MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czerwony dywan łez

Rafał Musioł, Jacek Sroka, (ag), (gal), (l.jaź.)
Polscy kibice na stadion w Dortmundzie wchodzili po czerwonym dywanie. Kilka kilometrów tego dość śliskiego materiału położono od centrum miasta, niemal do bram stadionu.

Polscy kibice na stadion w Dortmundzie wchodzili po czerwonym dywanie. Kilka kilometrów tego dość śliskiego materiału położono od centrum miasta, niemal do bram stadionu. Po kilkunastu godzinach ta ścieżka miała się zamienić w ścieżkę płaczu fanów biało-czerwonego zespołu.
Już na długo przed pierwszym gwizdkiem arbitra polscy kibice opanowali centrum miasta. Co prawda krążyła między nimi wiadomość, że policja wyciąga z tłumu jego prowodyrów, ale nie psuło to im humoru. Tym bardziej, że funkcjonariusze traktowali wszystkich sprawiedliwie. Gdy na głównym placu miasta zatknięto flagę na fontannie, a Niemcy postanowili ją odbić, wówczas to właśnie im oberwało się od rodaków w policyjnych mundurach.

- Nieee, no faktycznie nie jest źle - przyznawali kibice, posilając się wielkimi parówkami z musztardą i miniaturową bułką (2,95 euro). Dużym powodzeniem cieszyły się też pamiątkowe koszulki (15-20 euro) i rzecz jasna piwo (od 1,20 za puszkę w sklepie do 3 za duże lane z pianką, miejscowego wyrobu).

Na ich nieznajomości niemieckich realiów korzystali m.in. miejscowi zbieracze odpadów, usłużnie zbierając do foliowych worków rzucane - często z wielkopańskim gestem - plastykowe butelki po wodzie i sokach. Tymczasem sklepy pobierają za nie zwrotną kaucję w wysokości 25 centów. A ponieważ upał był potworny, więc zarobek zbieraczy był z pewnością imponujący.

Im bliżej było meczu, tym większą liczebną przewagę zyskiwali Niemcy, wyraźnie jednak ustępujący Polakom pod względem pomysłowości w strojach (gustowali w nakładanych na głowę "irokezach" w barwach narodowych) i w zachowaniu (kąpiąca się w fontannie Polka zrobiła wielką furorę). Pojawiły się też elementy łączące obu boiskowych przeciwników: szczególnie efektownie wypadał wiekowy pan jeżdżący starodawnym rowerem z jednym kołem wielkim i drugim malutkim, który do ramy przymocował dwie olbrzymie flagi, a także młodzian znad Wisły dzierżący gigantyczny magnetofon, z którego na okrągło płynęła pieśń Marka Torzewskiego, "Do boju, Polsko", która jeszcze niedawno poprzedzała wszystkie ważne mecze biało-czerwonych.

Potem był już sam mecz - który osiem tysięcy polskich kibiców oglądało na Westfalenstadion, a dwa razy tyle na dwóch okolicznych fanfestach wokół telebimów - i coś co będziemy równie długo pamiętać: niemal równo z końcowym gwizdkiem sędziego nad Dortmundem rozpętała się burza z obficie padającym deszczem. Wspominając tęczę, jaka zakwitła na niebie podczas wizyty Benedykta XVI w obozie w Auschwitz, trzeba przyznać, że symbolika niebios bywa rzeczywiście niezwykła.

Marek Motyka,
trener Górnika Zabrze

Zespół polski zagrał zupełnie inne spotkanie, pokazał swoją waleczność i szkoda, że po takim meczu musimy pakować walizki. Nam zabrakło atutów w ofensywie i gdyby to ode mnie zależało, w II połowie zagrałbym odważniej. Przegrać 0:1 czy 0:2 nie miało znaczenia, my musieliśmy to spotkanie wygrać. Fantastycznie bronił Boruc, udowodnił, że nominacja na bramkarza numer 1 mu się należała. Doskonale zagrał, jak na debiutanta Bosacki, zresztą cała nasza linia obrony z Jackiem Bąkiem na czele, spisywała się w tym spotkaniu bardzo dobrze. Jestem pod wrażeniem tych mistrzostw, atmosfery na trybunach, poziomem spotkań. Tak na dobrą sprawę, tylko nasz mecz z Ekwadorem odbiegał poziomem od pozostałych.

Krzysztof Tochel,
trener Podbeskidzia

Polscy piłkarze zagrali bardzo ambitnie i walecznie, ale to jest ich oczywisty obowiązek. Tak powinni grać zawsze, a nie od święta. Niestety, nie było w naszym wykonaniu gry ofensywnej. Rozegraliśmy kilka akcji pod niemiecką bramką, ale wiele w tym wszystkim było przypadku. Zawodnicy odpowiedzialni za organizowanie akcji, czyli Żurawski i Krzynówek, zupełnie nie wywiązywali się ze swojego zadania. Zmiany powinny były nastąpić dużo wcześniej. Boruc zagrał doskonale, ale obrona popełniała dużo błędów. Dobre wrażenie zrobił Bosacki. Wiadomo było z góry, że Niemcy są od nas lepsi. Z taką grą nie mogliśmy z nimi wygrać. Mogliśmy liczyć jedynie na szczęśliwy remis. Zabrakło dwóch minut...

Jacek Zieliński,
trener Piasta

Nie był to wielki spektakl piłkarski, ale mecz oglądało się bardzo przyjemnie. Emocje rosły z minuty na minutę. Szkoda tylko, że nie zdołaliśmy utrzymać tego remisu do ostatniego gwizdka. Wprawdzie on by nam niewiele dał, ale podbudowałby tych chłopaków psychicznie. Czego im zabrakło? Nie będę chyba oryginalny, jak powiem, że konsekwencji w grze. Szkoda też, że Radek Sobolewski nie oparł się pokusie przewrócenia Niemca. To był naprawdę głupi, zupełnie niepotrzebny faul, zresztą nie pierwszy w wykonaniu tego zawodnika. Gdyby nie osłabienie, może jeszcze stać by nas było na przeprowadzenie decydującej kontry w końcówce spotkania. Przyznam, że na to liczyłem i byłem ogromnie zawiedziony, gdy straciliśmy bramkę.

370 zatrzymanych

Trzystu siedemdziesięciu kibiców, w tym osiemdziesięciu Polaków, zatrzymała niemiecka policja przy okazji meczu Niemcy - Polska w Dortmundzie. - Przed, w trakcie i po meczu policja nie odnotowała żadnych zbiorowych zakłóceń porządku publicznego z udziałem polskich kibiców - poinformował oficer prasowy grupy policjantów z Polski pracujących w Niemczech podczas mundialu, nadkomisarz Rafał Wasiak. - Policja zatrzymała łącznie 80 Polaków, wobec których zachodziło przypuszczenie, że mogą próbować zakłócić porządek. Część została już zwolniona. Żaden z polskich obywateli nie popełnił poważnego przestępstwa - dodał nadkom. Wasiak. Łącznie podczas spotkania było w Dortmundzie 15 tysięcy Polaków, z których część oglądała transmisję na świeżym powietrzu, w pubach, restauracjach.

Policja zatrzymała 260 niemieckich chuliganów, którzy wszczęli zamieszki na ulicach miasta. - Przed meczem doszło do bójki niemieckich pseudokibiców z policją. W innym miejscu miasta doszło do bijatyki między niemieckimi chuliganami - poinformował polski policjant.

Paweł Janas:

Dziękuję za walkę

Przede wszystkim dziękuję moim zawodnikom za walkę i ogromne zaangażowanie w spotkaniu z Niemcami. Niestety, ciągle nie strzelamy bramek, zresztą skuteczność to nasz największy mankament na w tym roku, a na mistrzostwach widać to najlepiej. Jednak żeby zdobywać gole, trzeba stwarzać sobie sytuacje podbramkowe, a tych u nas jak na lekarstwo. Na temat czerwonej kartki Radosława Sobolewskiego nie chcę się wypowiadać przed obejrzeniem powtórek. Ale na pewno popełnił on olbrzymi błąd, faulując Klosego w środkowej części boiska. Miałem do niego o to spore pretensje. Ale wszyscy w naszym zespole byli nastawieni na walkę, miała być agresja na boisku. I pewnie tu należy się doszukiwać przyczyn zachowania Sobolewskiego.

Michał Żewłakow był już bardzo zmęczony i dlatego zastąpił go Dariusz Dudka. Zresztą kilku innych zawodników dawało mi w ostatnim kwadransie sygnały z prośbą o zmianę. Byli naprawdę bardzo zmęczeni. Maciej Żurawski może nie błyszczał, ale zadania dla niego w meczu z Niemcami były jasne. Nie wszystko się udawało, choć było lepiej niż w poprzednim spotkaniu.

Przed pojedynkiem z Ekwadorem ostrzegałem, że to bardzo trudny przeciwnik. Ale wszyscy, włącznie z piłkarzami, uważali, że damy sobie radę bez problemów. Każdy był przekonany, że po prostu będzie łatwo, tak jak w spotkaniu kontrolnym w Barcelonie.

W szatni wszyscy oczywiście byliśmy bardzo smutni. Straciliśmy gola w ostatniej minucie, bo byliśmy już niesamowicie zmęczeni. Końcówka spotkania z gospodarzami mistrzostw nie była za dobra, ale nie mam pretensji do zawodników. Zostawili na boisku w Dortmundzie dużo zdrowia. W meczu z Kostaryką zagramy jak najlepiej, przede wszystkim dla naszych kibiców, którzy nas tak wspaniale dopingują.

Juergen Klinsmann:

Wierzyłem do końca

Po meczu z Kostaryką dokonaliśmy bardzo gruntownej oceny naszej gry. Zwróciłem uwagę moim zawodnikom na plusy i minusy pierwszego naszego spotkania na mistrzostwach. Wiedzieliśmy, że z Polską musimy być bardzo aktywni. Drużyna była bardzo pozytywnie nastawiona, nie udawało się nam jednak zdobyć bramki. Kiedy jednak w odstępie kilkunastu sekund trafiliśmy dwa razy w poprzeczkę wiedziałem, że gol musi paść i tak się stało. Przede wszystkim mieliśmy dużo sił i dlatego udało się nam odnieść kolejne zwycięstwo. Spotkanie z Polakami to dla nas bardzo ważne doświadczenie, pokazuje, że zespół musi być konsekwentny od pierwszej do ostatniej minuty. Mieliśmy duży respekt dla polskiej drużyny. Oni też mieli swoje szanse.

Wiem, że teraz David Odonkor będzie uważany za ojca sukcesu, szczególnie że jego powołanie wywołało wiele kontrowersji. Niewątpliwie, pomógł nam bardzo, jest przecież bardzo szybki, ma ogromną siłę przebicia, a dla Polaków był wielką niespodzianką. Cała drużyna, na czele z Michaelem Ballackiem, kapitanem i lokomotywą naszej reprezentacji pokazała, że jest do mistrzostw dobrze przygotowana. Ja wierzę w swój zespół. Być może dlatego moje trenerskie emocje po zdobyciu gola są większe niż wtedy, kiedy ja sam grałem. Jestem jeszcze młodym szkoleniowcem i wierzę, że przede mną wiele tak wspaniałych momentów, jak ten w ostatniej minucie meczu z Polską.

Dla nas to są bardzo ważne mistrzostwa, bo jesteśmy ich gospodarzami. W Niemczech musimy myśleć o sukcesach niemieckiej reprezentacji. Zdobyliśmy już sześć punktów i awansowaliśmy do następnej rundy, ale to dopiero początek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Milik już po operacji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto