Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czas dla oszczędnych

JAROSŁAW LATACZ
infografika: ŻANETA MIKOŁAJCZYK
infografika: ŻANETA MIKOŁAJCZYK
W ciągu ubiegłych kilku miesięcy w Polsce można było nieźle zarobić. Zadowoleni są przede wszystkim posiadacze jednostek funduszy inwestycyjnych, które kupują akcje spółek z warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych.

W ciągu ubiegłych kilku miesięcy w Polsce można było nieźle zarobić. Zadowoleni są przede wszystkim posiadacze jednostek funduszy inwestycyjnych, które kupują akcje spółek z warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Lepiej niż na lokatach bankowych zarobili ci, którzy kupili euro. Stracili posiadacze amerykańskich dolarów.

Warszawski Indeks Giełdowy w ciągu ostatnich sześciu miesięcy wzrósł o ponad 22,6 procent. Jeszcze więcej zarobić można było inwestując w akcje mniejszych spółek, często lekceważonych do tej pory przez wielkich inwestorów.

- Warszawski Indeks Rynku Równoległego wzrósł od początku roku o ponad 47 procent - mówi Jakub Sierka z Beskidzkiego Domu Maklerskiego. - Widać już, że drobni inwestorzy, którzy wcześniej odchodzili od inwestowania w akcje, zaczynają się znowu pojawiać w naszych biurach.

Ciche do niedawna salki przeznaczone dla inwestorów w biurach maklerskich teraz na powrót stają się gwarne. Problem polega jednak na tym, że nie wiadomo, jak długo potrwa jeszcze hossa. Analizując przyczyny ostatnich wzrostów analitycy wskazują, że najważniejszym impulsem do wzrostów było pojawienie się na naszym parkiecie dużych inwestorów zagranicznych. Przestraszeni kłopotami, które przeżywa gospodarka węgierska, przypomnieli sobie o Polsce. Nikt nie wie jednak, jak długo potrwa ich zainteresowanie naszym krajem.

- Hossa zwykle kończy się wtedy, kiedy wszyscy zaczynają o niej mówić - twierdzi Sierka. - Na warszawskiej giełdzie już widać oznaki, które zapowiadają korektę wzrostów.

Najpierw, czyli dwa-trzy miesiące temu, świetnie zarabiało się na akcjach banków i dwóch gigantów naszej giełdy, czyli PKN Orlen i Telekomunikacji Polskiej SA. Potem kolej przyszła na mniejsze firmy. Zdaniem specjalistów, wciąż duże nadzieje wiązać można z firmami farmaceutycznymi, a także z Grupą Kęty SA czy dębickim Stomilem. Tak naprawdę ceny ich akcji już są jednak wyśrubowane do bardzo wysokiego poziomu. Czy można liczyć w tej sytuacji na dalsze wzrosty?

Zdaniem specjalistów - tak. Przed polską gospodarką otwierają się bowiem ciekawe perspektywy. W przyszłym roku przystąpimy do Unii Europejskiej, a wzrost gospodarczy ma sięgnąć nawet 7 procent. To bardzo dobre podstawy do optymizmu, obok których nie może przejść obojętnie żaden inwestor. Spore nadzieje wiąże się szczególnie z tymi małymi spółkami, które mają dobre wyniki. O tym, jak dobre mogą być to inwestycje, przekonuje przykład Zakładów Tłuszczowych Kruszwica czy Stalprofilu z Dąbrowy Górniczej. Kruszwica przez bardzo długi czas wykazywała świetne wyniki, ale na jej akcjach nie zarabiało się kroci. Przełom przyszedł w maju tego roku, po publikacji wyników finansowych w I kwartale. Ci, którzy kupili akcje Kruszwicy na początku roku, mają dzisiaj w kieszeni zarobek sięgający ponad 300 procent zainwestowanych sum! Równie intratną inwestycją okazał się Stalprofil. Cena jego akcji poszybowała do ponad 50 złotych za sztukę, choć jeszcze w kwietniu można było zapłacić trzy razy mniej.

Polski rynek kapitałowy zmienił się jednak w ciągu ostatnich kilku lat bardzo. Oszczędności lokować możemy na wiele sposobów, ale nikt nie da nam gwarancji, że trafimy na coś, co na pewno przyniesie wysoki zysk. Od kilku lat popularną formą pomnażania oszczędności są w naszym kraju fundusze inwestycyjne - szczególnie te, które pieniądze lokują w obligacjach.

- Zyski funduszy obligacyjnych były przez ostatnie lata wysokie - mówi Jacek Grodecki, prezes Górnośląskiego Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych. - Powodem była malejąca inflacja i redukcja stóp procentowych. Teraz potencjał obligacji coraz bardziej się wyczerpuje. Nie będzie już tak wielkich jak poprzednio zysków na kapitale.

Przypomnijmy jednak, że najlepsze obligacyjne fundusze inwestycyjne przynosiły inwestorom kilkanaście procent rocznego zysku. Teraz powtórzenie tych wyników będzie trudne. Polski rynek coraz bardziej upodabnia się do zachodnioeuropejskiego i amerykańskiego. Za oceanem za dobrą uznaje się inwestycję, która przynosi nieco ponad 7 procent rocznego zysku. U nas już niedługo będzie podobnie. Będziemy jednak mieli możliwość lokowania oszczędności w niedostępne jeszcze niedawno przedsięwzięcia, na przykład fundusze inwestujące za granicą. To bardzo dobra dla nas wiadomość, bo przecież przez całe lata dziewięćdziesiąte w USA, Azji i Europie Zachodniej giełdy przynosiły duże zyski, podczas gdy w Polsce bywało z tym bardzo różnie.

- Decyzję o ulokowaniu oszczędności trzeba dokładnie przemyśleć - dodaje Grodecki. - Najpierw trzeba sobie postawić pytanie, jakie są nasze cele i jaki poziom ryzyka jesteśmy w stanie zaakceptować. Wiadomo, że najwięcej zarobić można na akcjach. Ale na nich najwięcej też można stracić. Najlepiej więc mieć portfel zróżnicowany. Jeśli ktoś nie może spać po informacji o nagłym spadku cen akcji, w które zainwestował, lepiej niech pomyśli o bardziej bezpiecznych inwestycjach.

W ofertach funduszy inwestycyjnych coraz częściej pojawiają się propozycje dotyczące lokat, które specjaliści inwestują potem w obligacje, akcje i najbezpieczniejsze na rynku lokaty bankowe. Klienci namawiani są również do systematycznego oszczędzania.

- Nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy hossa się skończy, a kiedy zacznie - uważa Grodecki. - Inwestując systematycznie mniejsze kwoty minimalizujemy ryzyko trafienia na niedogodny moment.

Przed podjęciem decyzji o ulokowaniu oszczędności warto też porozmawiać z doradcą inwestycyjnym. Wiedząc, jakie ryzyko jesteśmy w stanie podjąć i na jak długo planujemy oszczędzanie, określamy najdogodniejszą formę inwestowania pieniędzy. Różnice są zaś znaczne. Wiele towarzystw funduszy inwestycyjnych przygotowało dla swoich klientów odpowiednie portfele inwestycyjne. Składają się na nie fundusze inwestujące w akcje, obligacje i najbezpieczniejsze na rynku fundusze rynku pieniężnego. Na razie trudno jednak zweryfikować ich skuteczność, ponieważ najstarsze z nich działają od kilu zaledwie miesięcy.

- Dodatkowe pieniądze do emerytury, sfinansowanie studiów dla dziecka czy budowa domu to cele długoterminowe - podkreśla Grodecki. - Trzeba więc przyjąć, że aby zgromadzić odpowiednią sumę pieniędzy, oszczędzanie musi potrwać 10, 15, a nawet 20 lat.
Specjaliści, z którymi rozmawialiśmy, zgodni są jednak co do jednego: najgorsza dla zaoszczędzonych i zainwestowanych pieniędzy jest nerwowa reakcja na pojawiające się kłopoty. Jako przykład podaje się tych, którzy kilka lat temu zdecydowali się zaciągnąć kredyt w euro i teraz rozpaczają patrząc na rosnący kurs tej waluty wobec złotówki. Wielu już udało się do banków i złożyło dyspozycję przewalutowania kredytu na dolary bądź złotówki. Na razie wzięli na siebie cały ciężar strat, jakie spowodowała zmiana kursu, i zrezygnowali z szansy na zyski w momencie, kiedy euro zaczęłoby tanieć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto