MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Beskidy się śmieją

Tomasz Wolff
Przyjeżdżających na narty w Beskidy spotykają niekiedy niespodzianki. zdjęcia: lucjusz cykarski
Przyjeżdżających na narty w Beskidy spotykają niekiedy niespodzianki. zdjęcia: lucjusz cykarski
Strażacka syrena okazała się pomocna w poszukiwaniach starszego mężczyzny, który kilka dni temu zaginął w okolicach Krzyżowej. Ochotnicy włączyli syrenę, żeby ściągnąć do akcji posiłki.

Strażacka syrena okazała się pomocna w poszukiwaniach starszego mężczyzny, który kilka dni temu zaginął w okolicach Krzyżowej. Ochotnicy włączyli syrenę, żeby ściągnąć do akcji posiłki. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania strażaków, goprowców i strażników granicznych. Oprócz gotowych do działania strażaków na miejscu stawił się sam poszukiwany, który kiedyś służył w OSP Krzyżowa. Chociaż zdarzenie wywołało szeroki uśmiech na twarzach wszystkich ratowników, w czasie akcji poszukiwawczej nikomu do śmiechu nie było. Tak jak we wszystkich akcjach.

– Śmiesznie jest dopiero, kiedy mamy pewność, że osobie poszukiwanej albo poszkodowanej nic groźnego się nie stało – mówią ratownicy.

– To prawda, że z niektórych zdarzeń się śmiejemy. To pewna forma odreagowania ludzi, którzy byli w akcji, wyrzucenia z siebie stresu – uzupełnia Jerzy Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR.

Najśmieszniejsze zdarzenie, związane jednak z dramatem, rozegrało się na początku lat 70. Para wybrała się na wycieczkę po Beskidzie Śląskim. Na Trzech Kopcach, między Klimczokiem i Błatnią, narzeczonym zebrało się na amory. Rozłożyli się na polanie. Kiedy byli już tacy „jak ich Pan Bóg stworzył”, na ziemię spadły nogi i tułów. Okazało się, że kilka miesięcy wcześniej w tym miejscu ktoś targnął się na życie i powiesił na drzewie.

– Para tak się wystraszyła, że nie zabierając ubrania zaczęła uciekać. Po około 30 minutach przybiegli do schroniska na Klimczoku. Byli nadzy. Przez kilka minut nie potrafili z siebie wydusić ani słowa. Tak bardzo byli zmęczeni i przerażeni. Dopiero kiedy zostali okryci kocami, opowiedzieli, co ich spotkało – wspomina Jan Łaciak, beskidzki goprowiec.

Naczelnik Siodłak przypomina sobie historię bez tragedii w tle. Kiedyś na Pilsku jeździła narciarka. Jeździła kiepsko, dlatego wezwała na pomoc ratowników. Goprowcy dotarli do poszkodowanej, założyli na miejscu szynę i zwieźli w dolinę. Na dole kobieta sama wstała z akii i powiedziała: „Dziękuję za podwiezienie”.

– Chłopcy trochę się wkurzyli. Wtedy rzekomo poszkodowana w prosty sposób wytłumaczyła im, dlaczego zdecydowała się na taki krok. Stwierdziła, że nie potrafi jeździć na nartach, więc prędzej czy później i tak by się potłukła i potrzebna byłaby pomoc ratowników – wspomina Siodłak.

Jano Śliwka, ratownik z Czantorii, często opowiada historię innej narciarki, która za potrzebą wjechała do lasu. Było to w czasach, kiedy jeździło się w kombinezonach jednoczęściowych. Dziewczyna tak niefortunnie ustawiła się nartami w lesie, że w pewnym momencie zaczęła z niego wyjeżdżać. Oczywiście z gołą pupą. Hamowanie tą częścią ciała na twardym śniegu nie należało do przyjemnych. Skończyło się na ogólnych otarciach.

Nie mniej gorąco było w okolicach Złatnej na Żywiecczyźnie. Z miejscowego ośrodka leczniczo-opiekuńczego wyruszyła wycieczka. Odłączył się od niej jeden z uczestników. Ratownicy szukali go przez całe popołudnie i noc. W środku nocy natrafili na ślady mężczyzny. Ruszyli po nich w nadziei, że za chwilę odnajdą zgubę.

– W pewnym momencie ślad się urywał, jakby tego człowieka zabrał śmigłowiec. Dopiero później okazało się, że wrócił na dół po swoich śladach. Mało tego, schodził tyłem, więc nie było śladu powrotnego. Mężczyzna odnalazł się w Rudzie Śląskiej – uśmiecha się Henryk Dyduch, naczelnik sekcji żywieckiej GOPR.

Ratownicy nie tylko opowiadają śmieszne historie, ale sami bywają bardzo dowcipni.

– Słyszałam wiele razy, że macie wzięcie u kobiet. Jakie podobają się wam najbardziej? – przedstawicielka płci pięknej zagadnęła Jana Łaciaka.
– Puszyste – odpowiedział goprowiec.
– Jak to – puszyste? – nie mogła uwierzyć turystka.
– W zimie dają dużo ciepła, a latem dużo cienia – uśmiechnął się Łaciak.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto