Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gazowa gorączka

Adam Woźniak
Nasza firma może mieć poważny problem - twierdzi Andrzej Kwaśny, członek zarządu sosnowieckiego Milmetu. Fot. Olgierd Górny
Nasza firma może mieć poważny problem - twierdzi Andrzej Kwaśny, członek zarządu sosnowieckiego Milmetu. Fot. Olgierd Górny
Od 1 maja skoczy w górę akcyza na gaz płynny. Oznacza to podwyżki na stacjach autogazu - średnio o 9 groszy na litrze. Ale problem jest inny: wciąż nie wiadomo, co będzie z gazem do celów grzewczych.

Od 1 maja skoczy w górę akcyza na gaz płynny. Oznacza to podwyżki na stacjach autogazu - średnio o 9 groszy na litrze. Ale problem jest inny: wciąż nie wiadomo, co będzie z gazem do celów grzewczych. Do tej pory nie jest objęty akcyzą, ale Ministerstwo Finansów nie kryje, że chciałoby to zmienić. Skutki takiego kroku byłyby katastrofalne: zmiana sposobu ogrzewania w co najmniej setkach tysięcy gospodarstw domowych, masowe plajty rozlewni gazu oraz poważne kłopoty firm produkujących butle i zbiorniki gazowe.

- To byłaby horrendalna podwyżka. Aż 30 procent. Użytkownicy gazu tego nie wytrzymają - twierdzi Ryszard Beszterda, sekretarz Polskiej Organizacji Gazu Płynnego.
Stawka akcyzy na autogaz wynosi teraz 455 zł za tonę. Od maja wzrasta do 630 zł za tonę. I taką właśnie stawką, w myśl resortu finansów, miałby być objęty gaz do celów grzewczych. W sprzedaży detalicznej oznaczałoby to podwyżkę z ok. 30 zł za 11-kilogramową butlę do 39 zł. Tymczasem według Beszterdy, użytkownicy takich butli mogliby w ostateczności zaakceptować cenę 35-36 zł. Powyżej tej kwoty gaz przestaje się opłacać.

- Przygotowujemy dla rządu pismo w sprawie zagrożeń, jakie przyniosłoby wprowadzenie akcyzy - mówi Beszterda.

Konsekwencje byłyby następujące: przede wszystkim drastyczny spadek zużycia gazu. Dziś do gotowania i ogrzewania używa go 4,5 mln gospodarstw domowych. Znaczna część z nich przerzuciłaby się na węgiel lub energię elektryczną. Na wsi, gdzie punkty dystrybucji butli są tak powszechne jak kioski z gazetami, zastąpiono by gaz drewnem. W rezultacie właściciele tych punktów, podobnie jak prowadzący rozlewnie, musieliby interes zwinąć. Efekt to kilkadziesiąt tysięcy ludzi bez pracy. Dotychczasowi użytkownicy gazu musieliby natomiast ponosić wyższe koszty utrzymania.

Perspektywa wprowadzenia akcyzy zelektryzowała firmy zajmujące się produkcją butli i zbiorników. Droższy gaz to spadek zamówień na ich wyroby i potężne straty finansowe.
- To byłaby tragedia! 10-procentowy spadek przychodów.
Gdyby zamówienia spadły o połowę, tracimy rocznie 3 mln złotych - twierdzi Piotr Frycz, dyrektor ds. marketingu i rozwoju w zakładach Aparatury Chemicznej "Chemet" w Tarnowskich Górach.

W zakładzie przy produkcji zbiorników pracuje ok. 40 osób. Gdyby dotychczasowi stali odbiorcy, jak Shell Gas czy BP Gas zerwały umowy, połowę z nich trzeba byłoby zwolnić.
W podobne tarapaty wpadłaby sosnowiecka Fabryka Butli Technicznych "Milmet", wytwarzająca rocznie pół miliona butli gazowych. Co prawda firma połowę z nich wysyła za granicę, ale problemy na rynku krajowym odbiłyby się poważnie na jej kondycji.

- Widzę to tak: wskutek wyższej ceny zmniejsza się atrakcyjność propanu jako źródła energii. Spada zapotrzebowanie na butle, bo na rynku jest ich nadmiar. Nowych nikt nie potrzebuje. Spada nasza sprzedaż - spekuluje Andrzej Kwaśny, członek zarządu "Milmetu".

Akcyza na gaz oznaczałaby dla "Milmetu", podobnie zresztą jak dla tarnogórskiego "Chemetu" podwójny cios. Obydwa zakłady ucierpiały już wskutek podwyżki cen stali. Koszty produkcji wzrosły przez to znacznie. Spadek popytu mógłby w tej sytuacji oznaczać katastrofę.

Podwyżka akcyzy, wbrew pozorom, nie dotknie specjalnie kierowców. To ważne, bo pod względem zastosowania gazu do napędzania samochodów, nasz kraj znajduje się na trzecim miejscu w Europie za Włochami i Holandią. Z kolei w Polsce najwięcej takich samochodów jeździ na Śląsku - szacuje się, że około dwie trzecie. Tymczasem cena litra gazu skoczy w górę najwyżej o 9 groszy. Wobec nieustających podwyżek cen benzyny, gaz nie przestanie być zdecydowanie tańszym paliwem. Trudno sobie w tej sytuacji wyobrazić, by jego cena przekroczyła połowę ceny benzyny. A ta w Warszawie czy na Wybrzeżu coraz bardziej zbliża się do magicznej granicy 4 zł za litr.

Z butlą na stację

Polska Izba Gazu Płynnego twierdzi, że zrównanie ceny gazu do grzania z gazem do samochodów sprawi, że użytkownicy butli masowo zaczną napełniać je na stacjach benzynowych. To tańszy sposób zaopatrywania się w gaz, choć nielegalny. Od napełniania są tylko rozlewnie. Jeśli ich ubędzie, pod stacjami zaczną po nocach ustawiać się kolejki. Co wtedy z bezpieczeństwem? W takich warunkach w ogóle go nie będzie.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto