MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Debata: Prawda o bezrobociu

Grażyna Kuźnik, Teresa Semik, Bogumiła Hrapkowicz
Fot. K. Trojok
Fot. K. Trojok
Dlaczego nie radzimy sobie z bezrobociem i czy w ogóle w skali regionu jest jakaś polityka aktywizująca rynek pracy? Dlaczego powstają getta bezrobotnych skazane na wegetację i konflikt z prawem? W jakiej mierze ...

Dlaczego nie radzimy sobie z bezrobociem i czy w ogóle w skali regionu jest jakaś polityka aktywizująca rynek pracy? Dlaczego powstają getta bezrobotnych skazane na wegetację i konflikt z prawem? W jakiej mierze człowiek bez pracy jest sam sobie winien i czy w ogóle oczekuje wsparcia? Kto tego wsparcia powinien mu udzielić?

O tych i wielu innych problemach rozmawialiśmy przy redakcyjnym stole, do którego zaprosiliśmy osoby zajmujące się bezrobociem i od strony naukowej, i praktycznej, od strony urzędowej i z dobroci serca. Próbowaliśmy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jedne miasta radzą sobie lepiej z tworzeniem miejsc pracy, a inne gorzej i czy jest jakiś jeden środek, który uzdrowi rynek pracy woj. śląskiego.

DZ: Bezrobocie w śląskiej aglomeracji jest bardzo nierówne. W Świętochłowicach, Siemianowicach Śl., czy Bytomiu wynosi ponad 22 proc., a w innych miastach, na przykład w Katowicach - 6,6 proc., Bielsku - 8,2 proc. Czy samorządy, zarówno wojewódzki jak i gminne, dbają o tworzenie nowych miejsc pracy?

Hanna Becker, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Siemianowicach: Katowice są miastem wojewódzkim, tutaj funkcjonują prawie wszystkie instytucje, uczelnie. Jeśli powstaje w jakimś mieście uczelnia, to bardzo napędza rynek pracy. W Częstochowie niższe jest bezrobocie z tych samych powodów. A u nas została zlikwidowana kopalnia, huta. Utracono około 20 tys. miejsc pracy.

DZ: Czy istnieje niechęć ludzi do szukania pracy poza miejscem zamieszkania?

Piotr Polok, starszy pracownik socjalny Zespołu Aktywizacji Społecznej Osób Bezrobotnych w MOPS w Katowicach:

Nawet jeden przystanek dalej może być problemem. Postawa pewnej pani, która szukała pracy tylko w swojej dzielnicy, a gdy jej nie znalazła, uznała, że jest już bez szans na zatrudnienie - nie jest wcale odosobniony. Ludzie mówią, że nie staną na rynku obcego miasta i nie będą krzyczeć, że są bezrobotni.

Rajmund Moric, poseł Samoobrony, przewodniczący sejmowej Komisji Polityki Społecznej: Moim zdaniem samorządy w sposób niedostateczny dbają o tworzenie nowych miejsc pracy. Są inwestorzy, którzy chcieliby zająć się przetwórstwem węgla, ropy, kołaczą z Chin, Indii a władze wojewódzkie, centralne również, nie wykazują zainteresowania. Chińczycy dają sygnał: róbcie coś ze Sławkowem, ale w tym regionie nikt o Sławkowie nie myśli. Raczej jak ten pomysł "uwalić".

DZ: Nie mamy pomysłu na Śląsk, a więc i na bezrobocie?

Rajmund Moric: Ku mojemu zdumieniu Urząd Marszałkowski w Katowicach widzi rozwój Śląska w najbliższych latach w takich dziedzinach, jak rolnictwo, przetwórstwo rolne, turystyka, taką przynajmniej przedstawił propozycję. Widzi ten rozwój też w motoryzacji, w szkolnictwie wyższym, ale mnie się wydaje, że drugim Krakowem raczej nie będziemy. Ten problem powinien dominować przy okazji wyborów samorządowych.

DZ: Rzemiosło, małe i średnie firmy miały wchłonąć pracowników zwalnianych z dużych, państwowych molochów, kopalń i hut. Co stanęło na przeszkodzie?

Jan Klimek, prezes Izby Rzemieślniczej oraz Małej i Średniej Przedsiębiorczości w Katowicach: Rzemiosło zostało zdziesiątkowane, szkolimy 100 tys. uczniów mniej niż w roku 1989. Najbardziej atrakcyjne dziś zawody w woj. śląskim to: fryzjerka, piekarz, cukiernik, mechanik samochodowy. Rzemiosło byłoby w stanie wchłonąć większą liczbę bezrobotnych, ale pogrążyły nas zbyt wysokie koszty pracy. Szykuje się kolejny dramat dla pracodawców - w styczniu przyszłego roku wchodzi w życie "Ustawa o odpowiedzialności za czyny przeciwko prawom osób wykonujących pracę zarobkową". Sąd będzie mógł wymierzyć im kary od 1.000 do 20.000.000 złotych. To jakiś horror!

Piotr Duda, przewodniczący Zarządu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność": Tej ustawy nie muszą obawiać się pracodawcy, którzy uczciwie płacą, nie łamią praw pracowniczych. A teraz nawet modnie jest nie płacić pensji, bo przecież jest bezrobocie, ludzie nie mają dokąd odejść. Na pewno kary nie dotkną firm, które mają kłopoty, na przykład, z powodu złych kontraktów. Wiemy, co działo się w Myszkowie, gdzie pracodawca mówił do pracownicy: jak przede mną uklękniesz, to dostaniesz wypłatę. Pracownik odchodzący na emeryturę musiał wpłacać darowiznę na rzecz zakładu pracy i otrzymywał ją z powrotem w formie odprawy emerytalnej. To są paranoje, które trzeba leczyć zaostrzonymi przepisami. Jest przygotowywana również nowelizacja ustawy o państwowej inspekcji pracy.

Rajmund Moric: Nie zgadzam się z tym, co mówią przedsiębiorcy: zostawcie nam pieniądze, czyli obniżcie koszty pracy, to my stworzymy nowe stanowiska. Za rządów Belki zostało wpompowane w przedsiębiorstwa ok. 5 do 6 mld złotych i nie przełożyło się to na zmniejszenie bezrobocia. Wtedy powstaną miejsca pracy, kiedy fryzjer będzie miał klienta, a kogoś stać będzie na tę usługę. Obniżanie pensji pracownikowi jest drogą donikąd. W Szwecji koszty pracy są jeszcze wyższe, a tam bezrobocie jest dużo mniejsze.

Jan Klimek: Patologią jest to, że w tym kraju 12 mln 200 tys. osób pracuje, a 12 mln 300 tys. nie pracuje (dane sprzed dwóch miesięcy). W takiej sytuacji muszą być wysokie koszty pracy, bo ktoś musi zarobić na zasiłki, ubezpieczenia itp.

Barbara Kubica, kierownik Obserwatorium Rynku Pracy w WUP w Katowicach: Kiedy w 1997 roku powstawało woj. śląskie, mieliśmy 150 tys. bezrobotnych. Potem ta liczba wzrastała nawet do 330 tys. i były prognozy, które mówiły, że liczba wzrośnie do 450 tys. Ale od 2003 roku liczba bezrobotnych spada. Jednak pracę znajdują głównie mężczyźni, odsetek kobiet bez pracy jest wysoki, wynosi 59 proc. Bezrobocie długoterminowe też rośnie - w 1997 roku było takich osób 29 proc., a obecnie 49 proc. W tej grupie są osoby, które szukają pracy przez kilka lat.

Piotr Duda: Pracownicy nie szukają roboty, bo wynagrodzenia są niskie, w granicach 1000 zł, i za taką pensję nie sposób się utrzymać, a co dopiero jeszcze dojeżdżać. Jeżeli ktoś już jest bezrobotny przez kilka miesięcy, to nie każdy jest tak silny, by potem codziennie się golić i chodzić do urzędu. Po miesiącu wybiera piwo zamiast roboty.

DZ: Blisko połowa osób zarejestrowanych w urzędach pracy w ogóle nie jest zainteresowana pracą na stałe; albo właśnie wyjeżdża za granicę, albo pracuje "na czarno". Może trzeba zmienić przepisy?

Hanna Becker: Nam pracowało by się w urzędach pracy lepiej, gdybyśmy mogli zajmować się tylko tymi osobami, które naprawdę chcą pracować, choć to, że one są "nierobotne" nie zawsze jest ich winą. Skoro konstytucja nie nakazuje nikomu pracować, to dlaczego przepisy wymagają, aby osoba bezrobotna była zarejestrowana w urzędzie pracy, bo inaczej nie będzie miała opłaconych składek zdrowotnych, nie otrzyma pomocy z MOPS-u. Dlaczego osoba samotnie wychowująca kilkoro dzieci musi być zarejestrowana w urzędzie skoro wiadomo, że ma małe szanse na zatrudnienie?

Profesor Zofia Ratajczak, Instytut Psychologii Uniwersytetu Śląskiego: Jeżeli słyszę o 400 tys. osób, które nie chcą podjąć pracy proponowanej przez urzędy, to oznacza, że brak im motywacji. Występuje tam jakiś głębszy problem psychologiczny, nie chodzi tylko o niskie zarobki. Dla ludzi zajmujących się bezrobotnymi, także dla psychologów, ważne są kwestie: nie tylko czym jest praca, ale czym jest bezrobocie. Jeżeli ktoś nie pracuje i potrafi z tym żyć, na tzw. najniższym tolerowanym poziomie, przyzwyczaja się do tego, nie jest nieszczęśliwy, to widzę zagrożenie nie tylko dla niego samego, ale także dla jego rodziny. Po drugie: jak sobie radzą poszczególni ludzie.

DZ: Niektórzy przyjmują postawę roszczeniową, która wywodzi się jeszcze z PRL-u.

Prof. Zofia Ratajczak: I z nią jest bardzo trudno walczyć. Trzeba się jednak przyjrzeć bliżej, ile psychicznie kosztuje bezrobotnego poszukiwanie pracy. Spojrzeć na jego udręczenie, upokorzenie, rozczarowanie. Czasem pomoc jest bardzo łatwo, wystarczy tylko wskazać źródło informacji. Ale są też osoby, którym na granicy psychologii klinicznej trzeba pomagać. Wśród bezrobotnych są samobójstwa.

Jan Firla, bezrobotny z Siemianowic Śl.: Po roku bycia bezrobotnym, po poniżeniach, odmowach, wykonałem gest Kozakiewicza i stwierdziłem, że nie będę się prosił o zatrudnienie. Założyłem grupę wsparcia dla innych bezrobotnych. To jest wsparcie psychiczne, ale także materialne, pomagamy sobie wzajemnie. Będziemy tworzyć spółdzielnie socjalne, żeby ludzie wykonywali to, co lubią i potrafią robić.

Prof. Zofia Ratajczak: Uważam, że budowa wsparcia społecznego to wielka światowa idea. Daje przekonanie, że razem można zrobić więcej, a to jest bardzo cenne w przypadku osób bezrobotnych. Jednak finałowym skutkiem musi być pozyskanie pracy, czyli źródeł utrzymania.

Rajmund Moric: Spółdzielnie socjalne nie rozwiążą problemu bezrobocia, ale tę ideę trzeba rozpowszechniać wśród samorządowców. To oni muszą wskazać nisze, w których te spółdzielnie mogłyby działać.

Andrzej Tomeczek, ekspert z Instytutu Współpracy i Partnerstwa Lokalnego w Katowicach: Znam próby utworzenia spółdzielni socjalnej w Bytomiu. Ze strony statystyki efekty są niewielkie, ale dla tych osób wyjście z bezrobocia to rzecz bardzo ważna. Ale nie jest to panaceum na bezrobocie, bo w ogóle jednej recepty nie ma. Ani duży inwestor, jak Opel, czy supermarkety nie załatwią sprawy. Samorządy obiecywały, że znajdą w nich pracę setki ludzi, ale wiadomo, jak to się skończyło. Jedynie polityka małych kroków może nas prowadzić do przodu. Ale to działalność na lata. Mnie jednak cieszy fakt, że organizacjom pozarządowym coraz lepiej współpracuje się z urzędami pracy. Pomagają w tym środki unijne, które wymuszają na urzędach współpracę z nami.

Piotr Polok: Bezrobocie wiąże się z zamykaniem się, biernością, ograniczaniem kontaktów. I tu jest właśnie ogromna rola organizacji pozarządowych. Bardzo wiele urzędów pracy ogranicza się do przeprowadzenia szkoleń dla bezrobotnych, ale to nie daje efektów. Szkolenie to za mało, mają sens tylko wtedy,. jeśli ktoś chce pogłębić swoją wiedzę, a nie uczyć się zawodu na nowo. Trzeba spowodować, żeby ludzie chcieli podejmować naukę. Niestety, w naszym regionie nie zawsze chcą.

DZ: Blisko połowa zarejestrowanych bezrobotnych korzystających z zasiłków urzędów, nie szuka naprawdę pracy, nie chce podwyższać kwalifikacji.

Piotr Duda: Tworzymy getta bezrobotnych. Ale jeśli ktoś przez 35 lat chodził tą samą ścieżką do huty, wykonywał te same czynności, to naprawdę nie będzie z niego kucharz czy fryzjer. Potem taki ktoś wraca do bloku, gdzie mieszkają sami bezrobotni. Traci nadzieję na zmianę losu.

Piotr Polok: W ciągu ostatnich lat wśród osób trwale bezrobotnych zmieniają się postawy. Śląska tradycyjna rodzina związana była z przemysłem ciężkim, dla pieniędzy, ale i dla wartości takiej pracy. Teraz etos pracy zanika. Może go zniszczono. W Katowicach otwiera się szkołę górniczą, ale nie ma chętnych. Bezrobotni zamiast stałego zatrudnienia wolą dorabiać na czarno. Mogą wtedy też korzystać z systemu zabezpieczenia społecznego.

Rajmund Moric: Oby tylko bezrobotni nie doszli do wniosku, że to oni są winni, że nie mają pracy. Porozmawiajmy o tych, którzy chcą pracować, ale nie mają gdzie. Sądzę, że tak będzie nadal w naszym regionie. Władze nie mają pomysłu na Śląsk. Nie zatrudnimy wszystkich w przemyśle rolno-spożywczym, w turystyce, szkolnictwie.

Jan Klimek: Podobno każdego dnia opuszcza ten kraj 2,5 tys. osób, czyli w ciągu miesiąca opróżnia się jedno miasto wielkości Piekar Śląskich. Czasem ludzie potrafią jednak zmienić miejsca zamieszkania i pracy.

DZ: Raczej jednak nie są to stali, wieloletni bezrobotni. Wyjeżdżają fachowcy, zostają ci, którzy nie wiedzą, co ze sobą robić. Może nic.

Prof. Zofia Ratajczak: W jednej beskidzkiej wsi połowa młodzieży, rozmaitych fachowców, stara się o pracę poza krajem, bo tam jest praca dla wysoko wykwalifikowanych osób. Czy to oznacza, że Polska nie ma dla specjalistów pracy? To jest niepokojące.

Andrzej Tomeczek: Niedawno prowadziłem zajęcia szkoleniowe w Zawierciu, gdzie jest duże bezrobocie. Na sali wszyscy mieli wyższe wykształcenie oprócz jednej osoby. Ci ludzie nie mogą dostać pracy, bo nie mają praktyki zawodowej.

Prof. Zofia Ratajczak: Nie chcę nikogo martwić, ale dzisiaj dobrze mieć nie jeden, ale trzy zawody. Młodzież musi umieć dostosowywać się do zmian na rynku pracy, które przecież następują w bardzo szybkim tempie.

DZ: Pracy nie mają magistrowie, ale też absolwenci szkół zawodowych... Szkoły zawodowe są potrzebne tylko na obecnym etapie. Jest to jednak zamykanie możliwości młodzieży.

Andrzej Tomeczek: Szkoły zawodowe to cofanie się do historii.

Rajmund Moric: Państwowa edukacja w ogóle szkoli niewłaściwie. Dowodem na to są też szkoły policealne zawodowe.

DZ: Jakie są możliwości zmniejszenia bezrobocia w regionie? Czy znaleźliśmy recepty?

Piotr Duda: Chodzi o to, żeby nie likwidować tych spółek Skarbu Państwa, które jeszcze istnieją. Jeśli są możliwości ich działania, powinno się je monitorować. Zrobić wszystko, żeby nie wyrzucać ludzi na bruk. Koszty związane z opieką społeczną nad zwolnionymi są większe niż te, które łączą się z przygotowaniem pracowników do zmian jeszcze w zakładzie. Potem powinno się ich płynnie przenieść do nowego miejsca pracy - a takie przecież powstają. Ważne jest także porozumienie między samorządowcami, żeby nie chronili miejsc pracy tylko dla swoich mieszkańców.

Rajmund Moric: Jakby bezrobocie można było zlikwidować dekretami, to już ktoś odpowiedni wymyśliłby taki przepis. To nie jest takie proste. Bezrobocie to efekt słabej kondycji gospodarczej województwa. Odchodzimy od przemysłu ciężkiego, ale nie mamy innego pomysłu. Co jednak zrobić w takiej sytuacji? Zaprzestać likwidacji tego, co jest, a słyszy się o nowej fali zwolnień w górnictwie. Z drugiej strony trzeba spojrzeć realnie na możliwości regionu. Przecież my nie będziemy drugim Krakowem. Ale jesteśmy na szlakach przelotowych wschód - zachód, północ - południe, czyli pojawiają się możliwości związane z transportem. Musimy też wykorzystać nasze surowce w zakresie paliw. Bo turystykę można robić wszędzie, ale surowce są właśnie u nas. Chodzi jednak tylko o nowe technologie, powrotu do przeszłości nie ma.

Hanna Becker: Pomoc należy ograniczyć do najbardziej aktywnych bezrobotnych, robią to już powiatowe urzędy pracy. Udaje się wyselekcjonować osoby, które naprawdę tej pomocy potrzebują. Dobrowolnych bezrobotnych nie obejmuje się pomocą. Cieszę się, że jest coraz większa współpraca między urzędem wojewódzkim a powiatowymi urzędami pracy, a także organizacjami pozarządowymi, bo wspólnie możemy zrobić więcej.

Lipiec 2006 roku był kolejnym miesiącem spadku bezrobocia (powolny spadek ten notowany jest od 2003 roku. W urzędach pracy województwa śląskiego zarejestrowanych było 253,8 tys. osób. W lipcu 2005 roku liczba ta wynosiła 295,1 tys. Ostatnio tak "niski" poziom bezrobocia odnotowano w grudniu 2000 roku.

Najwyższa stopa bezrobocia na Śląsku:
Świętochłowice - 24,4 proc.
Bytom - 22,8 proc.
powiat zawierciański - 22,3 proc.
Siemianowice Śl. - 22,2 proc.

Najniższą stopę bezrobocia zanotowały:
Katowice - 6,6 proc.
Bielsko-Biała - 8,2 proc.
powiat ziemski bieruńsko-lędziński - 9,2 proc.

• Tylko 11 proc. zarejestrowanych bezrobotnych ma prawo do zasiłku.
• Ponad 63,9 proc. (przeszło 162 tys. osób) pozostaje bez pracy ponad 12 miesięcy. Są to tzw. długotrwale bezrobotni.
• Kobiety wśród bezrobotnych stanowią aż 59,3 proc. ogółu. Bezrobocie spada przede wszystkim wśród mężczyzn oraz mieszkańców miast.
• Co trzeci bezrobotny (78 tys. osób) nie ma żadnych kwalifikacji zawodowych.
• Najwyższy wzrost przeciętnego zatrudnienia odnotowano w przetwórstwie przemysłowym (o 5 proc.)
• Pracodawcy najczęściej poszukują: kierowców kat C + E, pracowników budowlanych, sprzedawców, mechanik samochodowych, lakierników i elektryków. W lipcu pracodawcy zgłosili do powiatowych urzędów pracy woj. śląskiego prawie 13 tys. ofert zatrudnienia (w lipcu 2005 - 11 tys. ofert).
• Z opracowań Wojewódzkie Urzędu Pracy w Katowicach wynika, że wśród zawodów deficytowych w naszym regionie są: żołnierze nadterminowej zasadniczej służby wojskowej, kodowacze i korektorzy, "pracownicy usług osobistych", domokrążcy i sprzedawcy na telefon, pracownicy lombardów, osoby do towarzystwa, aktorzy cyrkowi.
• W 1989 roku szkoliliśmy w rzemiośle 187 tys. uczniów, dzisiaj - 79 tys. W całym kraju szkolimy tylko ośmiu zegarmistrzów, jednego młynarza, jednego zduna, jednego kożusznika.
• Mamy zarejestrowanych w Polsce około 3 mln przedsiębiorstw, ale ludzi przedsiębiorczych mamy niewiele, bo przez lata nikt przedsiębiorczości się nie uczył. Szwajcaria ma 13 proc. przedsiębiorców, Niemcy - 11 proc., a Polska w granicach - 6-8 proc.
• W Zachodniej Europie 66 proc. zatrudnionych pracuje w handlu i usługach. W naszym regionie zanotowaliśmy ostatnio redukcję liczby zatrudnionych w handlu, naprawach, transporcie.
• Prawie 186 mln zł z Funduszu Pracy oraz z Europejskiego Funduszu Społecznego otrzymały w latach 2004 - 2006 powiatowe urzędy pracy w województwie śląskim na wspieranie bezrobotnej młodzieży oraz zwalczanie długotrwałego bezrobocia.

Do końca I kwartału br. skorzystało z tych środków ponad 37 tys. osób. W sumie programami pomocy (szkolenia, staże, przygotowanie zawodowe, także dotacje dla osób zakładających działalność gospodarczą itp) objętych zostanie ponad 51 tys. osób.

Od przyszłego roku urzędy pracy będą mogły liczyć na jeszcze większą pulę środków do wykorzystania.

Wnioski
• Bezrobocie w województwie śląskim, podobnie jak w całym kraju, nieznacznie zmniejsza się (w wyniku ożywienia gospodarczego, ale także w jakimś stopniu w wyniku migracji młodych ludzi na Zachód). Nie ma jednak pomysłów, jak tworzyć nowe miejsca pracy, zwłaszcza dla ludzi po czterdziestce. Dyskusję na ten temat powinna ożywić zbliżająca się kampania wyborcza do samorządów.
• Bez współpracy samorządów: terytorialnego i gospodarczego nie ma rozwoju żadnej gminy. Bez współpracy licznych organizacji pozarządowych i urzędów pracy walka z bezrobociem także będzie mniej skuteczna, a ta współpraca nie układa się najlepiej.
• Gruntownych zmian wymaga system kształcenia, gdyż coraz częściej kształcimy "dla bezrobocia". Licea profilowane nie zdają egzaminu. Lepiej nauczać młodego człowieka jednego czy kilku zawodów w dobrej zawodówce.
• Siły i środki Funduszu Pracy, wsparcie unijne, powinny być skierowane przede wszystkim na pomoc tym bezrobotnym, którzy sami chcą sobie pomóc i znaleźć stałą pracę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto