Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy biologii można uczyć prosto i ciekawie? O tym, jak zachwycić dzieci biologią, rozmawiamy z Magdaleną Jarzębowską

Małgorzata Meszczyńska
Małgorzata Meszczyńska
Czy biologii można uczyć prosto i ciekawie? O tym jak rozkochać dzieci w biologii rozmawiamy z Magdaleną Jarzębowską
Czy biologii można uczyć prosto i ciekawie? O tym jak rozkochać dzieci w biologii rozmawiamy z Magdaleną Jarzębowską Fot. archiwum prywatne Magdaleny Jarzębowskiej
Czy lekcja może być ciekawa na tyle, że uczniowie nawet po dzwonku nie chcą wyjść z sali? Jak się okazuje – może i to nie jedna lekcja, ale właściwie każda. Udowadnia to każdego dnia Magdalena Jarzębowska, nauczycielka biologii i jednocześnie autorka facebookowego profilu „Biologica - czyli jak uczyć biologii prosto i ciekawie”. Każda lekcja jest inna, bo musi być nie tylko dopracowana merytorycznie, czy wzbogacona o ciekawostki albo doświadczenia, które zaintrygują uczniów. - Aby zainteresować uczniów, trzeba ich poznać. Wiedzieć, do kogo mówimy i wiedzieć, jak to robić - przekonuje „Biologica”.

Co wspólnego mają ze sobą: surowe kurze skrzydło, gąbka florystyczna, plastelina, papierowe obrączki i guziki?

Dla mnie - wyjątkową nauczycielkę biologii (śmiech). Mojej rodzinie pewnie kojarzą się wyłącznie z pośpiesznym jeżdżeniem po sklepach, bo np. o godz. 23 wpadłam na pomysł lekcji, w którym kluczową rolę odgrywa gumowy pająk i folia aluminiowa, a akurat nie ma ich w domu.

A na poważnie - każdy z tych przedmiotów, ponieważ można go dotknąć, coś z niego zbudować, wykorzystać w jakiejś roli, może stać się wspaniałą pomocą edukacyjną i elementem angażującej lekcji.

Jak przeprowadzić lekcje biologii, aby zainteresować tematem nawet tych, którzy się nie palą do nauki?

Tak naprawdę to nie ma dzieci, które nie palą się do nauki. Uczenie się jest ewolucyjnie utrwaloną własnością naszego gatunku. Są za to dzieci znudzone, zmęczone albo dojrzewające, którym hormony przewracają mózg do góry nogami. Wystarczy zrozumieć ich potrzeby, a będzie się wysłuchanym.

To bardzo ciekawe i pozytywne podejście. A konkretne przykłady?

Jeśli w danej klasie pracuję z wybitnie inteligentną młodzieżą, która potrzebuje mało czasu na przetworzenie treści albo uczniowie po prostu już coś wiedzą z wcześniejszych doświadczeń, dręczeniem będzie zmuszanie ich do kolejnego powtarzania oczywistości. Takim działaniem będzie choćby proponowanie ćwiczeń, które są dla nich zbyt łatwe. Nic dziwnego, że w takich sytuacjach dzieciaki przeszkadzają na lekcji, albo nie odrabiają prac domowych - oni po prostu się nudzą.

Brzmi logicznie – jeśli dostosujemy poziom lekcji do poziomu wiedzy uczniów, to możemy liczyć na zainteresowanie i aktywność…

Tak, ale to nie wszystko. Bo innego poziomu aktywności spodziewam się u uczniów w okolicy godziny 10.00, kiedy są rozkręceni i w szczycie swojej formy, a innej w okolicy 14.00. W tym drugim przypadku zwykle są już zmęczeni i głodni. Dla każdej z tych grup odmiennie przygotuję lekcję na ten sam temat. Bo po prostu wiem, że ta praca będzie wyglądała inaczej.

Jeśli mam w klasie kinestetyków, nie oczekuję, że będą cały czas siedzieć spokojnie i że spodoba im się wykład. A jeśli trafię na grupę potrzebującą silnej struktury lekcji, rozpoczęcia od standardowego zapisania tematu, jasnego uprzedzenia o czym będziemy dziś rozmawiać, bo inaczej ciężko jest im się odnaleźć - również dopasowuję się do ich potrzeb.

Mam na przykład jedną klasę, w której jest sporo silnych charakterów z różnorodnymi opiniami i orzeczeniami (głównie dzieciaki w spektrum). Oni jako jedyni uwielbiają formę wykładową. Najbardziej podobają się im te lekcje, kiedy prowadzę ciekawą narrację, od czasu do czasu coś napiszę lub narysuję na tablicy, a oni w tym czasie robią notatkę. 

To wymaga sporej elastyczności, ale też zapału do pracy z uczniami. No i otwartości, bo musi Pani poznać uczniów. Wróć – nie musi, Pani chce to robić, prawda?

Wydaje mi się, że bez poznania uczniów, bez próby zrozumienia jak funkcjonują, nie można ich dobrze uczyć. Tak jak trudno jest wyleczyć z grypy pacjenta, który choruje na coś innego.

Oczywiście są też zasady uniwersalne, które pomagają na każdym przedmiocie. A informacji o nich dostarcza neurobiologia. Np. mózg najchętniej i najtrwalej uczy się kiedy docierają do niego bodźce z wielu zmysłów, szczególnie zmysłu dotyku, a przekazywane informacje są zaskakujące i wydają się praktyczne z subiektywnego punktu widzenia ucznia. Ale tu w sumie wracamy do tego co powiedziałam wcześniej - nie da się wiedzieć co jest dla kogoś ważne, jeśli się go nie pozna.

Gąbka florystyczna, tekstura, folia bąbelkowa... i mamy model skóry.
Gąbka florystyczna, tekstura, folia bąbelkowa... i mamy model skóry. Fot. archiwum prywatne Magdaleny Jarzębowskiej

Czy zdarzyła się Pani lekcja, która pomimo solidnych przygotowań i nietypowej oprawy okazała się klapą?

Oczywiście, ale było to niezależne od oprawy. Zabrakło właśnie tego poznania. W zeszłym roku wróciłam do uczenia klasy, z która miałam dwuletnią przerwę w kontakcie. Pod wpływem wewnętrznego krytyka, narosły we mnie wyobrażenia, że pewnie pod okiem innego nauczyciela bardzo dużo nauczyli i że powinnam zacząć od razu z górnej półki wiedzowej.

Zamiast poświęcić więcej czasu na wybadanie ich umiejętności i wiedzy, ja posłuchałam swoich kompleksów. No i skończyło się tak, że po dwóch lekcjach dziwnej ciszy, wreszcie zorientowałam się, że oni nie rozumieją o co mi chodzi, bo jakiejś cząstki wiedzy po drodze zabrakło.

I zadała im Pani samodzielną powtórkę, aby na kolejną lekcję przyszli już z kompletem wiadomości?

O, nie. Co prawda mogłam iść dalej z programem - w końcu nie moja wina, że klasa miała braki. Ale ja tak nie potrafię. Zaplanowałam lekcję w kręgu na dywanie, tłumacząc wszystko na dużych obrazkach, trochę jak w klasach 1-3. Wspólnie odświeżyliśmy potrzebne wiadomości, wracając do wiedzy z wcześniejszych klas. Na szczęście zadziałało - obie strony się odblokowały i mogliśmy dalej normalnie pracować.

A jakie zajęcia wspomina Pani jako wyjątkowe? Były takie, których uczniowie nie chcieli zakończyć pomimo dzwonka? Albo takie, o których długo wspominali?

Tak, to lekcje które nazwałabym zajęciami z ekstremalnym działaniem Czyli różnego rodzaje sekcje prowadzone w klasach 6-8; albo pierwszy kontakt z mikroskopowaniem w klasach 4-tych. No i lekcja na… cmentarzu.

Biologia na cmentarzu? Zamieniam się w słuch!

W 8. klasie większość programów nauczania biologii proponuje realizację działu ekologia. I to w sposób przesycony profesjonalnymi pojęciami, takimi jak nisza siedlisko, rozrodczość, migracje itp. Biorąc to pod uwagę pomyślałam, że praktyczne zbieranie i obrabianie danych o populacji przyniesie lepszy skutek, niż czytanie o nich z książki. Poprosiłam więc uczniów o zebranie różnorodnych danych np. o długości życia w podziale na płcie na pobliskim cmentarzu. To dało nam bazę, którą później mogliśmy na różne sposoby obrabiać statystycznie.

Zapewniam, że praca z samodzielnie zebranymi danymi jest znacznie efektywniejsza, bo bardziej osobista dla ucznia. Od razu zaznaczę też, że młodzież na cmentarzu zachowywała się wzorowo, a zbieranie danych z zasady miało być przeprowadzone tak, żeby nie zakłócać odwiedzającym chwil zadumy (co również było swojego rodzaju lekcją). A że wrażenie musiało być duże, świadczyć może fakt, że właśnie ta lekcja została wspomniana przez uczniów na filmiku, który przygotowali na zakończenie 8. klasy.

Skąd czerpie Pani pomysły na takie nietypowe lekcje? Wszystko wymyśla Pani sama, czy podgląda Pani również kolegów po fachu?

Zdecydowaną większość pomysłów wymyślam sama, choć oczywiście nie znaczy to, że w innym zakątku Polski ktoś nie może wpaść niezależnie na coś podobnego. Ja tak po prostu mam, że jeśli słyszę o jakimś ciekawym zagadnieniu, to automatycznie zaczynam myśleć jakbym o nim mogła najprościej i najbardziej obrazowo opowiedzieć. Jeden z rodziców moich uczniów powiedział mi na niedawnym spotkaniu, że ja nauczanie mam w DNA. I chyba coś w tym jest. W każdym razie im bardziej w pierwszej chwili temat wydaje mi się trudny, tym intensywniej mój umysł szuka sposobu ilustracji.

Znów będę Panią prosiła o przykład…

Niedawno wystąpiłam w filmie edukacyjnym dla Uniwersytetu Dzieci w Krakowie. W 5 minut miałam wyjaśnić dzieciom ze starszych klas podstawówki skąd naukowcy wiedzą że człowiek migrował w przeszłości i w jakich kierunkach te migracje przebiegały. Początkowo pomyślałam, że to niemożliwe. Przecież większość z tych dzieciaków nie miała jeszcze genetyki. Ale w końcu głowa zaczęła główkować (śmiech). Na ostateczną i najbardziej przekonującą wersję wpadłam jakieś 30 minut przed nagraniem. Osoby obecne przy rejestracji wypowiedzi – a żadna z nich nie była biologiem - stwierdziły, że zrozumiały. I to był najlepszy test.

A z kogo warto brać przykład? Jest ktoś, kto karmi Pani wyobraźnię, albo po prostu podpowiada sprytne triki lub podsuwa praktyczne wskazówki?

Od czasu do czasu inspiruję się również tym, co robią inni. Jeśli chodzi o konkretne rozwiązania, to dużą pomocą są tematyczne grupy nauczycielskie, takie jak „Superbiolog” albo „Nauczyciele biologii”. Te grupy niesamowicie zadziałały w trakcie nauki zdalnej i skala pomocy jaką okazali sobie wtedy nauczyciele, do tej pory mnie porusza. Ale ostatnio wiele ciekawych dla mnie pomysłów znajduję też na fanpage’ach i blogach humanistycznych. Na przykład u Doroty Kujawy-Weinke znalazłam pomysł na wykorzystanie analizy SWOT do zastanowienia się nad postacią Balladyny. Dzięki tej inspiracji poprosiłam moich uczniów o analizę SWOT… kości.

O! I nie patrzyli na Panią dziwnie? Wiedzieli o co chodzi i potrafili taką analizę właśnie dla kości przeprowadzić?

Chyba już ich przyzwyczaiłam, że na biologii nie ma sensu dziwić się na wstępie (śmiech). A wracając do analizy SWOT - wiadomo, że jak używam nowego narzędzia, to muszę wyjaśnić o co w nim chodzi. Ale do tłumaczenia użyłam przykładu z ekonomii, czyli skrajnie różnego od ich zadania. To oni sami musieli przekształcić je na potrzeby kości. Zalety i wady wynikające z samej jej budowy wyłapali dość szybko. Dłużej zastanawiali się nad szansami i zagrożeniami płynącymi dla kości z otoczenia. Ale również tu ich inteligencja i logika nie zawiodła. Pomysłami na zagrożenia okazały się np. brawura, sporty ekstremalne, wypadki komunikacyjne. A szansami: medycyna, leki, odpowiedni sprzęt czy ostrożność.

Nudna notatka w zeszycie i monologi przed tablicą? Nie ma mowy – lekcje z „Biologicą” są arcyciekawe
Nudna notatka w zeszycie i monologi przed tablicą? Nie ma mowy – lekcje z „Biologicą” są arcyciekawe Fot. archiwum prywatne Magdaleny Jarzębowskiej

Czy inni nauczyciele chętnie korzystają z Pani doświadczeń i pomysłów?

Na pewno bardzo bym chciała, żeby tak było. A mówiąc dokładniej - chciałabym żebyśmy wzajemnie się inspirowali, wymieniali doświadczeniami i pomysłami. To była główna motywacja do stworzenia mojego fanpage w mediach społecznościowych i bloga. W edukacji - jak chyba w każdej dziedzinie życia - wymiana informacji i próbowanie nowych rozwiązań to podstawa rozwoju. Nie ukrywam - czuję misję zmieniania edukacji, a właściwie pokazywania, że to, co o pracy mózgu w kontekście uczenia mówi już od jakiegoś czasu nauka, sprawdza się w praktyce i przynosi naprawdę większe korzyści. Wystarczy dopuścić tę myśl do głowy i zacząć próbować działać właściwie.

Takie nietypowe, pełne doświadczeń, dyskusji lekcje są dla nauczyciela trudniejsze niż przedyktowanie uczniom zapisów z podręcznika do zeszytu?

To chyba zależy od tego, co kogo męczy... Ja nie lubię robić rzeczy na marne. Jeśli moim jedynym zajęciem na lekcji byłoby dyktowanie uczniom notatki, skręciłoby mnie chyba na widok ich znudzenia i braku produktywności tej czynności. Wzajemna strata czasu. To już chyba lepiej włożyć trochę energii w przygotowanie czegoś innego, ale mieć wymierny efekt. A nawet jeśli przygotowanie aktywnej lekcji kosztuje więcej wysiłku na starcie, to potem mniej energii zużywamy na utrzymanie koncentracji i zainteresowania uczniów. Sytuacja win-win. Dodam jeszcze, że ja pracuję nie stawiając ocen. A motywacja wewnętrzna w uczniach nie pojawi się z samego dyktowania. 

Skąd Pani czerpie energię i zapał do pracy?

Mnie autentycznie „kręci”, kiedy widzę jak uczniowie myślą, kojarzą fakty i tworzą z nich nową jakość. Kiedy nad głową ucznia pojawia się chmurka z napisem „Eureka!”, to ja czuję taki przypływ endorfin, jak dziecko otwierające prezent gwiazdkowy. To bardzo napędzające. Poza tym, nie oszukujmy się - jestem pracoholikiem. A może nawet - parafrazując tytuł książki - pomyliłam pracę z życiem (śmiech).

Jajko. Zwykłe i niezwykłe jednocześnie.
Jajko. Zwykłe i niezwykłe jednocześnie. Fot. archiwum prywatne Magdaleny Jarzębowskiej

Pani profil na Facebooku: „Biologica - czyli jak uczyć biologii prosto i ciekawie", ma blisko 2,5 tysiąca polubień i ponad 3 tysiące obserwujących. Taka popularność onieśmiela, czy wręcz przeciwnie - dodaje skrzydeł i zapału do pracy?

W mojej skali 3 tysiące to nadzwyczajnie dużo, ale w realiach mediów społecznościowych to chyba ciągle mało. Zatem do prawdziwej popularności jeszcze mi daleko. Ale taka liczba obserwujących przede wszystkim zobowiązuje: do absolutnej rzetelności, dogłębnie przemyślanych treści i autentyczności. Ostatnio na krakowskim koncercie Pearl Jamu, wokalista zespołu Eddie Vedder powiedział, że ktoś, kto trzyma mikrofon, nigdy nie może zapomnieć, że to odpowiedzialność. Niby oczywistość, ale bardzo uderzyło mnie to kontekście mojej działalności, również samego uczenia. Więc staram się o tym na każdym kroku pamiętać.

Wszelkie słowa wsparcia są oczywiście bardzo miłe i bardzo mi pomagają, ale najbardziej cieszę się, kiedy ktoś pisze, że się zainspirował i zmieni własny warsztat pracy. Po to właśnie to robię. Żeby każdy uczeń miał szansę przypomnieć sobie, że nauka to przyjemność. W sumie każdy nauczyciel też!

Żelkowe DNA? Słodka lekcja z pewnością zapadnie w pamięć!
Żelkowe DNA? Słodka lekcja z pewnością zapadnie w pamięć! Fot. archiwum prywatne Magdaleny Jarzębowskiej

Magdalena Jarzębowska – nietuzinkowa nauczycielka biologii z pasją w szkole Montessori School w Krakowie. Na facebookowym profilu "Biologica - czyli jak uczyć biologii prosto i ciekawie", dzieli się pomysłami na interesujące lekcje i doświadczeniami jak uczyć biologii w oparciu o relacje, wzbudzanie pasji i kreatywności.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy biologii można uczyć prosto i ciekawie? O tym, jak zachwycić dzieci biologią, rozmawiamy z Magdaleną Jarzębowską - Strefa Edukacji

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto