MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Co siedzi w głowie Pawła Janasa

Rafał Musioł, (ag)
Fot. Piotr Nowak/ Fotorzepa
Fot. Piotr Nowak/ Fotorzepa
Sam szkoleniowiec nie był chętny do zwierzeń, więc spróbujmy odpowiedzieć za niego, co tak naprawdę mogło się wydarzyć tamtej gorącej poniedziałkowej nocy.

Sam szkoleniowiec nie był chętny do zwierzeń, więc spróbujmy odpowiedzieć za niego, co tak naprawdę mogło się wydarzyć tamtej gorącej poniedziałkowej nocy.

TEORIA 1, czyli za dużo bąbelków

Uroczyste ujawnienie składu, w jakim Polacy pojadą do Niemiec, miało miejsce w pubie w hotelu Marriott. Selekcjoner jako jeden z niewielu osób został wpuszczony do lokalu grubo przed godziną 20. I od momentu wejścia raczył się colą - na to przynajmniej wskazywał kolor napoju - z lodem. Szklaneczki nie wypuścił nawet podczas odczytywania nazwisk piłkarzy. Lekarze od dawna zwracają uwagę na niekorzystny wpływ nadmiaru napojów gazowanych na organizm. Czyżby dostali do ręki kolejny argument w tej batalii?

TEORIA 2, czyli mundial niewidka

Autorska kadra Janasa na pewno ma jedną zaletę: z małymi wyjątkami jest perspektywiczna. Być może selekcjoner, który często narzeka na niewielką liczbę gier towarzyskich, postanowił potraktować mistrzostwa świata jak nic nie znaczący epizod, jak poligon doświadczalny. Bo co tam mundial, skoro przed nim już czterech trenerów wprowadzało biało-czerwonych na salony, zdobywając nawet medale. Jedyną szansą na zapisanie nowej karty w historii polskiej piłki jest wywalczenie awansu do mistrzostw Europy, więc mecze z Ekwadorem, Niemcami i Kostaryką stanowią po prostu znakomity punkt wyjścia do budowy reprezentacji na rozpoczynające się jesienią kwalifikacje.

TEORIA 3, czyli zdalne sterowanie

Za wielką szkodę trzeba uznać fakt, że przy nazwiskach powołanych piłkarzy nie umieszcza się - wzorem grup kolarskich - nazw sponsorów lub nazwisk menedżerów. A mogłaby to być lektura niezwykle interesująca. Większość niespodziewanych nominacji najbardziej ucieszyła bowiem jednego "menago". Czy posiadł on rzadką umiejętność sterowania na odległość umysłem selekcjonera, czy też ma po prostu talent do wynajdywania czarnych koni polskiej piłki? A powołania po prostu potwierdzają słuszność jego wyborów, co okaże się pewnie już niebawem.

TEORIA 4, czyli na złość babci

Janas konsekwentnie podkreśla, że nie czyta gazet. Trudno jednak przypuszczać, by w dobie wszechobecnych mediów udało mu się tak szczelnie odizolować od krytycznych komentarzy. Niewątpliwie wie, że np. Tomasz Frankowski to w dużej mierze właśnie odkrycie dziennikarzy, za którymi szkoleniowiec nie przepada, w najlepszym przypadku traktując ich jako zło konieczne. Okazja do wyrównania rachunków, w myśl zasady na złość babci odmrożę sobie uszy, była w poniedziałek wręcz wymarzona... Tyle, że w podobnej sytuacji postawił także swoich najbliższych współpracowników, którzy wyglądali na jeszcze bardziej zszokowanych rozwojem akcji niż osoby postronne.

TEORIA 5, czyli totolotek

To chyba najbardziej szalona i najbardziej przerażająca z koncepcji. Uwagę osób obecnych na sali i siedzących przed telewizorami zwrócił fakt, że Janas nie posiadał żadnej kartki mogącej służyć mu za ściągę. Na ekranie pojawiało się tymczasem wiele twarzy zawodników stanowiących szeroką kadrę. Niewykluczone więc, że wpływ na ostateczne nominacje miał wyraz twarzy piłkarzy, jakość zdjęcia, czy też jego położenie na planszy.

TEORIA 6, czyli show musi trwać

Selekcjoner kilkakrotnie podkreślał, że cała ceremonia została przygotowana na zlecenie (w domyśle - za pieniądze) Polsatu. Stacja telewizyjna dyktowała warunki, nakazywała utrzymanie składu w tajemnicy i skrupulatnie sprawdzała słupki oglądalności. Taka atmosfera wyjątkowego wydarzenia i poczucia niezwykłego wtajemniczenia mogła mieć wpływ na psychikę Janasa, który nagle poczuł obce mu dotychczas powołanie do roli gwiazdy medialnej. A przecież nawet on doskonale wie, że w takich sytuacjach najcenniejsza jest umiejętność stworzenia niezwykłej dramaturgii i niespodziewanych zwrotów akcji. A w ramach bonusu za złamanie miliona kibicowskich serc będzie mógł liczyć co najmniej na zaproszenie do programu Ewy Drzyzgi, bądź też w dalszej przyszłości wybrać się gratis do Anglii w ramach audycji "Przebacz mi".

TEORIA 7, czyli płatki róży

Opiekun kadry jest tylko człowiekiem. Jednych lubi bardziej, innych mniej, a jeszcze innych wcale. Na przykład Grzegorz Rasiak zawsze mógł patrzeć z góry na Tomasza Frankowskiego nie tylko ze względu na swój wzrost. Czym jednak podpadł Jerzy Dudek? Może selekcjoner bawił się w poniedziałek płatkami róży, wróżąc sobie w rytm: tego kocham, tego nie lubię, a tego odrzucę? Bo pytanie o rozbijanie grup rozrywkowych bądź klubowych Janas "skasował" publicznie. Są też tacy, którzy twierdzą, że postanowił po prostu zrobić na złość Krystynie z gazowni i pani Goździkowej.

TEORIA 8, czyli tak musiało być

A może w tych wszystkich wydarzeniach nie było nic niezwykłego, bo Janas po prostu pozostał sobą? Przecież od początku swojej pracy uwielbiał eksperymenty, na prawo i na lewo rozsyłał zaproszenia na mecze towarzyskie, powoływał i skreślał, dzwonił i zapominał, obce mu było poczucie wdzięczności czy lojalności wobec zawodników. Bił rekordy pod względem liczby testowanych piłkarzy, rozsypywał klocki po to, by ponownie je bardziej lub mniej udanie złożyć. Dlaczego więc tym razem miało być inaczej?

TEORIA 9, czyli genialne objawienie

Ewentualne rozwinięcie tego punktu będzie możliwe dopiero podczas mistrzostw świata.

Kto miał nosa?

Paweł Janas nie jest pierwszym polskim selekcjonerem, którego kadrowe decyzje przy okazji finałów MŚ wzbudziły kontrowersje, ale pierwszym, który pozbawił prawa występu w nich tak licznej i zasłużonej grupy zawodników.

Kazimierz Górski zabrał na finały MŚ w 1974 roku (wywalczyliśmy wtedy trzecie miejsce) wszystkich zawodników, którzy mieli decydujący wpływ na awans, ale już podczas samych finałów przemeblował pewną, zdawało się, wyjściową jedenastkę. I tak, zamiast Mirosława Bulzackiego, znalazł się w niej ledwie 20-letni Władysław Żmuda, w miejsce Lesława Ćmikiewicza wskoczył Zygmunt Maszczyk, a w ataku Andrzej Szarmach zajął miejsce bohatera z Wembley, Jana Domarskiego. Zwycięstwo w pierwszym spotkaniu MŚ nad Argentyną (3:2) natychmiast zamknęło usta oponentom.

W 1978 następca Górskiego, Jacek Gmoch, regularnie usuwał w cień Włodzimierza Lubańskiego. Do dziś interpretuje się to jako przejaw zagubienia selekcjonera. A mieliśmy wtedy bodaj najlepszy zespół w historii polskiego futbolu.

W 1982 roku uznania Antoniego Piechniczka nie znalazł Andrzej Szarmach. Medialna awantura trwała tylko do końca rywalizacji grupowej, bo później piłkarze grali jak z nut i znów zajęli trzecie miejsce. Czy z Szarmachem gralibyśmy w ścisłym finale? Można powątpiewać.

W 2002 roku Jerzy Engel usunął z kadry na mundial Tomasza Iwana, w którego obronie stanęło wielu starszych zawodników, bez skutku zresztą. Ale nawet z nim najpewniej piłkarze i tak pakowaliby walizki po trzech meczach w grupie.

Na Mundial jadą:
(kliknij by wyświetlić sylwetkę)

Marcin Baszczyński - obrońcaJacek Bąk - obrońcaArtur Boruc - bramkarzPawer Brożek - napastnikDariusz Dudka - obrońcaŁukasz Fabiański - bramkarzSeweryn Gancarczyk - obrońcaPiotr Giza - pomocnikDamian Gorawski - pomocnikIreneusz Jeleń - napastnikMariusz Jop - obrońcaKamil Kosowski - pomocnikJacek Krzynówek - pomocnikTomasz Kuszczak - bramkarzMariusz Lewandowski - obrońcaSebastian Mila - pomocnikArkadiusz Radomski - pomocnikGrzegorz Rasiak - napastnikEuzebiusz Smolarek - pomocnikRadosław Sobolewski - pomocnikMirosław Szymkowiak - pomocnikMichał Żewłakow - obrońcaMaciej Żurawski - napastnik • Pokaż wszystkich
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zgadnij kto to? Sportowe gwiazdy jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto