Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Byłemu księdzu prokuratura zarzuca oszukanie 16 tysięcy osób

grażyna kuźnik
Zdjęcie Krzysztofa K. z czasów kapłańskich przysłali nam zbulwersowani Czytelnicy 
po sobotniej publikacji E o firmie Prestige. Były ksiądz prowadzi obecnie pub w Tychach.
Zdjęcie Krzysztofa K. z czasów kapłańskich przysłali nam zbulwersowani Czytelnicy po sobotniej publikacji E o firmie Prestige. Były ksiądz prowadzi obecnie pub w Tychach.
Krzysztof K. z Bierunia zawsze miał wielki wpływ na ludzi. Potrafił ich przekonywać do swoich racji. Jako księdzu szło mu o wiele łatwiej. Później, gdy już nie był księdzem, nadal wykorzystywał umiejętności z czasów ...

Krzysztof K. z Bierunia zawsze miał wielki wpływ na ludzi. Potrafił ich przekonywać do swoich racji. Jako księdzu szło mu o wiele łatwiej. Później, gdy już nie był księdzem, nadal wykorzystywał umiejętności z czasów powołania. Tak twierdzą pokrzywdzeni. Potrafi przecież pięknie mówić. Był wikarym w tyskim kościele pw. Marii Magdaleny. Teraz nie chcą go tam jednak wspominać.

- Przysłał go nam biskup, nie miałem nic do powiedzenia. Później zrzucił sutannę i już nic nas nie obchodzi - powiedział DZ zdenerwowany proboszcz.

W Bieruniu Starym ludzie pamiętają młodego, ambitnego księdza K. Niektórym z nich dawał śluby, chrzcił ich dzieci. Cenił sobie jednak wyżej uroki życia i w połowie lat 90. zrezygnował ze stanu duchownego. Szukając sposobu na życie, Krzysztof K. założył firmę w systemie argentyńskim Prestige, przekształconą później w Inwestora. Obie, zdaniem Prokuratury Rejonowej Katowice Wschód, naciągnęły klientów na 20 mln zł.

To największa sprawa tego typu w Polsce. Jeszcze w czerwcu akt oskarżenia trafi do sądu. Po raz pierwszy oskarżenie w sprawie "argentyny" skierowane zostało przeciwko konkretnej osobie. Były ksiądz, który przez kilka lat korzystał z ludzkiej nędzy i łatwowierności, będzie odpowiadał za oszustwa i naruszenie prawa bankowego. Jego wspólnik Marian M., gangster z Sosnowca, już siedzi. Został skazany za oszustwa, czerpanie zysków z nierządu, rozprowadzanie narkotyków, zastraszanie. Klientami firm K. i M. byli ludzie najbiedniejsi. Obiecywali im szybkie kredyty po wpłacie wysokiej prowizji i kilku rat. Nie dostawali ani kredytów, ani zwrotu pieniędzy. Wielu straciło wszystko.

- Śledztwo trwało prawie rok, ale wkrótce sprawę zakończymy - podkreśla prokurator rejonowa Elżbieta Cichy. - Mamy dowody na to, że Krzysztof K. oszukał i doprowadził do niekorzystnego rozporządzenia mieniem 16.000 ludzi. Działał na wielką skalę w całym kraju.
- Miał głowę do interesów - komentuje jeden z bieruńskich sąsiadów - i teraz żyje jak pan. Ma piękną rezydencję w Pszczynie i wielką knajpę koło tyskiej Piramidy.

Były ksiądz nie poczuwa się do winy. - Działałem zgodnie z przepisami i nie miałem bezpośredniego kontaktu z klientami. Od tego byli moi specjalnie przeszkoleni pracownicy - wyjaśnia.


Konsorcja nie przyniosły mi wielkiego majątku. Mam kłopoty z utrzymaniem rodziny. Boję się o los czwórki dzieci - mówi były ksiądz Krzysztof K., którego prokuratura oskarża o oszukanie 16.000 ludzi. Zdaniem prokuratorów, jego "argentyńskie" firmy w krótkim czasie wzbogaciły się o 20 mln zł. Gdzie jest ta fortuna? Nie wiadomo.

Właściciel konsorcjów Prestige i Inwestor w sierpniu 2003 roku został zatrzymany przez katowicką prokuraturę. Siedział kilka miesięcy. Ale K. uważa, że udało mu się wyjaśnić większość zarzutów. Zapewnia, że działał zgodnie z prawem.

- Żałuję, że zakładałem te konsorcja, to był fatalny krok. Ale nie żałuję innych życiowych decyzji. Kiedyś byłem dobrym księdzem, a dzisiaj jestem dobrym mężem i ojcem - mówi sugestywnie trzydziestoparoletni mężczyzna. Ma ujmujący, ciepły głos. - Czuję potrzebę zwierzeń - dodaje po chwili.


Drugie oblicze księdza

Urodził się w Bieruniu Starym, mieszkał z rodzicami koło kościoła. Rodzina była wierząca, dlatego nikogo nie zdziwiło, gdy syn został księdzem. Sąsiedzi pamiętają Krzysztofa jako dobrego syna, oddanego kapłana i lubianego duszpasterza. Parafianie do niego lgnęli. Był przykładem dla innych. Ale chodziły słuchy, że ksiądz ma drugie oblicze. Że kobiety nie są mu obojętne. I pieniądze.

- Wiem, że jest oskarżony - mówi niechętnie bieruński farorz. Odwiedził krewnego Krzysztofa K. Obaj nie są rozmowni. - Był wikarym w różnych miastach. Nie znaliśmy się, nie przyjaźniliśmy. Różnie się o nim mówi, ale gdzie jest prawda?

Młody wikary trafił na parafię do Chorzowa, a także do tyskiej Marii Magdaleny. Duchowni solidarnie milczą. Proboszcz Marii Magdaleny po kilku słowach rzuca słuchawkę. Przyznaje jednak, że K. był wikarym i że na pewno nie był to jego wybór. Ksiądz nie chce, żeby zła sława K. rzucała cień na plebanię.

- Jeśli ksiądz zrzuca sutannę, to później nas już nie interesuje. Grzeszy na własny rachunek i nie możemy za niego brać odpowiedzialności. Pytanie o tego pana uważamy za niestosowne i żadnych komentarzy nie będziemy udzielać - wyjaśnia przedstawiciel Kurii Metropolitalnej w Katowicach.
Krzysztof K. porzucił stan duchowny w 1995 roku. Dla wielu osób to był szok.


Awans w przekrętach

- Nie chciałem być księdzem i ojcem jednocześnie - tłumaczy K. - To się zdarza, ale ja tak nie chciałem. Byłem dobrym księdzem. Teraz jestem dobrym ojcem. Wszystko, co robię, robię dla moich dzieci.

Byłemu księdzu ciężko było znaleźć pracę. K. trafił do korporacji InCo w Tychach, działającej w systemie argentyńskim. Szybko się zorientował, o co tam chodzi i stał się cennym nabytkiem.

- Jeden wielki przekręt i wstyd. Oszukiwanie w żywe oczy. Błyskawicznie awansowałem, zostałem dyrektorem i dowiedziałem się, na czym polega system. Byłem świetny w swojej pracy - opowiada.

InCo ma na sumieniu kilka tysięcy zawiedzionych klientów. Krzysztof K. podpisywał zawiadomienia o fikcyjnych aktach przydziału i ponaglenia finansowe. Był niezastąpiony w przekonywaniu klientów, że nie mają racji.
- Dawał mi ślub, a potem oszukał w InCo - opowiada mieszkanka Bierunia. - Znałam go od dziecka, szanowałam, był dla mnie autorytetem. Co powiedział, święte. A potem bez sumienia okłamał i wyłudził ostatnie pieniądze. Do dzisiaj nie mogę się z tym pogodzić.

K. twierdzi, że praca w InCo przynosiła mu pieniądze, ale i stresy. Kłamstwo to nie jest łatwy chleb.
- Postanowiłem założyć własne konsorcjum. Takie, które nie będzie nabierać ludzi. Chciałem dla nich zrobić coś dobrego - zapewnia.


Uczciwość bierze w łeb

Do spółki zaprosił Mariana M. z Sosnowca, gangstera. M. siedzi teraz w więzieniu.

- Nie miałem własnych funduszy, żeby zakładać firmę. Tyle biur, to są ogromne koszty. Natomiast Marian miał pieniądze, chciał pomóc. Nie byliśmy przyjaciółmi. Poznałem go w InCo, był jednym z klientów.
M. szybko pojął, że firmy argentyńskie to łatwe pieniądze, w dodatku zgodne z przepisami. Potrzeba tylko tupetu i bezwzględności. Chętnie wszedł w układ z byłym księdzem.

Kapitał zakładowy spółki Prestige, założonej w 2000 roku, wynosił 4.000 zł. W roku powstania spółka liczyła 9 punktów, zamierzała otworzyć 30 kolejnych.

Człowiek oskarżany o największe oszustwo w Polsce, szacowane na 20 mln zł, skarży się teraz, że ma kłopoty finansowe. Mieszka co prawda w pięknym domu, ma bar pod tyską Piramidą, ale uważa, że niczego się nie dorobił.
- Firmy splajtowały. Musiałem utrzymywać rzeszę pracowników, płacić koszty utrzymania biur, szkoleń. Miałem 80 punktów. To straszne pieniądze. A pracowników i tak nie upilnowałem, bo to oni wprowadzali w błąd klientów, obiecując im nie wiadomo co. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Po zakończeniu procesu nigdy już za taką działalność się nie wezmę. Innym też odradzam. Ludzie nie dadzą żyć, bo nie mają zrozumienia dla konsorcjów.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Byłemu księdzu prokuratura zarzuca oszukanie 16 tysięcy osób - Wisła Nasze Miasto

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto