MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

[ATENY 2004] Sekundy od finału

Andrzej Grygierczyk przekazuje z Aten
Robert Krawczyk Fot. DZ
Robert Krawczyk Fot. DZ
Przeżyłem chyba najgorszy dzień w mojej karierze. Wystarczyło zdekoncentrować się na 5 sekund i wiele lat pracy już na zawsze poszło w niebyt - Robert Krawczyk, zawodnik Czarnych Bytom, starał się mówić rzeczowo i ...

Przeżyłem chyba najgorszy dzień w mojej karierze. Wystarczyło zdekoncentrować się na 5 sekund i wiele lat pracy już na zawsze poszło w niebyt - Robert Krawczyk, zawodnik Czarnych Bytom, starał się mówić rzeczowo i spokojnie, choć był nader lakoniczny. Ale spokoju zapewne długo nie zazna.

I trudno się dziwić. Miał medal - albo złoty, albo srebrny - na wyciągnięcie ręki. Nie sięgnął po niego za sprawą dwóch kolejnych porażek. Najpierw z Ukraińcem Romanem Gontjukiem o wejście do ścisłego finału, a potem w pojedynku o trzecie miejsce z Brazylijczykiem Canto.

Ale to ten pierwszy śnić się będzie Krawczykowi i jego trenerowi, Wiesławowi Błachowi bardzo długo - jak koszmarny sen. Ale czy tylko im? Pojedynek z Ukraińcem przejdzie w jakimś sensie do historii polskiego judo. Nikt, kto towarzyszy z bliska i od lat tej dyscyplinie sportu, nie umiał sobie tego wytłumaczyć. Było 5 sekund do końca, Polak miał przewagę (jedno yuko i trzy koki), teoretycznie więc nic nie mogło się stać, zwłaszcza że ten ostatni fragment walki poprzedzała króciutka przerwa. Taka w sam raz, by się po raz ostatni skoncentrować, by ostatecznie opanować nerwy.

Ale potem ze strony Ukraińca nastąpiło coś, co w języku judo nazywa się sumi-goshi, czyli rzut poświęcenia - Polak poleciał na plecy. Akurat na zegarze pojawiło się zero sekund do końca.

Trener Wiesław Błach też właściwie nie wiedział, co powiedzieć. - To po prostu był fatalny błąd. Zmęczenie walką, emocje, przekonanie o zwycięstwie? Nie potrafię tego wytłumaczyć w racjonalnych kategoriach. Sugerowałem Robertowi krok do przodu, po to, by się zablokował.
Potem była jeszcze walka o brąz z Brazylijczykiem Canto. Też przegrana...

- To charakterystyczne - ciągnie Błach - że po takiej walce jak ta z Ukraińcem trudno się zmobilizować. Do tego doszła bardzo krótka, 15-minutowa przerwa - Robert walczył pełne 5 minut, a jego rywal dużo krócej - wreszcie i to, że pod względem psychicznym ci zawodnicy, którzy stają do walki o brązowy medal wychodząc z repesaży, są o wiele silniejsi psychicznie.

W fazie eliminacji Krawczyk prezentował się najlepiej z rywali. Wygrał trzy walki przed czasem, pomiatał wręcz rywalami na tatami. - Ale przecież i tych przegranych pojedynkach nie miał się czego wstydzić. Robił to, co do niego należało - usprawiedliwia swojego podopiecznego Błach. - Gdyby nie te fatalne 5 sekund...

- Chyba już oswoiłem się z tą porażką - z trudem dobierał słowa Krawczyk. - Ale przez najbliższych kilka miesięcy będę się zastanawiać, co zrobić z tym moim judo.


W mieszkaniu państwa Krawczyków (na zdjęciu) w Radzionkowie panowały wczoraj wielkie emocje. Wincenty, brat judoki, nie potrafił usiedzieć na miejscu. Dawaj, dawaj Robert! - krzyczał. Rodzice, Agnieszka i Paweł, w skupieniu śledzili każdy ruch Roberta. Po przegranych dwóch ostatnich walkach długo nie mogli uwierzyć, że ich syn wróci z Aten bez medalu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zgadnij kto to? Sportowe gwiazdy jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto