Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Benedykt XVI w KL Auschwitz-Birkenau: Ja, syn narodu niemieckiego... Jestem tu dziś, aby prosić o łaskę pojednania

Marek Twaróg Mirosław Łukaszuk Tomasz Wolff
zdjęcia: Lucjusz Cykarski
zdjęcia: Lucjusz Cykarski
W miejscu takim jak to, brakuje słów, a w przerażającej ciszy serce woła do Boga: Panie, dlaczego milczałeś? - mówił po włosku Benedykt XVI, a jego głos niósł się ponad barakami i ruinami krematoriów Brzezinki.

W miejscu takim jak to, brakuje słów, a w przerażającej ciszy serce woła do Boga: Panie, dlaczego milczałeś? - mówił po włosku Benedykt XVI, a jego głos niósł się ponad barakami i ruinami krematoriów Brzezinki. Ciągle wraca pytanie: - Gdzie był Bóg w tamtych dniach? Ja przychodzę tutaj jako syn narodu niemieckiego i dlatego muszę i mogę powtórzyć za moim poprzednikiem: nie mogłem tutaj nie przybyć. Żadnego ołtarza, żadnych dekoracji - tak jak chciał papież. A on patrzy na byłych więźniów, rampę, druty kolczaste i mówi dalej: - Jestem tu dziś: aby prosić o łaskę pojednania - aby prosić przede wszystkim Boga, bo tylko On może otworzyć i oczyścić ludzkie serca, ale również ludzi, którzy tu cierpieli.

Zanim papież wygłosił swą przejmującą mowę w Brzezince, odwiedził obóz Auschwitz. Wysiadł z samochodu pod bramą "Arbeit macht frei" i samotnie pokonał 300 metrów w stronę bloku XI, Ściany Straceń i celi śmierci św. Maksymiliana Kolbego. Tam spotkał się z 32 byłymi więźniami obozu. Długo się z nimi witał. Wśród nich była Salomea Kanikuła: - Miałam 14 lat, kiedy byłam w obozie - z mamą, tatą i bratem. Wszyscy zginęli. Ja przeżyłam. Wspaniale, że przyjechał tu papież. To jest dobry człowiek - uśmiechajcie się do niego - mówiła nam przed uroczystościami.

Na koniec papież wszedł do celi św. Maksymiliana. Następnie pojechał do Centrum Modlitwy i Dialogu, gdzie spędził kilka minut. Wreszcie dojechał do Brzezinki. Tam czekało na niego kilkuset więźniów i kilka tysięcy wiernych. Leje. Cisza i szum drzew. Papież wolno, w deszczu idzie wzdłuż pomnika. Po chwili wychodzi słońce, wszyscy patrzą na ogromną tęczę nad obozem. Czy papież przeprosi w takim miejscu naród żydowski? - to pytanie wciąż tego dnia wracało. Salomon Venezia, włoski Żyd, więzień niemieckiego obozu, który przyjechał wraz z telewizją RAI, nie odpowiadał wprost na to pytanie: - Jan Paweł II mówił do nas w rzymskiej synagodze "bracia". Benedykt XVI też tak się zwraca. •

Piękne słowa w Brzezince: wielowyznaniowe modlitwy o pokój

"Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił? Daleko jesteś mój Wybawco od mych próśb i wołania"- nie licząc krótkiej modlitwy Ojca Świętego, to właśnie te słowa Psalmu 22 rozpoczęły spotkanie z Ojcem Świętym w Brzezince. Ale zaraz potem popłynęła druga część Psalmu, już radosna: - "Chwalcie Pana Wy, którzy go wielbicie!" Z tych słów przedstawiciele różnych religii i różnych narodowości wywiedli piękne modlitwy za ofiary obozu, których mogliśmy wczoraj wysłuchać.

W języku cygańskim modlitwę odmówił Romani Rose, przewodniczący Centralnej Rady Niemieckich Sinti i Romów: - Niech pokój będzie w twoich murach, a bezpieczeństwo w twych pałacach.

Kilka tysięcy osób, zgromadzonych przed pomnikiem w Brzezince stało w całkowitym milczeniu, kiedy usłyszeli język polski. Abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański, przewodniczący Komisji ds. Dialogu z Judaizmem przy Konferencji Episkopatu Polski mówił: - Boże (...) stoimy na miejscu, na którym o każdym narodzie i o każdym człowieku pragniemy myśleć jak o bracie. Mając głęboko w pamięci wszystkie ofiary tego obozu, prosimy Cię, daj zmarłym pokój wieczny i nie dozwól, by żyjący ulegali złu, ale spraw, by potrafili zło dobrem zwyciężać." Piotr Kadlcik, przewodniczący zarządu Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP w języku hebrajskim pytał: - Jakim ma być człowiek, co miłuje życie i pragnie dni, by zażywać szczęścia? Powściągnij swój język od złego, a twoje wargi od słów podstępnych! Odstąp od złego, czyń dobro, szukaj pokoju, idź za nim. Tuż przed Ojcem Świętym modlitwę wypowiedział bp Mieczysław Cieślar, z diecezji warszawskiej Kościoła ewangelicko-augsburskiego w RP. Mówił po angielsku: - Ucz nas pamiętać, że miłość powinna być najwyższą zasadą naszego życia, a wszelka nienawiść oddala nas od siebie.

Wreszcie czas na Benedykta XVI. Ma wypowiedzieć publicznie pierwsze słowa po niemiecku podczas tej pielgrzymki. I to w takim miejscu. Gdy zbliża się do mikrofonu nad Brzezinką jest kompletna cisza: - Herr, du bist der Gott des Friedens... - zaczyna. - Boże pokoju, Ty sam jesteś pokojem, którego nie może pojąć człowiek kłótliwy, gotowy do zwady, spraw, aby żyjący w zgodzie trwali w pokoju, a skłóceni weszli na drogę pojednania.

Większość wiernych dopiero wtedy oderwała wzrok od książeczek z modlitwami. Papież wciąż stał jak posąg, bez jednego grymasu na twarzy. Za chwilę miał powiedzieć ludziom, jak trudno powiedzieć cokolwiek: - W miejscu takim jak to, brakuje słów. Cisza ta jest jednak głośnym wołaniem o przebaczenie i pojednanie (...) abyś nie pozwolił na to nigdy więcej.

Mówić w tym miejscu kaźni i niezliczonych zbrodni przeciwko Bogu i człowiekowi (...) jest rzeczą prawie niemożliwą - a szczególnie trudną i przygnębiającą dla chrześcijanina, dla papieża, który pochodzi z Niemiec. A potem: - Ileż pytań nasuwa się w tym miejscu! Ciągle powraca jedno. Gdzie był Bóg w tamtych dniach? (...) Nie potrafimy przeniknąć tajemnicy Boga - widzimy tylko jej fragmenty i błądzimy, gdy chcemy stać się sędziami Boga i historii. Nie obronimy w ten sposób człowieka. Przeciwnie, przyczynimy się do jego zniszczenia. (...) Ostatecznie powinniśmy (...) wołać do Boga: Przebudź się. (...) To wołanie winno przenikać (...) nasze serca, by obudzić ukrytą w nas obecność Boga.

Papież wspomniał pomordowanych Żydów, Polaków, Romów, Rosjan, Niemców. Kończył: - Ci ludzie wstrząsają naszą pamięcią. (...) Nie chcą wywoływać w nas nienawiści, ale raczej pokazują jak straszne jest dzieło nienawiści.

Raz jeszcze Salomea Kanikuła: - Nie mam w sobie nienawiści, dlatego jestem taka spokojna.

Ojciec Święty w Wadowicach

Pragnąłem zatrzymać się w Wadowicach, aby razem z wami modlić się o szybkie wyniesienie do chwały ołtarzy Jana Pawła II - mówił w sobotę rano papież do ok. 25 tys. wiernych, w przeważającej większości z rejonu wadowickiego, w czasie krótkiego spotkania na rynku.

Nigdzie tak, jak w tym mieście, nie uwidocznił się chyba bardziej cel pielgrzymki papieża. Wbrew potocznej opinii Benedyktowi XVI podążającemu śladami Jana Pawła II nie chodziło o "podróż sentymentalną", lecz o głębokie przeżycie wiary. O zrozumienie świętości swojego poprzednika poprzez poznanie miejsc i ludzi, bliskich sercu Karola Wojtyły.

Nawiązując do słów Jana Pawła II z 1999 r. przypomniał, że dla polskiego papieża w Wadowicach wszystko się zaczęło. Szczególnie ważna dla Benedykta XVI okazała się chrzcielnica w bazylice Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. Tuż po przyjeździe do Wadowic, jeszcze przed spotkaniem z wiernymi na rynku, Benedykt XVI modlił się przed nią. W niej 20 czerwca 1920 r. został ochrzczony Karol Wojtyła. Polski papież potem trzykrotnie, jako arcybiskup, kardynał i wreszcie głowa Kościoła, oddał hołd chrzcielnicy ceremonialnie ją całując.

Benedykt XVI przypomniał o tamtych wydarzeniach. W prostych słowach wyjaśnił teologiczną prawdę, że dla każdego wierzącego chrzest jest włączeniem do wspólnoty ludzi zbawionych, darem od Boga. Ale jednocześnie wezwaniem do pielęgnowania świętości. - Dochowajcie wiernie przyrzeczeń złożonych przy chrzcie świętym - apelował Benedykt XVI.

Według papieża świadkiem tej wierności, zwłaszcza w Wadowicach, jest Jan Paweł II. Benedykt XVI wspomniał słowa swego poprzednika o wielkiej roli jego rodzinnego kościoła i wspólnoty parafialnej w kształtowaniu dojrzałej wiary.

Spotkanie z nimi poprzedziła modlitwa Benedykta XVI w bazylice, gdzie pobłogosławił kaplicę Jana Pawła II, jaka niedawno tam powstała. Papież zwiedził też Dom Rodzinny Wojtyłów, gdzie w muzeum polskiego papieża zwrócił uwagę na kołyskę małego Lolka oraz pierwszą sutannę księdza Karola.

Wspólnocie Wadowic Benedykt XVI podarował ornat do sprawowania Eucharystii. Z kolei samorząd Wadowic zrewanżował się obrazem przedstawiającym Jana Pawła II modlącego się na tle wadowickiej bazyliki.

Po ok. 20-minutowym spotkaniu papież odjechał do Kalwarii.

- Trochę krótko. Za mało, aby go poznać. Ale wspomniał o naszym papieżu, widać, że otacza go wielkim szacunkiem - powiedziała nam Kamila Brzozowska, mieszkanka Wadowic po wyjeździe Benedykta XVI.


W kalwaryjskim sanktuarium: "Wir lieben dich"

Mam nadzieję, że w niedługiej przyszłości będziemy się cieszyć beatyfikacją i kanonizacją Jana Pawła II - powiedział na zakończenie sobotniej wizyty w sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej papież Benedykt XVI. Kilkanaście tysięcy wiernych zareagowało na te słowa gromkimi oklaskami. Tak naprawdę nikt ich się nie spodziewał. Chyba sam papież nie planował w Kalwarii mówić o wyniesieniu papieża na ołtarze. Prawdopodobnie była to rekcja na słowa metropolity krakowskiego, kardynała Stanisława Dziwisza, który powiedział, że w sanktuarium ludzie modlą się za papieża Jana Pawła II, a zwłaszcza w intencji jego rychłej kanonizacji i beatyfikacji.

Benedykt XVI spędził w Kalwarii Zebrzydowskiej ponad pół godziny. Przyjechał do sanktuarium w samo południe. Chwilę modlił się przed obrazem Matki Bożej Kalwaryjskiej. Ojcowie bernardyni ofiarowali mu kopię cudownego obrazu. Następnie papież wyszedł do wiernych. Ludzie zaczęli skandować "Wir lieben dich" (Kochamy Ciebie). Zgromadzeni przed bazyliką przeszli przyspieszony kurs języka niemieckiego godzinę przed rozpoczęciem wizyty. Uczący niemieckiego jeden z ojców bernardynów żartował, że wszyscy staną się poliglotami.

Podczas ostatniej pielgrzymki do Polski w 2002 roku, w Kalwarii Jan Paweł II prosił "Panią Kalwaryjską o siły ciała i ducha, żeby mógł wypełnić do końca misję, którą zlecił mu Zmartwychwstały".

- Idąc za przykładem Jana Pawła II, proszę was abyście się modlili za mnie i za cały Kościół - mówił Benedykt XVI.

Na spotkanie z papieżem przybyli głównie mieszkańcy Kalwarii i okolicznych miejscowości. Nie zabrakło także ludzi z innych regionów.

- Do Kalwarii przyjechaliśmy wczoraj. Nigdzie nie było wolnych miejsc, dlatego spaliśmy w autobusie. Nikt nie narzekał. W drodze powrotnej zahaczymy o Częstochowę - mówili Krzysztof Miciuk i Kamil Kornaś, gimnazjaliści z Białej Podlaskiej.

Chociaż wizyta papieża trwała dłużej niż planowano, ale i tak bardzo krótko, mieszkańcy cieszyli się, że papież w ogóle do nich przyjechał.

Dał nam wiarę w przyszłość - mówili chorzy, którzy przyszli posłuchać papieża w Łagiewnikach

Chciałbym przytulić każdego i każdą z was. Choć w praktyce jest to niemożliwe, w duchu przytulam was do serca - gdy Benedykt XVI mówił po polsku ostatnie zdanie swego przemówienia w Łagiewnikach, chyba nie było wśród chorych kogoś, kto nie ocierałby łez. Pani Marta Bejda z Krakowa trzymała swoją małą Hanię i płakała. Jeszcze nie wiedziała, że za chwilę spotka ją coś niezwykłego.

Benedykt XVI przyjechał w sobotę do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach punktualnie, przed 13.00. A tam czekało na niego około 800 chorych. Często chorych beznadziejnie, którzy przyjechali po słowa otuchy. Benedykt XVI mówił do nich: - To wy, mówiąc w zaciszu serca "Jezu ufam Tobie" uczycie nas, że nie ma innej, głębszej wiary, innej, żywszej nadziei, innej gorętszej miłości od tej, jaką żywi człowiek, który w nieszczęściu zawierza siebie pewnym dłoniom Boga.

Papież mówił krótko. Ale ileż to znaczyło dla tych cierpiących ludzi. Oni przyjechali, by usłyszeć słowa, które pozwolą im się uporać z bólem i zwątpieniem w przyszłość.

Marta i Henryk Bejdowie z Krakowa przyjechali z trzyletnią córką Hanią. Stali przy samych barierkach, obok których miał przejść Ojciec Święty. Gdy wchodził do sanktuarium, nie zauważył ich, ale gdy ze świątyni wychodził i nagle zobaczył małą dziewczynkę - aż przyspieszył kroku, by do nich dojść.

- Nie mogliśmy marzyć o tym, że Benedykt XVI tak długo się przy nas zatrzyma. Aż trudno nam wyrazić, jak wspaniale się czujemy. Wlał w nas wiarę i nadzieję, że wszystko będzie dobrze - mówiła nam Marta Bejda, mama Hani. Gdy papież poszedł dalej, cała rodzina długo trzymała się w objęciach. Rodzice płakali, Hania się uśmiechała.

- Nasza Hania jest chora na rzadką chorobę genetyczną, ale jest taka wspaniała! Uśmiecha się, kocha nas, a my ją kochamy taką jaka ona jest - mówił nam potem Henryk Bejda, tata Hani.

Papież zatrzymywał się też przy innych chorych. Skierował swe kroki do grupy małych pacjentów z Kliniki Hematologii i Onkologii we Wrocławiu. Wśród nich była chora na nowotwór kilkuletnia Weronika Miłkowska z mamą Bernadetą.

- Myślę, że ta przygoda da jej cudowne wspomnienia. A dla mnie? Wierzę jeszcze bardziej, że Weronika wyzdrowieje - mówiła nam Bernadeta Miłkowska.

Jarosław Janowski przyjechał z Bydgoszczy z chorym na porażenie mózgowe synem Łukaszem. W domu zostawił tak samo chorą córkę: - Ojciec Święty uczy nas ufności w to, że każda sytuacja zaplanowana przez Boga ma sens. Liczę na to, że ze słów Benedykta XVI będę potrafił wyciągnąć jakieś wskazówki dla swojego przyszłego życia - mówi nam.

Z chorymi dziećmi z Wrocławia przyjechał ks. Wojciech Zięba, kapelan Kliniki Hematologii i Onkologii: - Gdy Ojciec Święty poruszał kwestie łączności miłosierdzia i cierpienia, mówił do dojrzałych, świadomych ludzi. W mojej pracy z chorymi dziećmi nie ma miejsca na takie pogłębianie spraw. Tam nie ma miejsca na dydaktykę. Przy umierającym dziecku trzeba po prostu być. Dzieci wolą bawić się pluszakami z kochaną mamą czy tatą. Nie chcą słyszeć o śmierci.


Benedetto! Tu es Petrus! - skandowali młodzi w sobotę wieczorem na krakowskich Błoniach

Młodzież przyjeżdżała do Krakowa już w nocy z piątku na sobotę, by potem stać na Błoniach cały dzień w oczekiwaniu na wieczorne spotkanie z papieżem. Ale co tam, w końcu to ich pierwszy osobisty kontakt z Benedyktem XVI. - Wyjechaliśmy w czwartek wieczorem. Ale niczego nie żałujemy - mówi nam Kasia Kmita z Mielna nad morzem. Gdy Jan Pospieszalski, który prowadził spotkanie, ze sceny ogłosił, że na Błonia przyszło 600 tysięcy ludzi, młodzi klaskali sobie wzajemnie.

A potem - choć byli w nastroju zabawowym, śpiewali, tańczyli, skandowali "Be-ne-det-to" - słuchali w skupieniu słów Ojca Świętego. Słuchali, gdy Benedykt XVI pytał: "Jak budować ten dom?" I jak mówił o "domu", czyli życiu: - Głupotą jest budować dom na takim gruncie, który nie daje pewności przetrwania w najtrudniejszych chwilach. Kto wie, może i łatwiej postawić swoje życie na ruchomych piaskach własnej wizji świata, może łatwiej budować bez Jezusowego słowa, a czasem i wbrew temu słowu. Ale kto tak buduje nie jest roztropny, bo wmawia sobie i innym, że żadna burza nie rozpęta się w jego życiu i w jego dom nie uderzą żadne fale.

Pod koniec swego przemówienia często odnosił się do Jana Pawła II wzbudzając entuzjazm młodych. "Dziękujemy" - usłyszał Ojciec Święty. - Kto wierzy w Chrystusa, na pewno nie dozna zawodu - mówił dalej młodzieży.

Gdy zakończył swą homilię, 600 tysięcy ludzi zaśpiewało "Jesus Christ, you are my life" - hymn zeszłorocznych Światowych Dni Młodzieży w Kolonii. Potem skandowali: "Tu es petrus" ("Ty jesteś skałą"). Benedykt XVI długo słuchał śpiewów młodzieży, bił brawa młodym, pozdrawiał wszystkich na scenie. Wzbudził entuzjazm tysięcy osób, gdy serdecznie pochylił się nad małą, kilkuletnią dziewczynką - najmłodszą z wielodzietnej rodziny Stockich, których członkowie wcześniej przemawiali ze sceny - która wyznała przed tłumem: "Kocham Cię, panie Jezu".

Papież nie wyszedł poza scenariusz i przygotowane wcześniej przemówienie. Ale młodym najwyraźniej nie przeszkadzał brak spontaniczności. Wiedzieli, że Benedykt XVI to człowiek, który nie lubi przemawiać bez kartki.

- Mówił pięknie skupiając się na rodzinie - dzieliła się po spotkaniu wrażeniami Monika Gorażdża z Katowic. - Zwracał uwagę, by w naszych domach obecna była atmosfera, która będzie odzwierciedleniem nauki Chrystusa.

Natalia Różańska z Gliwic dodaje: - Budowanie na piasku a nie na skale, o którym mówił papież, to sytuacja, kiedy życie wydaje się takie fajne, ale tak naprawdę się wali - czyli wtedy, gdy w naszych głowach tylko imprezy i zabawa, a zapominamy o szacunku dla rodziców.

Paulina Znajda z Rudy Śląskiej-Goduli zwróciła uwagę na kwestie odwagi wiary: - Ludzie nam zazdroszczą naszej radości, dlatego często boimy się publicznie wyznać wiarę. Benedykt XVI mówił, by to przezwyciężać.

Na koniec spotkania papież pobłogosławił kamień węgielny pod budowę Centrum Jana Pawła II. Większość młodych zostało na Błoniach na noc, spali w namiotach i pod gołym niebem. W niedzielę uczestniczyli we mszy na Błoniach.

Benedykt XVI podziękował i dalej stał w oknie przy Franciszkańskiej 3

Tradycji stało się zadość. Wyraźnie radosny papież pozdrowił w sobotę wiernych z okna Pałacu Arcybiskupów Krakowskich.

Najwytrwalsi zaczęli zbierać się przy Franciszkańskiej zaraz po południu. - W piątek było o wiele mniej ludzi - ocenia Marcin Biegański, 30-latek z Krakowa. W sobotę przyszedł po raz drugi, żałuje, że tak późno, bo stanął daleko w tyle. Po raz pierwszy pod oknem czekał w tym miejscu na papieża w 1979 r., na ramionach taty. - Potem się jakoś nie składało. Dopiero przed rokiem, po śmierci Jana Pawła II znów przyszedłem na Franciszkańską - wspomina.

Na spotkanie z nowym papieżem przyszedł, bo chciał zobaczyć, czy coś zostało z tamtej atmosfery. - To zresztą jedyne miejsce, gdzie jest pewność, że papieża zobaczy się z bliska - dodaje.

Ale w oczekującym tłumie od czasu do czasu dały się słyszeć głosy, że tym razem papież nie wyjrzy przez okno. - Jest zmęczony, a już wczoraj wyszedł do okna - obawiali się niektórzy pielgrzymi. - To po co w oknie ustawiono podest? - próbowali rozproszyć obawy inni. Gdy po godz. 20.30 papamobile z pozdrawiającym Benedyktem XVI wjeżdżał w bramę Pałacu Arcybiskupów, wielki aplauz nie pozostawiał wątpliwości, że papież wkrótce pojawi się w oknie. Tym bardziej, że przypuszczano, że specjalnie spieszył się ze spotkania z młodzieżą na Błoniach, aby zdążyć na Apel Jasnogórski, modlitwę odmawianą o 21.

Nie pomogły jednak wezwania "kardynale, puść papieża" i "dzieci czekają", papież w oknie pojawił się godzinę po przyjeździe na Franciszkańską. Wierni na powitanie zaśpiewali mu "Sto lat". Wyraźnie wzruszony Benedykt XVI nawiązując do spotkania na Błoniach podziękował polskiej młodzieży za świadectwo wiary. Takim świadectwem była dla niego także obecność wiernych na Franciszkańskiej.

Papież zaprosił zebranych na niedzielną mszę świętą, pobłogosławił, życzył dobrej nocy i... dalej stał w oknie. Jego radosna twarz świadczyła o tym, że tak jak jego poprzednik, czerpie wielką radość z takich spotkań. Na przeszkodzie stanęła bariera językowa. Po chwili papież zniknął w głębi pałacu.

Milion osób wysłuchało na krakowskich Błoniach wspaniałego apelu Ojca Świętego

Wzruszającym i jakże mocno brzmiącym apelem do Polaków skończyła się wspaniała niedzielna homilia Benedykta XVI na krakowskich Błoniach: Papież mówił: "Proszę was (...) byście skarbem wiary dzielili się z innymi narodami Europy i świata, również przez pamięć o waszym Rodaku, który jako następca św. Piotra czynił to z niezwykłą mocą i skutecznością". A nieco wcześniej mówił: "Wraz z wyborem Karola Wojtyły (...) wasza ziemia stała się miejscem szczególnego świadectwa wiary (...) Wy sami zostaliście powołani, by to świadectwo składać wobec całego świata." Ta homilia niosła osobiste przesłanie Ojca Świętego i konkretnie kierowana była do Polaków. Była też podsumowaniem pielgrzymki, syntezą hasła "Trwajcie mocni w wierze."

Błonia aż falowały z radości, gdy Benedykt XVI pojawił się w swoim papamobile. Najpierw na telebimie. Ludzie sami wypatrzyli samochód, tymczasem prowadzący ceremonię ksiądz spóźnił się z rozpoczęciem pieśni powitalnej. Wkrótce dla wielu wiernych był na wyciągnięcie ręki. "Grazie padre" - młodzież z Myślenic napisała na ogromnym sztandarze. "Herzlich willkomen" - to z kolei transparent sióstr służebniczek ze Starej Wsi. Ojciec Święty nie zrezygnował z przejazdu między sektorami. W takt potężnie brzmiącego hymnu "Tu es Petrus" przecinał tłumy. Wciąż się uśmiechał. Milion osób z całej Polski i niemal całego świata - Rosjanie z Syberii, Amerykanie, Szwedzi, Niemcy, Francuzi, Ukraińcy, Słowacy. A dziesięć minut później ten milion milczał. Gdy z ołtarza poproszono pielgrzymów o modlitwę i rozważenie słów Jana Pawła II. Trzy minuty ciszy nad milionowym tłumem.

Przybyłem do Polski (...) z potrzeby serca w pielgrzymce po śladach mojego poprzednika. Pragnąłem oddychać powietrzem jego Ojczyzny - mówił papież podczas homilii. A wcześniej: - Z głębokim wzruszeniem sprawuję dziś Eucharystię na krakowskich Błoniach w miejscu, w którym wielokrotnie sprawował ją Ojciec Święty Jan Paweł II. Spotykał się z ludem Bożym podczas liturgii w każdym niemal zakątku świata, ale nie ma wątpliwości, że odprawianie mszy świętej na krakowskich Błoniach było dla niego za każdym razem wyjątkowym przeżyciem. I wreszcie: "Kraków Karola Wojtyły i Kraków Jana Pawła II jest również moim Krakowem. Jest również drogim sercu Krakowem dla niezliczonej rzeszy chrześcijan." Ogromny entuzjazm tłumu. A potem skupienie, gdy Benedykt XVI mówił o istocie wiary: - Wierzyć to (...) znaczy uznać za prawdę to, czego do końca nie ogarnia nasz umysł. (...) Jednak zgoda na takie ograniczenie rozumu nie przychodzi łatwo. I tu wiara jawi się w swoim drugim wymiarze: jako zaufanie osobie - nie zwyczajnej osobie, ale Chrystusowi. Ważne jest, w co wierzymy, ale jeszcze ważniejsze, komu wierzymy." Ojciec Święty kończył poruszającym wezwaniem do wiernych: "Proszę was: byście stojąc na ziemi, wpatrywali się w niebo."

Ojciec Święty mówi do nas
„Również i ja, Benedykt XVI, następca Papieża Jana Pawła II, proszę was:
– byście stojąc na ziemi, wpatrywali się w niebo – w Tego, za którym od dwóch tysięcy lat podążają kolejne pokolenia żyjące na naszej ziemi, odnajdując w Nim ostateczny sens istnienia;
– proszę was, byście umocnieni wiarą w Boga, angażowali się żarliwie w umacnianie Jego Królestwa na ziemi, Królestwa dobra, sprawiedliwości, solidarności i miłosierdzia;
– proszę was w końcu, byście skarbem wiary dzielili się z innymi narodami Europy i świata, również przez pamięć o waszym Rodaku, który jako Następca św. Piotra czynił to z niezwykłą mocą i skutecznością;
– proszę was także, byście pamiętali o mnie w waszych modlitwach i ofiarach, tak jak pamiętaliście o moim wielkim Poprzedniku, bym wypełnił misję powierzoną mi przez Chrystusa.
– Proszę was, trwajcie mocni w wierze! Trwajcie mocni w nadziei! Trwajcie mocni w miłości!”

(Z homilii Ojca Świętego Benedykta XVI na krakowskich Błoniach)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto