Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego górnicy umierają

Aldona Minorczyk-Cichy , Maciej Wąsowicz
Fot. Bartlomiej Zborowski
Fot. Bartlomiej Zborowski
Ryszard Kurkowski i jego dwaj koledzy mieli ogromne szczęście. Są ranni, ale żyją. W nocy z poniedziałku na wtorek pracowali w piątkę 720 metrów pod ziemią w katowickiej kopalni Staszic. Około godz. 22.

Ryszard Kurkowski i jego dwaj koledzy mieli ogromne szczęście. Są ranni, ale żyją. W nocy z poniedziałku na wtorek pracowali w piątkę 720 metrów pod ziemią w katowickiej kopalni Staszic. Około godz. 22. runęła obudowa chodnika. Przyniosła śmierć dwóm górnikom: Henrykowi M. i Adamowi Ś. Zginęli przygnieceni elementami potężnej konstrukcji i kawałkami skał.

Kurkowski i jego dwaj koledzy trafili do Szpitala im. św. Barbary w Sosnowcu. Lekarze określają ich stan jako zadowalający. - Jeden z górników ma złamaną kość podudzia. Nie wykluczamy, że konieczna będzie operacja - mówi Andrzej Pióro, p.o. dyrektora szpitala. - Pozostałych dwóch ma liczne obrażenia zewnętrzne, ale nic nie grozi ich życiu. Zostaną w szpitalu na obserwacji. Zajmie się nimi psycholog - dodaje.

Ani władze kopalni, ani Wyższy Urząd Górniczy nie mówią na razie o przyczynach tragedii. Nieoficjalnie wiadomo, że prawdopodobnie wadliwie zamontowano i wyprofilowano obudowę. Jeśli jej wytrzymałość została źle dobrana, mogło to doprowadzić do zawału. - Wątpliwości wyjaśni wizja lokalna - zapewnia Edyta Tomaszewska, rzeczniczka WUG.

Z kolei Krzysztof Chojnacki, wicedyrektor Staszica wyklucza tąpnięcie, o którym mówili górnicy wychodzący z kopalni. - Sejsmografy niczego nie wykazały - twierdzi.

Akcja ratunkowa trwała ponad 10 godzin. Była prowadzona w trudnych warunkach, przy temperaturze sięgającej 30 stopni Celsjusza. 24 ratowników na zmianę przekopywało chodnik w poszukiwaniu kolegów. O godz. 7.09, kiedy dotarli do ostatniego z poszkodowanych, było już jasne, że kopalnia znów zebrała tragiczne żniwo. Zginęli: 45-letni Henryk H. i o dziesięć lat młodszy Adam Ś. Pierwszy z nich pracował pod ziemią od 1986 roku. Osierocił dwoje dzieci. Drugi w kopalni pracował od 2003 roku. Miał troje dzieci.

Jan Migda, dyrektor departamentu warunków pracy WUG twierdzi, że przyczyną większości wypadków jest rutyna i wysokie zadania, jakie przełożeni stawiają przed górnikami. Liczy się zysk i zmniejszenie kosztów wydobycia. Liczba wypadków rośnie. Więcej też jest ofiar śmiertelnych. Jak tego uniknąć? Po wczorajszym wypadku WUG zlecił analizę projektowanych robót górniczych w najbardziej zagrożonych rejonach wszystkich kopalń. Ponownie badane będą także wszystkie wypadki śmiertelne, do jakich doszło w tym roku. - Sprawdzimy też, kto szkolił każdego poszkodowanego, jak ten proces przebiegał. Jeśli znajdziemy błędy, możemy nawet cofnąć ośrodkowi uprawnienia - podkreśla Jan Migda.


Rutyna i rosnące zadania produkcyjne, do tego "praca na skróty" - z tego powodu na kopalniach dochodzi do wypadków. Błędy, które kosztują ludzkie zdrowie, a nawet życie, popełniają także doświadczeni górnicy funkcyjni. Wszystko to walka o wyniki - ostrzega Jan Migda, dyrektor departamentu warunków pracy w Wyższym Urzędzie Górniczym.

Nie znamy jeszcze dokładnie przyczyn wczorajszego wypadku w kopalni Staszic. Z pierwszych ustaleń wynika jednak, że popełniono błąd. Ten zaś doprowadził do tragedii. Życiem zapłaciło dwóch górników. Czy można było tego uniknąć? Tego dowiemy się po wizji lokalnej. Faktem jest, że 82 proc. wypadków śmiertelnych (podobnie jak innych) w kopalniach nie powinno mieć miejsca. Tak wynika z analiz, jakie przeprowadzono w WUG-u.

Przykłady? 16 stycznia w kopalni Chwałowice górnik przechodził stromym przekopem, przez który prowadziły tory. O tym, że tam będzie, zostali powiadomieni inni pracownicy. Wstrzymano transport. Mimo to z góry zjechał wózek. Mężczyzna stracił nogę. Nie wytrzymała barierka. 22 marca w kopalni Brzeszcze-Silesia wiertacz został poważnie ranny w głowę, gdy od pompy oderwał się korek. Urządzenie było wadliwe. Górnicy przerobili je na własną rękę. Chcieli sobie ułatwić pracę. 1 kwietnia na Wieczorku pracownik obsługujący przenośnik taśmowy chciał usunąć kamień. Nie wyłączył urządzenia. Urwało mu rękę.

W poniedziałek, w kopalni Rydułtowy Anna zginął górnik przygnieciony bryłami węgla. Przyczyn tej tragedii jeszcze nie znamy.

Kiedy w listopadzie 2006 roku w Halembie zginęło 23 górników, przez kilka tygodni wypadków było mniej. Górnicy zaczęli bardziej uważać, ich przełożeni stali się ostrożniejsi, ale to trwało krótko. Przyczyną tragedii w Halembie były ewidentne błędy ludzi, którzy za nic mieli zasady. Posyłali górników w niebezpieczny rejon, byle tylko nie przerywać pracy, zmniejszyć koszty likwidacji ściany, odzyskać cenne urządzenia. Uszkodzono czytniki metanu, zaniżano odczyty stężenia gazu. Lekceważono naturę, a ta okrutnie się zemściła.

- Czas leczy rany. Gdy nieco zapomniano o tamtej tragedii, znowu pojawiła się zgubna rutyna. Do wypadków dochodzi w niemal identycznych okolicznościach. Dwóch górników w krótkich odstępach czasu wpadło do kruszarek na przenośnikach zgrzebłowych. Nie pomaga to, że po każdej takiej tragedii wysyłamy szczegółowe informacje do kopalń. Nadal popełnia się kardynalne błędy - mówi dyrektor Jan Migda. I dodaje, że złe, niezgodne z przepisami bhp zachowania są powielane. Wiele razy udaje się pójść na skróty. Ale niestety przychodzi taki dzień, że dochodzi do tragedii.

Dlaczego tak się dzieje? Szef WUG Piotr Buchwald podkreśla, że najczęstszymi przyczynami poważnych wypadków w górnictwie jest brak właściwej oceny niebezpieczeństw występujących pod ziemią. Chodzi o zagrożenia metanowe, tąpaniami i obrywaniem się skał. Następne - to naginanie przez pracowników przepisów bezpieczeństwa, dopuszczanie przez kopalniany dozór nieprawidłowych metod pracy i wykonywanie ich przez osoby bez uprawnień. Do tego używane w kopalniach maszyny i urządzenia często są w złym stanie. Połowa zmechanizowanych obudów stosowanych do podpierania ścian i stropów w miejscu prowadzenia wydobycia ma ponad 20 lat. Tylko co piąta z nich ma mniej niż 10 lat.

- W 2006 roku podczas inspekcji wstrzymywaliśmy roboty w kopalniach 109 razy. Połowa przypadków dotyczyła złego stanu obudów. Do tego doszły 22 przypadki zagrożenia metanem, 6 - wybuchem pyłu węglowego. Kontrolerzy aż 157 razy wyłączali z ruchu poszczególne chodniki, głównie z powodu braku obudów. Do czasu usunięcia usterek wycofaliśmy z użycia aż 1300 maszyn i urządzeń - relacjonuje Jan Migda.

Szef departamentu warunków pracy zastanawia się, dlaczego wypadków spowodowanych zaniedbaniami jest najmniej w kopalni Bogdanka na Lubelszczyźnie. - Ten zakład przynosi zyski. Wnioski wysnuć łatwo: tam gdzie są wyniki, wypadków nie ma - podkreśla Jan Migda. Czy kopalnie oszczędzają na bezpieczeństwie? Liczby tego nie potwierdzają. Kompania Węglowa rocznie na zapewnienie bezpieczeństwa jednego pracownika wydaje 10,5 tys. zł, Jastrzębska Spółka Węglowa - 19,6 tys. zł, Katowicki Holding Węglowy - 11 tys. zł, Bogdanka - też 11 tys. zł. - W JSW te kwoty są tak wysokie, bo i zagrożenie jest największe - podkreśla Jan Migda.

WUG szuka nowych sposobów na zwiększenie bezpieczeństwa. Najnowszy pomysł to powrót do źródła, czyli sprawdzanie czy błędów nie popełniono już podczas szkolenia. - Będziemy sprawdzać kto szkolił poszkodowanego, jak ten proces przebiegał. Jeśli znajdziemy błędy, możemy nawet cofnąć ośrodkowi uprawnienia. Prawda jest niestety taka, że szkoleniami często zajmują się emeryci, którym brakuje wiedzy - wzdycha dyrektor Migda.

Syndrom komandosa

WUG przeprowadził anonimową ankietę wśród 119 górników śląskich kopalń. Zapytano ich o przyczyny zachowań niezgodnych z przepisami bhp, które mogą doprowadzić do wypadków. Połowa górników skarżyła się na pośpiech w wykonywaniu pracy narzucony przez przełożonych. Aż 42 wymieniło rutynę, obycie z zagrożeniem, niebezpieczną pewność siebie. Kolejni mówili o braku wyobraźni, rozwagi, instynktu samozachowawczego. Słowem – potwierdziło się to, o czym mówi WUG na podstawie analizy przyczyn wypadków.

Górnicy wymieniali także: pracę na skróty, nieprzestrzeganie przepisów, pracę przy minimum wysiłku, przekonanie, że nic nie może się stać (tzw. syndrom komandosa). Kilkanaście osób wymieniło także zmęczenie, chęć szybkiego uporania się z zadaniem, brak doświadczenia, stres, brak odpowiednich narzędzi, trudne warunki pracy.

Coraz więcej wypadków

W tym roku zginęło już 9 górników, w tym 5 w kopalniach węgla kamiennego. Rannych zostało 13. W ubiegłym roku śmierć poniosło 48 osób. W całym górnictwie odnotowano łącznie 3067 wypadków. Rok wcześniej – 2909, a w 2004 roku – 2972.

Największe górnicze tragedie w ostatnim półwieczu

1958 rok - pożar w kopalni Makoszowy (Zabrze), zginęły 72 osoby

1971 rok - w Zabrzu w kopalni Rokitnica nastąpił zawał. Zginęło 18 górników

1974 rok - kopalnia Silesia w Czechowicach-Dziedzicach. Wybuchł metan, potem pył węglowy. Zginęło 34 górników

1979 rok - ta sama kopalnia, pożar. Zginęły 22 osoby.

1979 rok - kopalnia Dymitrow w Bytomiu - wybuch pyłu węglowego. Zginęło 34 górników.

1985 rok - kopalnia Wałbrzych w Wałbrzychu. Wybuch metanu. Zginęło 18 górników.

1987 rok - kopalnia Mysłowice - wybuch pyłu węglowego i metanu. Zginęło 18 górników. Jeden ranny zmarł w szpitalu

1990 rok - kopalnia Halemba w Rudzie Śląskiej - wybuch metanu. Zginęło 19 górników.

1990 rok - kopalnia Śląsk w Rudzie Śląskiej - pożar ściany wydobywczej. Zginęło 4 górników.

1991 rok - tąpnięcie w Halembie. Zginęło 5 górników.

1993 rok - kopalnia Miechowice w Bytomiu - tąpnięcie, silny wstrząs. Zawalił się chodnik. Zginęło 6 górników.

1995 rok - kopalnia Nowy Wirek w Rudzie Śląskiej - tąpnięcie i zawał. Zginęło 5 górników.

1996 rok - kopalnia Zabrze-Bielszowice - tąpnięcie i zawał na głębokości 900 m. Zginęło 5 górników.

1998 rok - kopalnia Niwka-Modrzejów w Sosnowcu. W nieczynnym i pozbawionym tlenu chodniku na poziomie 600 metrów zginęło 4 ratowników górniczych. Kolejny zmarł w czasie akcji ratunkowej, a jeszcze jeden w szpitalu.

2000 rok - trzech górników zostało przysypanych w kopalni Piekary

2002 rok - kopalnia Rydułtowy wybuch metanu. Poparzonych zostało 10 górników, 3 z nich zmarło szpitalu.

2002 rok - w chodniku badawczym kopalni Jas-Mos w Jastrzębiu Zdroju, doszło do eksplozji pyłu węglowego. Zginęło 10 górników.

2006 rok -tąpnięcie w kopalni Pokój w Rudzie Śląskiej. Zginęło 4 górników

2006 rok - w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej w wyniku wybuchu metanu, a później także pyłu węglowego zginęło 23 górników.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co zrobić w trakcie wypadku drogowego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto