MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Do finału droga jeszcze daleka

Leszek Jaźwiecki
Wojciech Grzyb świetnie sobie radził na środku siatki skutecznie blokując ataki rywali. Często też zdobywał punkty udanymi atakami. Zdjęcia: Karina Trojok
Wojciech Grzyb świetnie sobie radził na środku siatki skutecznie blokując ataki rywali. Często też zdobywał punkty udanymi atakami. Zdjęcia: Karina Trojok
Polscy siatkarze aby myśleć o awansie do finału Ligi Światowej musieli wygrać oba spotkania w katowickim Spodku z Serbią i Czarnogórą. W piątek zrealizowali 50 procent tego planu, wygrywając 3:1.

Polscy siatkarze aby myśleć o awansie do finału Ligi Światowej musieli wygrać oba spotkania w katowickim Spodku z Serbią i Czarnogórą. W piątek zrealizowali 50 procent tego planu, wygrywając 3:1. W sobotę było jednak już gorzej. Polska przegrała w Serbią i Czarnogórą 2:3 (25:23, 25:23, 20:25, 21:25, 10:15). Nasi reprezentanci nie stracili jednak szansy na grę w finale, sytuacja jednak się nieco skomplikowała i teraz muszą wygrać przynajmniej jedno spotkanie wyjazdowe z Argentyną. Naszymi sprzymierzeńcami mogą być też Serbowie, którzy grają u siebie z Grekami i zapowiadają, że oba spotkania wygrają.

Drugi mecz z Serbią i Czarnogórą rozpoczął się od prowadzenia gości 1:0, ale później nasi siatkarze przejęli inicjatywę i po dwóch minutach prowadzili już 4:1. Zaskoczeni Serbowie nie potrafili znaleźć skutecznej recepty na doskonale spisujący się polski blok. Wydawało się, że ten set będzie bez historii, tymczasem przy stanie 20:12 na zagrywkę poszedł Nikola Grbić i zdobył dwa punkty asowymi serwisami. To dodało otuchy jego partnerom i goście powoli zaczęli odrabiać straty. Widząc co się dzieje na parkiecie trener Raul Lozano wprowadził do gry doświadczonego Sebastiana Świderskiego. Obchodzącemu następnego dnia 28. urodziny „Świdrowi” kibice zgotowali owacje na stojąco. Niestety, zawodnik PRA Volley Perugia nie zdołał powstrzymać rywali i zrobiło się 22:22. W decydującym momencie nie popisał się jednak Ivan Milijković najpierw psując zagrywkę, a chwilę później myląc się w ataku.

Drugi set miał podobny przebieg. Polacy od razu wypracowali sobie przewagę, której nie oddali już do końca. Serbowie jednak kilka razy niebezpiecznie się zbliżyli, ale nasi siatkarze nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa. Ostatni punkt zdobył niezawodny Mariusz Wlazły.

Prowadzenie 2:0 uspokoiło naszych zawodników. Niektórzy pewnie byli już myślami w Belgradzie, gdzie za kilka dni rozegrany zostanie finał LŚ. Serbowie pokazali jednak nam, że droga tam jest jeszcze daleka. Zdecydowanie poprawili zagrywkę, sprawiając tym wiele kłopotów biało-czerwonym. Po wyrównanym początku (7:7) goście zaczęli uzyskiwać przewagę i na przerwę schodzili prowadząc 16:13. Na nic zdały się dwa czasy wzięte przez trenera Lozano, nie pomógł również odśpiewany przez kibiców nieformalny hymn polskich siatkarzy „Pieśń o Małym Rycerzu”. Goście kierowani przez Grbicia byli nie do zatrzymania.

– Nic się nie stało – skandowali kibice. Na twarzach naszych zawodników widać było jednak niepokój. Zdawali sobie sprawę, że będący na fali rywale, tanio skóry nie sprzedadzą. naszym zawodnikom zaczęły przydarzać się błędy zarówno w ataku jak i obronie, a nawet w rozegraniu. W połowie seta na parkiecie pojawił się Daniel Pliński, dla którego był to debiut w Lidze Świtowej. Siatkarz Jastrzębskiego Węgla zdobył nawet punkt, ale nie był w stanie odmienić gry naszego zespołu. Set zakończył asową zagrywką Grbić.

Ten set sprawił, że goście nabrali jeszcze większej pewności siebie, z kolei biało-czerwonym podciął skrzydła. Tie-break zaczął się dla Polaków tragicznie. Przegrywali już 0:5. Grali nerwowo, niedokładnie. Trener Lozano liczył, że może coś w grze naszego zespołu zmieni Gruszka, ale kapitan Polaków nie miał dobrego dnia. Atak Milijkovica kończy to spotkanie.

Była to trzecia porażka naszych siatkarzy w tegorocznych rozgrywkach Ligi Światowej. Pierwsza poniesiona przed polską publicznością. Wcześniej nie pozwoliliśmy na to ani Argentyńczykom w Bydgoszczy, ani Grekom w Łodzi. Porażka tym bardziej bolesna, że odroczyła nasze nadzieje na awans do finału LŚ. Sprawę awansu trzeba będzie rozstrzygnąć w dalekiej Argentynie.


Liczba

20.400 dolarów zarobili polscy siatkarze w meczach z Serbią i Czarnogórą

12.000 za piątkowe zwycięstwo i

8.400 za sobotnią porażkę

Punkty Polaków

Mariusz Wlazły – 17
Łukasz Kadziewicz – 9
Piotr Gruszka – 7
Dawid Murek – 5
Wojciech Grzyb – 12
Paweł Zagumny – 4
Michał Winiarski – 8
Sebastian Świderski – 2
Daniel Pliński – 1

Grupa C

Polska – Serbia i Czarnogóra 2:3 (25:23, 25:23, 20:25, 21:25, 10:15).
POLSKA: Zagumny, Winiarski, Gruszka, Grzyb, Wlazły, Kadziewicz, Ignaczak (libero) oraz Świderski, Murek, Pliński.

SERBIA I CZARNOGÓRA: Grbić, Mitrović, Stanković, Vujević, Miljković, Marković, Samardzić (libero) oraz Roljić, Djordjević, Zlatić.
Najlepszy zawodnik meczu: Nikola Grbić.
Sędziowali: Gerd Sycha (Niemcy), Massimo Meghini (Włochy).
Widzów: 10 tysięcy.
1. Polska 10 17 26–17
2. Serbia i Czar. 10 15 20–23
3. Grecja 9 14 21–15
4. Argentyna 9 11 13–25

W tabeli nie uwzględniono meczu Grecja – Argentyna, który rozpoczął się wczoraj o 21.00.
W ostatniej kolejce zagrają: Argentyna – Polska (piąt. i niedz.), Serbia i Czarnogóra – Grecja (piąt. i sob.)


Pod szatnią
Krzysztof Ignaczak, libero polskiego zespołu

Nie potrafię powiedzieć dlaczego prowadząc 2:0 przegraliśmy to spotkanie. Pewnie dopiero po analizie będziemy bardziej mądrzejsi. Serbowie już od drugiego seta zaczęli mocniej zagrywać i to uniemożliwiło nam realizację naszych planów. Mogliśmy przypieczętować sprawę awansu, ale się nie udało. Teraz lecimy do Argentyny i tam spróbujemy wygrać oba mecze. Naszymi atutami w tym spotkaniu będzie blok i lepsze warunki fizyczne.

Piotr Gruszka, kapitan polskiej drużyny
Popełniliśmy dużo prostych błędów, a w spotkaniu z takim rywalem, to się od razu mści. Jest nam przykro, że przy tak wspaniałej publiczności, nie potrafiliśmy wygrać tego meczu. Jestem jednak pod wrażeniem gry Nikoli Grbicia, który doskonale kierował grą swojego zespołu. To jemu pozostali zawodnicy powinni podziękować za to zwycięstwo.

Nikola Grbić, kapitan Serbii i Czarnogóry
Cieszę się, że ten młody zespół zdołał się podnieść i po dwóch przegranych setach, odwróciliśmy losy tego spotkania. Dzisiaj się za bardzo denerwowałem, a to nie zawsze działa dobrze na pozostałych zawodników. Chcieliśmy jednak to spotkanie bardzo wygrać. Kilka decyzji sędziów również wyprowadziło mnie lekko z równowagi. Zdaję sobie sprawę, że mylić się mogą zarówno zawodnicy jak i sędziowie. Nie mogę jednak przejść obojętnie koło tego, gdy arbitrzy mylą się tylko w jedną stronę.

Rozmowa z Raulem Lozano, trenerem reprezentacji Polski
DZIENNIK ZACHODNI:
Po dwóch setach nic nie zapowiadało, że nasza reprezentacja przegra spotkanie z Serbią i Czarnogórą.
RAUL LOZANO: Problem pojawił się już w pierwszym secie, kiedy prowadziliśmy 20:12 i nagle coś się zacięło, straciliśmy kilka punktów. Nie mogę być zadowolony z tego meczu, zawodnicy pewnie też. Oba zespoły zagrały na podobnym poziomie, było dużo walki, ale także zdarzały się błędy. Z porażki nie robimy jednak dramatu, trzeba jedynie wyciągnąć wnioski.

DZ: Czy można mówić w takiej sytuacji o dekoncentracji zawodników?
RL: Raczej nie, bo dekoncentracja powoduje, że mnożą się błędy. Myślę, że to bardziej dotyczy mentalności.

DZ: Zbyt łatwo traciliśmy punkty, zdobywanie ich zaś przychodziło nam bardzo trudno.
RL: Graliśmy z bardzo dobrym rywalem i zdobywanie punktów w takiej konfrontacji nigdy nie jest łatwe. Kilka razy rzeczywiście traciliśmy szybko punkt po punkcie co przy drużynie z najwyższej półki od razu się mści. W pierwszym secie Nikola Grbić zaczął nękać nas zagrywką i w szeregi naszego zespołu wkradła się nerwowość. Musimy popracować nad tym, aby takich sytuacji unikać.

DZ: Dlaczego w pewnym momencie nasi zawodnicy zmienili zagrywkę i zamiast mocnej oglądaliśmy uderzenia taktyczne, z którymi rywale jednak nie mieli wielkich kłopotów.
RL: To była moja decyzja. Serbowie doskonale radzili sobie z naszą silną zagrywką i trzeba było coś zmienić. Uznałem, że lepiej zmniejszyć własne błędy i dlatego kazałem zagrywać precyzyjnie, dokładnie na poszczególnych zawodników.

DZ: W sobotnim meczu słabiej zagrał Piotr Gruszka.
RL: To nie był dzień Piotrka. Jego skuteczność była w granicach 30 procent, słabiej również przyjmował. Dlatego zdecydowałem się, żeby posadzić go na ławce.

DZ: Czy przewiduje pan zmiany w kadrze przed ostatnimi meczami z Argentyną?
RL: Do kadry wraca Arkadiusz Gołaś, w kraju pozostanie natomiast Daniel Pliński. Arek narzekał na bóle brzucha, ale wszystko jest już w porządku i nawet mógł zagrać przeciwko Serbom. Nie chciałem jednak ryzykować i dlatego dałem mu wolne.

DZ: Co pan czuje przed meczami z Argentyną? W Corodbie zagra pan przeciwko drużynie swojej ojczyzny.
RL: Taki jest zawód trenera.

DZ: Żeby awansować do finału Ligi Światowej musi pan pokonać Argentynę.
RL: Pewnie, że wolałbym zagrać teraz z Grecją niż Argentyną, ale jedziemy tam po zwycięstwo. Nie będzie to jednak łatwe, bo kibice w Argentynie reagują podobnie jak w Polsce. Na meczach jest wspaniała atmosfera. Przyjdzie nam grać w typowej hali przystosowanej do siatkówki, gdzie kibice siedzą blisko boiska. Jesteśmy jednak do tego przyzwyczajeni. Naszym najważniejszym celem, jest utrzymanie dobrego poziomu gry.

DZ: Stać tę drużynę na rozegranie dwóch dobrych spotkań?
RL: Chyba tak, choć tak jak to nieraz podkreślam, dużo zależy przede wszystkim od mentalności. Mamy dobry zespół, w którym są zawodnicy dopiero wchodzący do reprezentacji jak Mariusz Wlazły czy Wojtek Grzyb i są doświadczeni tacy jak Dawid Murek czy Sebastian Świderski. Muszę wszystkim dać szansę gry, bo tylko wówczas można stworzyć dobrą drużynę.


Rozmowa z Ljubomirem Travicą, trenerem reprezentacji Serbii i Czarnogóry

DZIENNIK ZACHODNI: Pewnie liczył się pan już z porażką, kiedy pański zespół przegrywał 0:2?
LJUBOMIR TRAVICA: To spotkanie pokazało, że trzeba grać do końca. Nie można rezygnować nawet, kiedy się przegrywa 0:2 i sytuacja wydaje się beznadziejna.
Nie było to jednak dla nas łatwe spotkanie. Przez cały czas trwała zacięta walka o każdy punkt. Cieszy mnie to zwycięstwo ze względu na młodych zawodników, których mam w kadrze. Zwycięstwo nad silnym zespołem Polski to najlepsze, co mogło się nam przydarzyć w tej kuracji odmładzającej.

DZ: Jak pan porównuje obecną polską drużynę z tą która grała na igrzyskach w Atenach.
LT: Takie porównania nie zawsze są dobre. Na igrzyskach polski zespół zagrał znakomite spotkanie z nami, a potem tak się stało jak się stało. Teraz też stać polski zespół na taką grę. Z oceną trzeba jednak poczekać. Najważniejsze, żeby zespół nabrał regularności. Nie można schodzić poniżej pewnego poziomu. Trzeba nad tym dużo pracować.

DZ: Tydzień temu Serbia i Czarnogóra grała z Argentyną. Czy swoje uwagi po tym spotkaniu przekaże pan trenerowi Lozano?
LT: Nie chciałbym udzielać rad trenerowi polskiego zespołu, bo to nie moja rola. Z trenerem Lozano jesteśmy kolegami i jeśli będzie chciał coś się dowiedzieć, to powiem mu to w cztery oczy. Wydaje się jednak, że jeśli Polacy zagrają tak jak z nami, to nie powinni mieć kłopotu z odniesieniem dwóch zwycięstw.

DZ: Czy w ostatnim meczu z Gracją zagra pan w najsilniejszym składzie?
LT: To dla nas ostatni sprawdzian przed finałami Ligi Światowej i nie możemy sobie pozwolić na żadne eksperymenty. Zagramy w optymalnym składzie z Nikolą Grbiciem. Wróci również Andrija Gerić.

DZ: Czy w finale Ligi Światowej chciałby pan zagrać z polską reprezentacją?
LT: To byłoby chyba ciekawe spotkanie i nie miałbym nic przeciwko takiemu finałowi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto