Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dumna żona górnika

Jacek Bombor
Bogusława Staszewska, szefowa Związku Zawodowego Górniczek
Bogusława Staszewska, szefowa Związku Zawodowego Górniczek
Pracowita, zaradna, harda. Tak naprawdę to w każdej chwili może gasić albo wywoływać strajki. Dba o siebie: chodzi na aerobik, spa i do fryzjera. Ale nadal robi wyśmienitą roladę z modrą kapustą i kluskami śląskimi.

Pracowita, zaradna, harda. Tak naprawdę to w każdej chwili może gasić albo wywoływać strajki. Dba o siebie: chodzi na aerobik, spa i do fryzjera. Ale nadal robi wyśmienitą roladę z modrą kapustą i kluskami śląskimi. Taka jest współczesna żona górnika - przekonuje Jacek Bombor

Mężowie tych pań pracują w większości w pszowskiej kopalni Rydułtowy-Anna. One spotykają się dwa razy w tygodniu - we wtorki i czwartki - na dawnym, górniczym basenie na osiedlu 1 Maja w Wodzisławiu Śląskim. Kiedyś tuż za płotem była kopalnia, dziś pozostało tylko wspomnienie: olbrzymi plac, na którym rządzą przede wszystkim złomiarze.

Na basenie mają czas na swój babski świat: są pogaduchy, śmiech, ale i zdrowa rekreacja.

- Uprawiamy wodny aerobik. Żona górnika musi być przecież zawsze piękna - śmieją się.

Ich babcie śpiewały: "Weź se na męża górnika, nic nie będziesz robić, ino ładnie chodzić". Ale dzisiejsze żony górników wiedzą, że to już tylko zabawna, nieaktualna przyśpiewka. Natomiast z powiedzeniem, że górnik boi się w życiu tylko dwóch kobiet: św. Barbary i żony, są w stanie się zgodzić.

Do 1989 roku zaledwie 29 na 100 górniczych żon pracowało. Ale górnik zarabiał wtedy 2,5 średniej krajowej, a jego honorem było, by samemu utrzymać siebie i rodzinę. Dziś zarabia 1,8 średniej krajowej, więc żona pracuje już w co drugiej górniczej rodzinie.

Barbara Baranek z Pszowa jest położną. Wie, jak bardzo ważna jest jej praca, by spiąć domowy budżet. Choć większe profity przynosi oczywiście praca męża w kopalni. - U nas panuje finansowe równouprawnienie. Mamy wspólne konto, każdy swoją kartę. Wydatki planujemy razem - zapewnia.

Wcześniej w kopalni pracował jej ojciec, a teraz 28-letni syn, Błażej. - Górnictwo w naszym domu było więc od zawsze - mówi.

Obowiązki w dzisiejszym domu górnika przejmuje niemal zawsze kobieta. Pranie, gotowanie, wychowywanie dzieci. - Wcześniej kończę pracę, więc zajmuję się domem. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej - mówi.

Podobnie jest u Ewy Mołdrzyk z Syryni. Gdy mąż Eugeniusz wstaje o świcie do pracy w kopalni, śniadanie już na niego czeka na stole. Żona zawsze wstaje wcześniej i przygotowuje kanapki. - Mówię "Szczęść Boże", buziak na pożegnanie i oczekiwanie, kiedy wróci z szychty.

Z badań socjologicznych wynika, że żony górników są niezwykle zaradne, myślą zawsze o przyszłości swoich pociech.

75 na 100 żon górników chce wysłać córki na studia. Wykształcenie traktują dziś jak posag. Przed wojną były nim pierzyny, a dziś dyplom wyższej uczelni. - Uważam, że kobietom jest bardziej potrzebne wykształcenie. Żeby uniezależnić się od mężczyzny. Poza tym my też mamy swoje wydatki - tłumaczy Maria Karankowska z Pszowa, która od początku tłumaczyła córce, że musi skończyć studia.

Dziś 20-letnia Agata studiuje budownictwo. To kierunek z przyszłością i mama doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

Zapytane o cechy prawdziwej śląskiej kobiety, odpowiadają jednym tchem: - Ogromna dbałość o porządek, pracowitość, mądrość życiowa, stałość w uczuciach. Ale też hardość i odporność psychiczna.

Wszystkie zaznaczają, że bardzo szanują swoich mężów górników, bo dla nich rodzina jest zawsze na pierwszym miejscu. - Dba o nią, walczy, kiedy trzeba. Haruje jak wół - mówi Barbara Baranek.

Panie też nie boją się walczyć o swoje ideały. By na Śląsku zabiegać o swoje prawa, trzeba często zajmować tereny do tej pory zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn.

Tak postanowiła Bogusława Staszewska, prywatnie żona górnika, która jest przewodniczącą pierwszego w Europie Związku Zawodowego Górniczek. Pracownice kopalni Rydułtowy-Anna powołały go w czerwcu 2005 roku. A wszystko dlatego, że choć w domu żona górnika jest najważniejsza, w kopalni wcale nie jest to takie oczywiste.

Staszewska wspomina reakcję związkowych liderów, gdy zakładała związek. Powtarzali: "coś się tym babom chyba pomieszało". Z początku przeżyli szok, ale dzisiaj traktują jej związek z szacunkiem.

Na ostatnich strajkach panie protestowały razem z innymi górnikami. Zostały nawet dopuszczone do komitetu strajkowego.

- Kopalnia od lat kojarzy się tylko z mężczyznami. Ale kobiety także często tutaj harują, właśnie na powierzchni. Na płuczce, przeróbce, w sortowniach. A zarabiają zawsze o półtora tysiąca mniej. Panie w centralach telefonicznych z sobotami i niedzielami tysiąca nawet nie dostają. To normalne? Chcemy to zmienić - mówi Bogusława Staszewska.

Obecnie Związek Zawodowy Górniczek liczy około setki członkiń. Jak zapewniają, bardzo szanują ciężką pracę swoich mężów górników, ale one także chcą zarabiać godziwe pieniądze.

Bogusława Staszewska pochodzi znad morza, ale pokochała śląskie zwyczaje, tradycyjną gościnność. Pokochała tutejszych ludzi i świat.

- Przyjechałam na Śląsk ze Szczecina, dokładnie 37 lat temu. I pamiętam, jak życzliwie mnie przywitano. Dostałam od ludzi olbrzymie wsparcie, poczułam się jak w domu. Takich rodzin, ludzi, nie ma w całej Polsce. Dziś sama już czuję się stuprocentową Ślązaczką i jestem z tego bardzo dumna - mówi.

Obchodzenie Barbórki też staje się domeną kobiet. Panie z Rydułtowy-Anna wynajęły lokal w centrum Wodzisławia i urządziły prawdziwy babski comber.

Nie było co prawda golonek, wódki i piwa. Zastąpiły je odrobiną dobrego winka i niekończącą się babska gadanina. - Chłop by tego nie wytrzymał - śmieją się panie.

Znany socjolog, prof. Marek Szczepański, od wielu lat lat wnikliwie bada życie śląskich rodzin górniczych. I jest przekonany, że ich siła, trwałość, oparta jest na dobrych wzorcach przekazywanych z pokolenia na pokolenie, a wprowadzana w życie i chroniona właśnie przez kobiety. To często one, niedoceniane, stoją za protestami w branży. - Przecież do nich wracają mężowie z wypłatami, to one ciosają im kołki na głowie, robiąc wyrzuty, że są zbyt niskie - wyjaśnia.

Rola żon podczas strajków zazwyczaj jest nieoceniona. Sygnatariusze podpisania słynnych porozumień jastrzębskich z 1980 roku, gdy na kopalni Manifest Lipcowy w Jastrzębiu Zdroju górnicy wywalczyli m.in zniesienie czterobrygadowego systemu pracy uważają, że strajk mógł się załamać już po pierwszej nocy. I to nie wojsko mogło rozgonić protestujących, ale żony górników.

Organizowały specjalne dyżury z zaopatrzeniem. Na cechowni miały też swój głos, podczas rozmów z delegacją rządu PRL. Niektóre pracownice kopalni płakały opowiadając, jak bardzo czterobrygadowy system pracy niszczy więzi rodzinne. Tłumaczyły, że nie widzą męża w domu całymi tygodniami, co najwyżej mijają się z nim w drzwiach. Opowiadały, jak dzieciaki biegają z kluczami na szyjach.

- O roli żony w tradycyjnym górniczym domu wiedziała niestety esbecja, która w haniebny sposób próbowała w latach 80. tłumić protesty. Do kopalni Ziemowit żony górników wożono na dół, by namówiły mężów do powrotu do domów. Wykorzystywano w ten sposób nawet kobiety w ciąży - wyjaśnia prof. Szczepański.

Niestety, w latach 90., gdy zawód górnika stracił dawne poważanie, w procesach restrukturyzacji zapominano o roli kopalni jako żywicielki całej rodziny. Górnicy masowo tracili pracę, a żadnych programów pomocowych nie kierowano do ich żon. A mimo to, znowu ich upór sprawił, że sobie poradziły.

W opinii Szczepańskiego model tradycyjnej śląskiej rodziny, w której kobiety mają najwięcej do powiedzenia, długo się jeszcze nie zmieni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto