MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Bywało już lepiej

(mal)
Rodzice wspominali, że po wojnie przyjeżdżali do nich wczasowicze. Bywali rok w rok, mieszkali czasem przez całe wakacje, przyjaźnili się z naszą rodziną - wspomina Dorota z Milówki.

Rodzice wspominali, że po wojnie przyjeżdżali do nich wczasowicze. Bywali rok w rok, mieszkali czasem przez całe wakacje, przyjaźnili się z naszą rodziną - wspomina Dorota z Milówki. XXI wiek nieco odmienił sposób organizowania wczasów w gospodarstwach, a przedmiot agroturystyka jest nauczany w szkołach średnich czy wyższych o profilach rolniczym i turystycznym. Czy agroturystyka, która kilka lat temu nabrała na Podbeskidziu rozmachu, nadal cieszy się popularnością?

- Nie muszę się reklamować - przyznaje Grażyna z Korbielowa. - Przyjmuję u siebie wczasowiczów już kilka ładnych lat i to na ogół stali bywalcy albo też ich znajomi. Najlepiej działa jako promocja poczta pantoflowa. Kwatery agroturystyczne Grażyny nie do końca spełniają wyobrażenia gości o agroturystyce, bo w jej gospodarstwie nie ma hodowlanych zwierząt. Ale nosi się zamiarem ich kupna być może już w przyszłym sezonie.

- Obok jest stadnina koni, organizujemy wycieczki, przejażdżki kuligiem w zimie, pieczenie prosiaka. Jedzenie też jest domowe, ekologiczne. W tym roku już mam wszystko zarezerwowane, dzwonili znajomi. Z niektórymi zawiązaliśmy głębokie przyjaźnie, a niektórzy są nam bardziej bliscy niż sama rodzina - mówi pani Grażyna.

W Łaciakówce w Mesznej pomieszczą się trzy, cztery rodziny. Gospodarstwo agroturystyczne od ub. roku prowadzą Urszula i Franciszek Łaciakowie. - Mamy krówkę, mleczko, sery i jajka, żona i córki gotują swojskie dania. To dla gości nie lada atrakcje. Nikt się u nas nie nudzi - mówi Franciszek Łaciak. Potwierdza też zdanie Grażyny z Korbielowa, że zainteresowanie agroturystyką płynie z centrum i północy Polski. - Ślązaków u nas jak na lekarstwo - dodaje.

Helena Dusza-Malec sama prowadzi gospodarstwo w Jeleśni, które zyskało już odpowiednie certyfikaty. U niej jednak interes nie kręci się tak jak dawniej. - Ci, którzy wyjeżdżają, dorobili się już pewnego statusu majątkowego i polskie klimaty ich nie interesują. Wybierają zagranicę - przyznała.

Andrzej Krzus i jego żona prowadzą od trzech lat piękne agroturystyczne gospodarstwo w Wojtatówce (Żabnica). Głównym motorem jego działalności są konie pod siodło, mają też krowy, króliki, drób, organizują imprezy w górach i na miejscu przy grillu. W 2001 roku wygrali konkurs pod patronatem ministra rolnictwa pod hasłem Zielone Lato organizowany dla agroturystycznych gospodarstw. W tym roku turystów u nich jak na lekarstwo.

- W zeszłym roku było o wiele lepiej, ponoć w tym sierpień ma być lepszy. Na razie miałem tylko kilku gości. Chyba brak pracy i pieniędzy robi swoje - przyznał Krzus.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak kupić dobry miód? 7 kroków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto