Fatalny przetarg, kłamstwa, prostesty, czyli prywatyzacji Huty Częstochowa ciąg dalszy

Nawet ponad rok potrwać może sprawdzanie przez Komisję Europejską Huty Częstochowa. Wczoraj zapadła w tej sprawie ostateczna decyzja. Władze w Brukseli chcą wyjaśnić sprawę kierowania pomocy publicznej do tego zakładu. Chodzi o sumę około 72 milionów euro.

W traktacie akcesyjnym podpisanym przez polskie władze przed przystąpieniem do Unii Europejskiej, wyraźnie określona jest wielkość wsparcia, jakie konkretnym branżom i zakładom może udzielić rząd. Na liście firm, które mogą ją otrzymać nie ma Huty Częstochowa. Co do tego, czy tak było rzeczywiście Komisja Europejska ma jednak poważne zastrzeżenia. Stąd też "pogłębione dochodzenie", które objąć ma cały zakład.
Wątpliwości dotyczą również tego, czy umorzenie części długu, na jakie zgodzili się wierzyciele zakładu, nie zostało zawarte pod przymusem. Dzięki temu uniknięto ogłoszenia bankructwa zakładu. Kosztem były jednak ogromne straty wierzycieli.

Jak zapewniają przedstawiciele Ministerstwa Skarbu Państwa dochodzenie, jakie wszczęła Komisja Europejska, nie wpłynie na tempo prywatyzacji zakładu. Optymizm urzędników jest w tym wypadku uzasadniony, bowiem procedura prywatyzacyjna prawie już zakończonego procesu wróciła do punktu wyjścia. Cały przetarg zostanie powtórzony. Przypomnijmy, że do ostatniego etapu dopuszczono koncern LNM, ale protest złożył Związek Przemysłowy Donbasu, którego ofertę wcześniej uznano za najlepszą. Na razie nie wiadomo kto przystąpi do ponownego przetargu. ZPD deklarował wcześniej, że skłonny jest nawet ponieść koszty zwrotu pomocy publicznej, gdyby taka została przez Komisję Europejską udowodniona. Nie wiadomo, jak zachowa się prawie zwycięzca, czyli koncern LNM, właściciel IPS, największego koncernu metalurgicznego w naszym kraju. Wyraża wprawdzie zainteresowanie HCz, ale dodają jednocześnie, że w nieskończoność czekać nie będzie. Huta sama na rynku nie da sobie rady.