Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Biało-czerwni zdobyli osiem medali ME

Oskar Berezowski
ach.
ach.
Podwójny pech rozbitej Otylii Jędrzejczak Stroje, w jakie firma Diana zaopatruje najlepszą polską pływaczkę, to koszmar. Podczas Mistrzostw Europy w Debreczynie w półfinale 100 m motylkiem kostium pękł po pierwszym ...

Podwójny pech rozbitej Otylii Jędrzejczak

Stroje, w jakie firma Diana zaopatruje najlepszą polską pływaczkę, to koszmar. Podczas Mistrzostw Europy w Debreczynie w półfinale 100 m motylkiem kostium pękł po pierwszym wdechu. 2 min przed wyścigiem finałowym Polka siłowała się z suwakiem. Udało się go zapiąć w ostatniej chwili i Otylia Jędrzejczak rozbita psychicznie wskoczyła do basenu, z którego wyłowiła brązowy medal. Także na trzecim miejscu wyścig na 200 m kraulem zakończył Paweł Korzeniowski.

Rekord Polski nie wystarczył do zdobycia medalu Katarzynie Baranowskiej. W wyścigu na 400 m st. zmiennym czas 4.31,89 pozwolił Polce zająć czwartą lokatę. Kolejne rekordy kraju poprawiła Agata Korc. W półfinale 50 m kraulem uzyskała 24,65 s., w wyścigu finałowym zajęła szóste miejsce, znów w rekordowym czasie (24,52).

W polskiej ekipie mówi się, że w Pekinie Pawła Korzeniowskiego czeka "mission impossible". Były mistrz świata na 200 m delfinem popłynie razem z Michaelem Phelpsem. Amerykanin jest poza zasięgiem nie tylko "Korzenia", który przegrał na swoim koronnym dystansie w sobotę ze zmiennistą Laszlo Csehem (dwa rekordy świata w Debreczynie). Srebrny medal na 100 m st. zmiennym zdobyła w sobotę także Aleksandra Urbańczyk.

Bottom kusi Korc i Gąsiora

Mike Bottom (USA), najwybitniejszy na świecie specjalista od treningu sprinterów: - Dwa lata temu chciałem przyjąć do siebie Łukasza Gąsiora. To chłopak, który już teraz powinien pływać sprint na światowym poziomie. Zamiast tego widzę, że rozdrabnia się na średnich dystansach. Podobnie jest z Agatą Korc. Oboje to takie wyścigowe bolidy, którymi ktoś chce startować po ulicach miast. Teraz pracuję w klubie Gary'ego Halla jr. [10 medali olimpijskich, w tym 5 złotych - red.]. Tam jest miejsce dla najlepszych sprinterów świata. Gdyby wasz związek zechciał, znalazłoby się i Agaty i Łukasza.

Z Aleksandrą Urbańczyk, aktualną wicemistrzynią Europy na 100 metrów stylem zmiennym, rozmawia Oskar Berezowski
Srebrny medal i rekord Polski (1.00,53) osiągnięty w sobotę to pani wielki powrót do europejskiej czołówki?

Mam nadzieję, że na dłużej. Ten wynik podniósł mnie na duchu, bo już różne myśli biegały mi po głowie.

Trzy lata temu zdobyła pani tytuł mistrzyni Europy właśnie na 100 metrów stylem zmiennym. Potem było coraz słabiej, ale zawsze na podium. Czego brakowało do szybkiego pływania?

Złożyło się na to wiele różnych rzeczy. Trafiłam do treningu w ramach kadry, innego, niż doświadczałam w klubie. To było cenne doświadczenie, ale gdzieś się zagubiłam. Często na zawodach byłam bardzo spięta, strasznie chciałam dobrze wypaść. Wciąż nieźle pływałam na krótkim basenie, ale pragnęłam sobie coś udowodnić jeszcze na długim.

Już pani nie chce? Igrzyska są na długim, 50-metrowym basenie.

Jasne, że chcę! Igrzyska to moje wielkie marzenie.

Do Debreczyna przygotowywała się pani głównie pod okiem trenera klubowego Marka Młynarczyka.

To jemu chcę podziękować. Wierzę w niego, ufam, że ma pomysł, jak zrobić ze mnie jeszcze lepszą pływaczkę.

A pani wie, co trzeba poprawić?

Wszystko! Mam spore rezerwy. Z pewnością żabką powinnam lepiej pływać, jeśli chcę powalczyć o miejsce w świecie.

Co już robi pani lepiej?

Odzyskałam czucie wody. Dla pływaka to niesamowicie ważne, by mieć świadomość tego, jak porusza się ciało, jak opływa je woda, czy dobrze leżę na powierzchni, itd. Teraz to wszystko odczuwam podczas wyścigu. Dużo zmieniło się też w mojej głowie. Wiedziałam, że aby zacząć szybciej pływać, powinnam w siebie bardziej wierzyć. Teraz mam w sobie tę pozytywną energię.

Na długim basenie nie idzie pani za bardzo. Może trzeba machnąć na niego ręką i zostać specjalistką od krótkiego, na którym też są mistrzostwa Europy i świata?

Chcę powalczyć o igrzyska w Pekinie. Jeśli to mi nie wyjdzie, wówczas zweryfikuję plany sportowe. Może faktycznie trzeba będzie skoncentrować się na krótkim basenie.

Wierzy pani, że jest w stanie przywozić po kilka medali z takich zawodów jak te w Debreczynie?

Wierzę, że mam duże możliwości, tylko nie potrafię ich do końca wykorzystać.

Teraz odpocznie pani dłużej przed kolejnym sezonem?

Wracamy do Polski i od razu jest Grand Prix w Warszawie. Potem święta i zaraz po nich wylatuję do RPA na zgrupowanie reprezentacji. Nie mam czasu na odpoczynek.



Sawrymowicz królem długiego dystansu

Mateusz Sawrymowicz bez żadnych problemów wygrał swój wyścig na 1500 metrów kraulem. 47 z 50 długości basenu przepłynął praktycznie sam. Rywale byli daleko z tyłu, a Polak szybko stracił rachubę, ile już pokonał metrów. Pędził tak szybko, że musiał spoglądać na tabliczki sędziów pokazujące pokonany dystans.

- Ja wiem, gdzie on się tak spieszył. Na snowboard! Wyścig był w sobotę wieczorem, a w niedzielę o świcie trzeba było jechać do Włoch na deskę - żartował z kolegi Przemysław Stańczyk. Sam jest jednym z największych przegranych tych mistrzostw. Aktualny mistrz świata na 800 m kraulem w Debreczynie dwa razy był czwarty.

Sawrymowicz tymczasem wyrasta na prawdziwą gwiazdę światowego formatu. Gdy wychodził z wody w Debreczynie, to sprawiał wrażenie zrelaksowanego. Jego rywale mieli miękkie nogi, pobledli. Mateusz kilka minut po starcie mówił, że jedyne, co mu dokucza, to gorąco. Jego mięśnie rozgrzały się. I to wszystko.

Fizjologowie od długiego czasu łamią sobie głowę nad tym, jaki jest model mistrza na długim dystansie. Za taki pływacki wzorzec z Sevres uchodził Australijczyk Grant Hackett. Ma prawie dwa metry wzrostu i płuca wielkie jak miechy kowalskie. Mogą one pomieścić 13 litrów tlenu. Płuca normalnego człowieka mają pojemność 5-6 litrów. Hackett nie przegrywał w mistrzostwach świata przez 10 lat. Aż pojawił się chłopak ze Szczecina, który wygląda jak jego słabszy brat.

Mateusz jest 13 centymetrów niższy, a gdy weźmie głęboki wdech, to wciągnie niewiele ponad dziewięć litrów. Tylko że Polak potrafi z każdego mililitra tlenu wykrzesać odrobinkę energii. Gdy 20-latek staje przed dziennikarzami w samych kąpielówkach, widać chudzielca o szerokich barkach. Można odnieść wrażenie, że to wyrośnięty dzieciak. Trenerzy mówią dyplomatycznie, że nie jest atletycznie zbudowany.

Zresztą tę budowę ciała przekuł w ogromny atut. Jego mięśnie każdą cząsteczką tlenu skrzętnie i bardzo mądrze gospodarują podczas wyścigu. Niedawno szczegółowo badano Polaka i okazało się, że to taki chodzący na dwóch nogach precyzyjny silnik samolotu, który po jednym tankowaniu może okrążyć kulę ziemską.

Sawrymowicza tankuje się tlenem. W ogóle można odnieść wrażenie, że on żyje powietrzem, ewentualnie żywi się medalami. Przed ważnym wyścigiem lekarze wkładają mu na noc do nosa plastikowe rurki, by natlenić go maksymalnie. Przed startem znów zakłada maskę i 10 minut wącha bezwonną mieszankę. Ostatni zastrzyk może dostać jeszcze przed wejściem na słupek (z jednorazowego dozownika).

To wzbudza niezdrowe emocje. Jedna z polskich gazet napisała nawet, że biało-czerwoni zostali posądzeni o doping. - Nic o tym nie wiem. Tylko w polskiej prasie czytałem o jakichś oskarżeniach - mówi terapeuta naszej ekipy Paweł Daroszewski. - Nie było żadnego protestu - dodał profesor Bengt O. Erikkson, przewodniczący komisji antydopingowej LEN. Wirtualna afera "Dziennika" wzbudziła nawet uśmiech wśród lekarzy. Gazeta wydawana przez koncern Axel Springer Polska napisała, że poprawia on moc o 40 proc. Tymczasem nie wiadomo, czy poprawia moc choćby o 1 proc.

- Z pewnością poprawia za to regenerację i jest całkowicie dozwolony - dodaje Robert Śmigielski, szef sztabu medycznego naszych pływaków. To on jest prekursorem na skalę światową w natlenowaniu zawodników. Na badaniach Śmigielskiego próbują się wzorować Rosjanie, Chińczycy, Amerykanie i Australijczycy.

Ta regeneracja jest bardzo ważna dla Mateusza. On w wodzie zmienia się w maszynę do wygrywania. Jego fenomen polega na tym, że mógłby koło niego wystartować Hackett, Święty Mikołaj i prezydent George Bush, a Sawrymowicz i tak ścigałby się tylko ze sobą.

- Ma piekielnie mocną psychikę - chwali go trener Drozd. - To fenomen, który mogę porównać tylko do Otylii Jędrzejczak - dodaje Śmigielski, który zna sekret chyba każdej komórki naszych zawodników.

Mateusz ma przed sobą jednak najtrudniejsze zadanie z całej polskiej ekipy. Wkurzony Hackett dyszy żądzą odwetu i zaplanował wielki rewanż w Pekinie. W tym celu już sobie zdążył załatwić zaświadczenie o astmie (można wówczas brać leki ułatwiające oddychanie). Poddaje się także morderczym treningom na wodach otwartych, by do starcia z Polakiem być w życiowej formie.

Finały - sobota:
KOBIETY

400 m st. dowolnym: 1. Laure Manaudou (Francja) 3.57,43

100 m st. zmiennym: 1. Hanna-Maria Seppaelae (Finlandia) 1.00,23; 2. Aleksandra Urbańczyk 1.00,53

50 m st. grzbietowym 1. Sanja Jovanović (Chorwacja) 26,50 (rekord świata)

4x50 m st. zmiennym: 1. Niemcy 1.46,67 (rekord świata)

MĘŻCZYŹNI

1500 m st. dowolnym: 1. Mateusz Sawrymowicz 14.24,54; 2. Gergo Kis (Węgry) 14.29,58; 3. Federico Colbertaldo (Włochy) 14.31,31; 4. Przemysław Stańczyk 14.40,04

100 m st. dowolnym: 1. Alain Bernard (Francja) 46,39

200 m st. motylkowym: 1. Laszlo Cseh (Węgry) 1.51,55; 2. Paweł Korzeniowski 1.51,61

50 m st. klasycznym: 1. Oleh Lisohor (Ukraina) 26,75


Z Mateuszem Sawrymowiczem, mistrzem Europy na 1500 m, rozmawia Oskar Berezowski

Gdyby ktoś w styczniu tego roku powiedział panu, że będzie mistrzem świata i Europy, a nawet wygra plebiscyt Swimming Magazine na najlepszego pływaka świata, to by Pan uwierzył?

Chyba nie. Zrobiłem więcej, niż zakładałem, choć znałem swoją wartość. Przygotowywałem się do sezonu z myślą o walce o medal w Australii. Wydawało się, że złoty był zarezerwowany dla Grant Hacketta, który na 1500 metrów nie przegrał od 10 lat, ale jak widać i tacy ludzie kiedyś przegrywają. Jestem bardzo zadowolony z tego, co dokonałem przez rok, ale najważniejsze dopiero przede mną. Te tytuły to czas przeszły, liczy się to, co pokażę w następnych zawodach.

Jednak w Debreczynie na słupku stawał pan jako murowany faworyt. Porażka nie byłaby zwykłym potknięcie, tylko wielką klęską pływaka światowego formatu.

Nie przesadzajmy. Nie rozważałem jednak w ogóle porażki. Spałem w miarę spokojnie, przed startem 10 minut wdychałem tlen i w drodze na słupek wiedziałem, że solidnie trenowałem. Nie miałem powodów do zdenerwowania.

Pobił pan rekord Polski (14.24,54) aż o cztery sekundy. To także trzeci wynik wszech czasów. %07Czy coś jeszcze trzeba do szczęścia?

Jurija Priłukowa.

Jak to?

Rosjanin jest rekordzistą Europy. Z nim chciałem powalczyć, ale nie przyjechał na mistrzostwa.

Miał pan jeszcze zapas sił?

Chcąc rywalizować z Priłukowem, trzeba pływać o osiem sekund szybciej.

Dałem z siebie dużo, ale nie wszystko. Przez większą część dystansu sam dyktowałem tempo. Może gdyby Jurij był na torze obok, to wszystko potoczyłoby się inaczej, ale wolę nie gdybać.

Trener Mirosław Drozd czasem dokucza, mówiąc, że jest pan gwiazdą. Trzeba być przygotowanym na kolejne żarty?

On też czasem robi z siebie gwiazdę! Mówiąc poważnie, to dobrze się rozumiemy i potrzebny jest ktoś taki, kto trzyma rękę na treningach, pilnuje, planuje, analizuje. Trener jest świetnym fachowcem. Ma przecież drugiego mistrza świata - Przemka Stańczyka. Kasia Baranowska to europejska czołówka stylu zmiennego. Słucham się go, bo chcę cały czas robić postępy.

W czym są największe rezerwy?

W mojej konkurencji ogromnie ważna jest wytrzymałość. Sporo mogę zyskać, poprawiając nawroty. Na krótkim basenie trzeba zrobić ich 59 - jak przy każdym urwie się część sekundy, to naprawdę jest o co walczyć na treningach.

Specjaliści Międzynarodowej Federacji Pływackiej uznali pana za najpewniejszego kandydata do złotego medalu w Pekinie. Czuje pan presję?

Nie. Robię swoje, poprawiam rekordy życiowe i to się liczy.

Akurat w pana przypadku rekord życiowy w Pekinie to nie będzie najważniejszy rezultat.

Zgoda. Jadę tam po medal.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto