandydatek do medalu zarówno na dystansie 500 metrów K-1, jak i na 500 metrów w K-2, została zdyskwalifikowana po wczorajszym wyścigu półfinałowym, w którym zajęła drugie miejsce, płynąc spokojnie, bez nerwów, nie śpiesząc się do mety. Poszło o wagę... kajaka. Ta dopuszczalna to równe 12 kg. Waga kajaka Pastuszki – zrobiono to jak zwykle po starcie – wynosiła 15 gramów mniej. Dokładnie 11.985 kg.
– Nie wiem, jak to wytłumaczyć – mówi Tadeusz Wróblewski. – Po pierwsze dlatego, że ten sam kajak ważony był również po eliminacjach i wtedy ważył 12.105 kg.

W tym momencie przygotowany do rozmowy prezes wyjął protokół tamtego ważenia.

Rzecz w tym, że zawodniczka, wraz z trenerem Piotrem Głażewskim, na swój użytek i tuż przed wczorajszym półfinałowym startem, zważyła kajak. – Na nieszczęście, zrobiono to na wadze pozbawionej homologacji – mówi główny trener naszej kajakowej ekipy, Witold Pawelec.

– Złożyliśmy protest, ale został on odrzucony – dodaje prezes Wróblewski. – Moglibyśmy protestować jeszcze w Międzynarodowej Federacji Kajakowej, ale nie zrobiliśmy, bo jednak fakty są dla nas nieubłagane. Bylibyśmy bez szans.
Za całość przygotowania sprzętu odpowiada bezpośrednio trener zawodniczki, Piotr Głażewski, ale i sam zawodnik także powinien dochować wszelkiej staranności, by jego sprzęt spełniał wszystkie wymogi regulaminowe. Zwłaszcza jeśli marzy się o medalu i jest się zaliczanym do grona faworytów. Gdyby jeszcze łódki były drewniane, warianty wytłumaczenia tej sytuacji byłyby różne. Z tym, że regułą byłoby to, iż po wyścigu są cięższe, a nie przed; ważenie – przypomnijmy – odbywa się po wyścigu. No, ale kajaki są zrobione z plastiku. Z tego wszystkiego można byłoby się nawet pośmiać, gdyby odbywało się to na igrzyskach młodzieży, a nie na igrzyskach olimpijskich. Bo to, że ktoś czegoś nie dopatrzył, albo w tej chwili wręcz kręci, jest ewidentne. Kto? Oliwy do ognia dolał szef Polskiej Misji Olimpijskiej, Ryszard Stadniuk, na co dzień prezes Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich: – To przejaw wyjątkowej nieodpowiedzialności, przecież łódki zawsze tracą na wadze przy słonecznej pogodzie.

– W tej chwili chodzi już wyłącznie o spokój w drużynie, która ma kilka szans medalowych. Na tym właśnie musimy się skupić – odcina się Wróblewski. A czy nad Anetą Pastuszką wisi w Atenach jakieś fatum? Pamiętamy przecież, że przed rozpoczęciem środowego wyścigu eliminacyjnego podmuch wiatr wrzucił ją do wody...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pierwszy trening polskich piłkarzy pod okiem 2500 kibiców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto