Przedpokój w mieszkaniu Izoldy Kwiek ma wymiary 8,5 na 3,5 metra. Duży, nic dziwnego, że często robi za scenę. To najlepsze miejsce do prób. Nawet jak się ktoś za bardzo rozpędzi w tańcu, to najwyżej wyląduje w pokoju telewizyjnym. Bo jak tańczy Tabor, to grają emocje - oczy zamknięte, radość na twarzy, zapomnienie w muzyce, wir, szaleństwo, zabawa.
Tabor ma już prawie 25-letnią historię. Izolda Kwiek - człowiek instytucja, poetka, tancerka, od 40 lat mieszkająca w Orzegowie - patrzy na swego dorosłego już syna Rustama i przypomina sobie, jak wychowywał się na scenie.
- Tańczyła, grała i śpiewała cała rodzina - mówi Izolda Kwiek. - W latach dziewięćdziesiątych to nawet 27 osób stało na scenie. Jeździliśmy z występu na występ, jakaż ja byłam szczęśliwa.
Jednak pewnego dnia zdała sobie sprawę, że brakuje ludzi do zespołu. Rodzina rozjechała się - głównie do Niemiec. Koniec występów? Minęło kilka lat, aż Izolda Kwiek zdecydowała: nie może ot tak porzucić takiej tradycji.
- Zaczynamy jeszcze raz - mówi teraz rozpromieniona jak nigdy.
Zbiera na nowo zespół, szuka sali, wie, że może liczyć na miejsce do prób w Chorzowie i Rudzie Śląskiej. Gdy ma nastrój - a ma bardzo często - próbują w domu. Wtedy właśnie przedpokój robi za scenę, wnuczęta - 9-letnia Dżeni albo piętnastomiesięczny Dorino - tańczą do rytmu, a pod oknami domu w Orzegowie gromadzą się sąsiedzi chcący posłuchać cygańskiej muzyki.
- Brat na akordeonie, mąż na gitarze, ktoś inny na organach i wszystko hula na całego - dodaje Izolda.
Jak określiłaby taniec? Czym on jest dla romskiej rodziny? Co to znaczy zatracić się w tańcu? - To radość - mówi krótko Izolda. - Nic tylko radość, żywioł. Nikt nie czuje muzyki i tańca tak jak my. Mamy to we krwi, choć brzmi to jak banał.
Tabor zacznie występować jeszcze w tym sezonie. Izolda chciałaby znów poprowadzić swoją roztańczoną rodzinę ku wielkim owacjom publiczności. Na pewno dadzą kilka darmowych koncertów, by się przypomnieć. W Rudzie Śląskiej, Chorzowie, Katowicach, Tarnowskich Górach. To będzie prawdziwy cygański folklor, nie plastikowe granie na syntezatorze rodem z wakacyjnych kurortów.
- A ja będę w czerwieni - mówi Izolda - bo każdy Rom kocha czerwień. Z dodatkiem złota. Bo czym jest romskie życie bez tańca, czerwieni i złota?
Zdjęcia: arkadiusz gola
Jak wyprać kurtkę puchową?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?