Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieci w kolejce do żłobka

Grażyna Kuźnik, Agnieszka Magnuszewska
O jedno miejsce w żłobku walczy po kilkadziesiąt matek. Fot. Arc
O jedno miejsce w żłobku walczy po kilkadziesiąt matek. Fot. Arc
Nianie wyjechały za granicę, a młode babcie pracują. Co zrobić z dziećmi? Trzeba je umieścić w żłobkach i przedszkolach. Ale jak, skoro nie ma w nich miejsc! O jedno łóżeczko w śląskich żłobkach walczy kilkadziesiąt ...

Nianie wyjechały za granicę, a młode babcie pracują. Co zrobić z dziećmi? Trzeba je umieścić w żłobkach i przedszkolach. Ale jak, skoro nie ma w nich miejsc!

O jedno łóżeczko w śląskich żłobkach walczy kilkadziesiąt matek. Niektóre jeszcze gdy są w ciąży. W Gliwicach kiedyś było 14 żłobków, dzisiaj są cztery, pełne po brzegi. W Bytomiu było 17, zostały dwa. Z 400 żłobków, jakie były w Warszawie, zostało 40. Dlatego na listach rezerwowych do jednej placówki jest nawet po 100 osób. Podobnie jest z miejscami w przedszkolach. W Łodzi brakuje w nich miejsc dla ponad 900 dzieci.

- Pracuję w żłobku od 39 lat, a podobnego oblężenia nie pamiętam. Kobiety tworzą listy kolejkowe, rywalizują o miejsce, są naprawdę zdesperowane. Tym, które chcą umieścić u nas dziecko, chociaż go jeszcze nie urodziły, tłumaczę, że przesadzają. Większości matek muszę odmawiać, bo mam zamkniętą listę aż do września - mówi Krystyna Skotnicka, kierowniczka miejskiego żłobka przy ul. Berbeckiego w Gliwicach.

Sytuacja żłobków i przedszkoli zmieniła się nagle. Zdaniem Skotnickiej wpłynęło na to przede wszystkim otwarcie rynków pracy za granicą. Ale w kraju bezrobocie spadło i kobiety mają już gdzie pracować. Dotyczy to również kandydatek na nianie. Wiele opiekunek wyjechało i matki skarżą się, że nie mogą żadnej znaleźć, nawet za spore pieniądze. A babcie najczęściej jeszcze pracują i nie mogą zajmować się wnukami. Poza tym rodzą teraz kobiety z wyżu demograficznego, więc jest więcej dzieci. - Dlatego do łask wrócił stary, dobry żłobek. Dziecko jest tu bezpieczne, pod opieką lekarza i fachowej kadry. Działamy do późna, bo do 18.30 - dodaje Skotnicka.

O nagłej zmianie koniunktury przekonał się też żłobek w Cieszynie przy ul. Moniuszki, który ratując się przed upadkiem, wpadł na oryginalny pomysł. Najmłodszych brakowało, więc wolne miejsca zajęli seniorzy. - Zainteresowanie seniorów było ogromne. Ale nie trwało to długo, bo gwałtownie zaczęło nam przybywać dzieci, mamy teraz aż trzy grupy - wyjaśnia Joanna Baczyńska z Urzędu Miejskiego w Cieszynie.

Matki z Jaworzna, które nie mają gdzie zostawić dzieci, są na tyle zdesperowane, że planują manifestację pod urzędem miejskim w obronie jedynego żłobka. Władze go właśnie zlikwidowały, tłumacząc się względami formalnymi - prowadził go MOPS, a to do niego nie należy. - Protestującym rodzicom nie mogę na sto procent obiecać, że nowy żłobek powstanie, ale miasto robi wszystko, żeby tak było - twierdzi Marcin Marzyński, rzecznik jaworznickiego magistratu.

I właśnie prywatna inicjatywa wydaje się jedynym sposobem na zwiększenie liczby miejsc w żłobkach i przedszkolach. Łodzianki Monika Pietrusza i Małgorzata Dopytała postanowiły wykorzystać lukę na rynku i same założyć prywatne przedszkole.

- Najpierw prowadziłyśmy Klub Malucha, jednak rodziców proszących o założenie prawdziwego przedszkola było tak wielu, że postanowiłyśmy otworzyć placówkę - mówią współwłaścicielki Niepublicznego Przedszkola Artystyczno-Językowego "Aniołkowo" w Łodzi.

Nietypowych placówek może przybywać, bo w połowie listopada odbyło się spotkanie w Głównym Inspektoracie Sanitarnym poświęcone wprowadzeniu zmian w standardach sanitarnych dla małych przedszkoli. Przepisy mają nie utrudniać zakładania takich placówek.

Wszystko wskazuje na to, iż żłobkowy boom potrwa jeszcze kilkanaście lat. Prognozy demograficzne przewidują, że wyraźny spadek urodzeń nastąpi dopiero po roku 2020.

Biznes na ochronce

Panaceum na brak miejsc w publicznych żłobkach i przedszkolach są prywatne placówki.
Aby założyć ochronkę, trzeba przede wszystkim rozeznać się, czy w okolicy jest na nią zapotrzebowanie. Czyli, czy np. przepełnione są publiczne przedszkola. Następnie trzeba się rozejrzeć za odpowiednim lokalem. W sanepidzie trzeba przedstawić projekt ochronki wykonany przez architekta i rzeczoznawcę, a następnie uzyskać pozytywną opinię straży pożarnej. Z ostateczną decyzją sanepidu i straży pożarnej idziemy do wydziału oświaty w urzędzie gminy, który z kolei przekazuje dokumenty kuratorium. Kolejnym krokiem jest pozyskanie kadry. Ostatecznie trzeba się przygotować na kontrolę sanepidu, wydziału edukacji i kuratorium. Aby otrzymać dotację z gminy, należy wpisać placówkę do rejestru przedszkolni niepublicznych.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto