Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cytrusy z importu tańsze od naszych jabłek

Mariusz Urbanke
Kupiec musi się dziś ćwiczyć niczym makler na giełdzie towarowej w Londynie czy Nowym Jorku. - No bo kto by pomyślał, że importowane pomarańcze będą tańsze od polskich jabłek, a szynka od żółtego sera - mówi Włodzimierz ...

Kupiec musi się dziś ćwiczyć niczym makler na giełdzie towarowej w Londynie czy Nowym Jorku. - No bo kto by pomyślał, że importowane pomarańcze będą tańsze od polskich jabłek, a szynka od żółtego sera - mówi Włodzimierz Banyś, który wraz z żoną Haliną prowadzi pięć sklepów pod marką Market AGA w Sosnowcu.

Banyś nie od dziś jest handlowcem - zakładał pierwszy sklep 17 lat temu - ale takich anomalii rynkowych jak dziś nie pamięta. - Byłem w wielu sadach, nie wszystkie jabłonie przemarzły, a mimo to cena dobrych jabłek nie spada poniżej 3 złotych - opowiada. - W ubiegłym roku były o połowę tańsze. W tym roku w tej cenie są pomarańcze. Sprzedaję je po 1,4 złotego i widzę, że ludzie biorą je zamiast naszych owoców.

Jeszcze dziwniej jest na rynku mleka. - Sery już są bardzo drogie, ale mam sygnały, że w przyszłym roku ich cena przekroczy 30 złotych za kilogram, co oznacza, że będą droższe od szynki - mówi Banyś.

Potwierdzają to eksperci, z którymi rozmawialiśmy. - Unijne limity dotyczące produkcji mleka narzucone Polsce są śmiesznie małe - mówi Danuta Kowalczyk, prezes Spółdzielni Mleczarskiej "Biel-Ser" w Bielsku-Białej i członek Rady Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich.

W Traktacie Akcesyjnym Polska otrzymała zaledwie 8,5 mln ton limitu produkcji mleka, obecnie - po interwencjach polskiego rządu - dysponuje kwotą ponad 9 mln ton. - To o co najmniej 3 mln ton za mało - podkreśla prezes Kowalczyk.

I dlatego mleka na polskim rynku brakuje. - Unijni eksperci źle oszacowali zapotrzebowanie na wyroby mleczarskie - i stąd cały problem - mówi Jan Gaweł, który też zasiada w Radzie Krajowej ZSM.

Bardzo duży jest eksport z Unii do Afryki i Azji. Koncerny wręcz wydzierają sobie każdą kroplę mleka. - Na rynek niemiecki weszła szwedzka Arla, która skupiła wszystko, co się dało od dużych gospodarstw - mówi prezes Kowalczyk. - A Niemcy weszli na nasze zachodnie tereny i podbijając ceny.

Włodzimierz Banyś musi umieć znaleźć się na tym trudnym rynku. Jak sobie radzi? - Najlepszy sposób, to mieć zawsze świeży towar w dobrej cenie - mówi.

Mięso - od sprzedaży którego zaczynał przed laty - sprowadza z okolic Żarek czy Myszkowa, bo tam nadal jest dużo dobrych gospodarstw. - Jeździmy też sami po warzywa - mówi. - Klient musi widzieć, że również w ten sposób o niego dbamy.

Kolejna tajemnica dobrego handlowca, to obsługa z uśmiechem. - Mam dobrych i sprawdzonych pracowników, są tacy, którzy pracują u nas od lat - na nich zawsze można liczyć - dodaje.

A ostatnia recepta - ale równie ważne - to promocyjne ceny. - Dziś, gdy wszystko z dnia na dzień drożeje, większość klientów patrzy na to, ile towar kosztuje - mówi Banyś. - Niektórzy odwiedzają kilka sklepów tylko po to, żeby porównać ceny. Dlatego codziennie musimy się starać, żeby mieć towar dla każdego - zarówno tego klienta, który chce kupić dziesięć dekagramów sera, jak i tego, który kupuje kilogram szynki.

Kupiec roku

Włodzimierz Banyś, wraz z żoną Haliną zdobył tytuł "Polski Kupiec Roku 2007". To najwyższy laur w plebiscycie, który organizuje Stowarzyszenie im. Eugeniusza Kwiatkowskiego.

Pierwszym etapem tego konkursu są eliminacje regionalne. Nasza redakcja w tym roku ponownie jest współorganizatorem tego cenionego przez kupców konkursu - o tytuł "Śląskiego Kupca Roku".

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto