Od kilku tygodni w województwie śląskim narasta konflikt między regionalnymi władzami Solidarności a Prawem i Sprawiedliwością. Na razie napięcia tłumione są w gabinetach, ale wkrótce mogą wyjść na światło dzienne.
Śląsko-dąbrowska Solidarność w ubiegłorocznej parlamentarnej kampanii wyborczej po cichu poparła PiS; w wyborach prezydenckich natomiast zupełnie otwarcie udzieliła wsparcia Lechowi Kaczyńskiemu. Jej działacze wielkim wysiłkiem pomogli w zwycięstwie kandydatom Prawa i Sprawiedliwości. W zamian związkowcy - jak twierdzą - nie oczekiwali niczego specjalnego, chodziło im tylko o wsparcie dla kilku projektów ustaw i dobrego klimatu wokół naszego województwa. Tymczasem pół roku po wyborach nie ma ani jednego, ani drugiego.
Oficjalnym powodem konfliktu między śląskimi związkowcami a rządem jest sprawa podziału ewentualnego zysków kopalń. Tak naprawdę jednak tło konfliktu jest o wiele głębsze. Związkowcy z "S" po kilku latach rządów SLD byli przekonani, że w tej chwili będą mieć zdecydowanie większy wpływ na kreowanie rzeczywistości. Tymczasem liderzy PiS, przekonani o korupcyjno-patologicznym układzie rządzącym Śląskiem, nie chcą dopuszczać tutejszych elit do jakichkolwiek decyzji personalnych.
- Nasi kandydaci zgłoszeni do rad nadzorczych spółek węglowych przepadli z kretesem - powiedział nam jeden z liderów górniczej "S".
Przykładem może być Tadeusz Demel, który przez lata był zaufanym człowiekiem związkowców w Radzie Nadzorczej Katowickiego Holdingu Węglowego. W nowym rozdaniu został odsunięty od władzy. To samo dotyczy kilku innych osób rekomendowanych i protegowanych przez związek. Mało tego, ludzie, których kandydatury "Solidarność" wysuwa na czołowe stanowiska w regionie, są celowo sekowani i przegrywają już w przedbiegach. Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo, przez związkowców nazywany jest "Berią", bo przeprowadzane przez niego zmiany często nie mają żadnego merytorycznego uzasadnienia.
Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że zjawisko to jest przypadkowe - teraz już jednak wiadomo, że ma ono o wiele głębsze tło. Warszawscy urzędnicy rządowi dołączyli bowiem "Solidarność" do spiskowej teorii, według której Śląskiem rządzi jeden wielki układ, w którym związkowcy zajmują wyjątkową pozycję.
Na razie regionalne władze związku wstrzymują się od ostrych reakcji, ale jego liderzy mają już dość tej sytuacji. O inercję oskarżają przede wszystkim regionalnych liderów PiS, którzy boją się przeciwstawić warszawskiej centrali. Nie jest wykluczone, że w najbliższych dniach do prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego brata - lidera PiS - Jarosława wybierze się śląska delegacja, która postawi sprawę marginalizacji związku na ostrzu noża.
Katastrofa śmigłowca z prezydentem Iranu. Co dalej z tym krajem?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?