Czekamy trzy dni

Mimo udowodnionego w sobotę przez "Trybunę Śląską" faktu obecności w zalewie Sosina antybiotyku o nazwie imequyl, nad kąpieliskiem nadal powiewa biała flaga. Za trzy dni powinny być znane wyniki badań bakteriologicznych wody. Jeśli okaże się, że jest niewłaściwej jakości, zalew zostanie definitywnie zamknięty.

Tymczasem jeden z naszych Czytelników twierdzi, że po kąpieli w Sosinie zachorowały jego dwie córki.

- Starsza skarżyła się na ból brzucha i pół nocy nie spała z powodu torsji. Młodsza miała gorączkę: 39 stopni. Do tej pory nie wiedziałem, co może być tego powodem. Dopiero teraz domyślam się, że to może od wody - mówi Adam Posmyk z Katowic.

Największy problem związany z imequylem wiąże się z brakiem informacji na temat jego oddziaływania na ludzi. Poproszony o opinię Instytut Weterynarii w Puławach stwierdził, że taki lek absolutnie nie powinien być podawany ludziom, ale też w dużym rozcieńczeniu "nie powinien" wpłynąć niekorzystnie na ich stan zdrowia. Sanepid na szczęście do tej pory nie otrzymał też żadnych alarmujących informacji od miejscowych dermatologów na temat nagłego pogorszenia stanu zdrowia mieszkańców.

- Po informacjach na temat obecności w Sosinie antybiotyku faktycznie ludzie mogą zacząć kojarzyć fakty i tym tłumaczyć objawy chorób. Musimy się uzbroić w cierpliwość i zaczekać trzy dni na wyniki analiz laboratoryjnych - mówi Maria Śliwińska.

Przypomnijmy, że za obecność antybiotyku w Sosinie odpowiedzialni są wędkarze. Lekarstwo zmieszane z ziarnem wsypali do wody, aby ratować karpie i płocie, chorujące na dziesiątkującą je posocznicę. Choć powinni, to jednak nie powiadomili o tym sanepidu.

- Mamy do czynienia z poważnym niedopatrzeniem ze strony Polskiego Związku Wędkarskiego. Sosina to nie zwykły staw rybny, ale kąpielisko, z którego w upalne dni korzysta kilka tysięcy ludzi - mówi Maria Śliwińska, zastępca dyrektora jaworznickiego sanepidu.