MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Echa nominacji Beenhakkera

Rafał Musioł
Dariusz Dziekanowski w piłkarskim stroju wciąż prezentuje się nieźle. Teraz jednak na ławce rezerwowych będzie zasiadał w garniturze.
Dariusz Dziekanowski w piłkarskim stroju wciąż prezentuje się nieźle. Teraz jednak na ławce rezerwowych będzie zasiadał w garniturze.
Powołanie Leo Beenhakkera na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski wstrząsnęło krajowym środowiskiem trenerskim. Chociaż prezes Michał Listkiewicz po raz kolejny błysnął talentem dyplomatycznym i powołał ...

Powołanie Leo Beenhakkera na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski wstrząsnęło krajowym środowiskiem trenerskim. Chociaż prezes Michał Listkiewicz po raz kolejny błysnął talentem dyplomatycznym i powołał szkoleniowca z wielkim nazwiskiem, średnimi oczekiwaniami finansowymi i niewielkimi - w pracy z reprezentacjami - sukcesami, to piewcy wspaniałości nadwiślańskiej myśli szkoleniowej czują się zagrożeni.

Nie ukrywam, że uważałem za lepsze rozwiązanie wybór kandydata z kraju - przyznał Jerzy Engel.

Jego zdanie popierała większość członków Wydziału Szkolenia, ale to nie oni podejmowali decyzję, tylko Listkiewicz.

- Nasz Wydział stracił autorytet - żalą się trenerzy w nim zasiadający, i co więcej, zdają się wierzyć, że taki autorytet rzeczywiście istniał.

Ich sojusznicy ujawnili się także w innych strukturach PZPN.

- Chciałem Dariusza Wdowczyka, ale on niestety był nie do wyrwania. Na nim jednak polski świat trenerski się nie kończy. Powinniśmy trzymać się naszych nazwisk, podtrzymywać polską myśl szkoleniową. Prasa chciała cudzoziemca, więc go ma, zobaczymy co napisze, jak eksperyment się nie uda - powtarzał członek Prezydium PZPN, Grzegorz Lato.

Najbliżsi współpracownicy prezesa - wiceprezesi Henryk Apostel i Antoni Piechniczek oraz członek zarządu Andrzej Strejlau - zdawali sobie jednak sprawę, że powołanie obcokrajowca zaspokoi część żądań ze strony opinii publicznej, nie zaszkodzi samej reprezentacji, a w dodatku odwróci uwagę od fatalnej atmosfery wokół związku, przeprowadzanych w nim kontroli i ataków ze strony polityków. Werdykt przyjęli więc spokojnie.

Wiem jak to jest, kiedy jest się trenerem w obcym kraju. Ja miałem przyjemność pracować w Grecji i Chinach. To było coś zupełnie innego niż praca na naszym podwórku. Presja wyniku była zawsze ogromna, a tymczasem na początku nie znałem realiów, w jakich się znalazłem. Weryfikacja jego pracy nastąpi już niedługo, bo przecież we wrześniu rozpoczynają się eliminacje do mistrzostw Europy - zaznaczył Strejlau.

Miejsce pośrodku zajął Zbigniew Boniek.

- Nie mam nic do trenera Beenhakkera, ale jego wyniki z polską drużyną będą takie same, jak poprzednich selekcjonerów. Trzeba mieć przede wszystkim dobrych piłkarzy, a my takich nie mamy. U nas zmienia się trenera, zamiast opracować cały system szkolenia. Nie ma odpowiednich struktur, nie ma szkolenia, nie ma infrastruktury. Nawet jeśli awansujemy do mistrzostw Europy, to pewnie dostaniemy lanie w turnieju - stwierdził były reprezentant i selekcjoner.

Większym zaskoczeniem była pewnie nominacja asystenta Beenhakkera. Dariusz Dziekanowski, były już selekcjoner roczników 1986 i 1989, nie odnosił jako szkoleniowiec większych sukcesów, zasłynął natomiast z gwiazdorskiego stylu bycia. Do legend przeszło jego zachowanie w Brzegu Dolnym przed meczem kadry U-16 z Niemcami. Szkoleniowiec narzekał na standard apartamentów, jakość jedzenia, a wreszcie zażądał, by z Wrocławia sprowadzono mu ulubione serki. Niemcy pokonali jego podopiecznych 6:1, ale selekcjoner nie tracił dobrego humoru. Teraz przyjdzie mu pracować z seniorami.

To największe wyzwanie w mojej trenerskiej karierze. Będę chciał się przy Holendrze jak najwięcej nauczyć. Odbyłem już z nim długą rozmowę. Pytał mnie o moje spojrzenie na piłkę, o moją wiedzę, można powiedzieć, że to była taka rozmowa sprawdzająca. Na pewno ważne było to, że znam angielski, ale nie to przeważyło o moim wyborze na współpracownika - stwierdził Dziekanowski, który w 1983 roku gościł na czołówkach gazet jako piłkarz kupiony z Gwardii Warszawa do Widzewa Łódź za astronomiczną kwotę 21 milionów złotych. Szybko jednak wrócił do stolicy, w dodatku na stałe zapisując się w historii animozji obu miast pamiętnym zdaniem: - Łódzkie powietrze mi zaszkodziło i kiedy tylko mijam tabliczkę z napisem Warszawa, natychmiast otwieram okno samochodowe, aby poczuć powiew świeżości.

Jego rola - gdyby traktować to słowo w kategoriach filmowych warto byłoby przypomnieć jego epizod w "Piłkarskim pokerze", w którym zagrał napastnika Dyktę - będzie polegała na uzupełnianiu banku informacji, zbieraniu wieści o formie poszczególnych zawodników i ich obserwacjach, a także na prowadzeniu treningów, według wskazówek Beenhakkera.

- Nie wykluczam różnicy zdań i krótkich spięć. Mamy współpracować dla dobra reprezentacji, a nie prowadzić kółko wzajemnej adoracji - podsumował Dziekanowski. •

Agenta nie będzie

Jan de Zeeuw nie będzie menedżerem reprezentacji Polski. PZPN poinformował, że Holender nie może być zatrudniony w związku ani pełnić jakiejkolwiek funkcji w reprezentacji, bowiem jest agentem kilku polskich piłkarzy.

We wtorek De Zeeuw twierdził, że objął stanowisko menedżera polskiej kadry na osobiste życzenie trenera Leo Beenhakkera. Holender, prowadzący interesy m.in. Jerzego Dudka i Tomasza Rząsy, zaznaczył, że czeka już tylko na podpisanie umowy z PZPN.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto