MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Gimnazjaliści ze Skoczowa urządzali bitwy z udziałem młodszych kolegów

Wojciech Trzcionka
W Skoczowie gimnazjaliści organizowali ustawki. Uczniowie starszych klas zmuszali młodszych kolegów, aby się bili, nagrywali wszystko kamerą w telefonie komórkowym i straszyli, że jeśli któryś się wygada, to puszczą ...

W Skoczowie gimnazjaliści organizowali ustawki. Uczniowie starszych klas zmuszali młodszych kolegów, aby się bili, nagrywali wszystko kamerą w telefonie komórkowym i straszyli, że jeśli któryś się wygada, to puszczą film do internetu.

- To były igrzyska: dwóch chłopaków biło się wbrew własnej woli, a trzydziestu to oglądało i ekscytowało się - opowiada policjant badający sprawę. Szantażowani uczniowie Gimnazjum nr 2 brali udział w walkach przez kilka tygodni, zanim zdecydowali się opowiedzieć o wszystkim w domu. Przerażeni rodzice zaalarmowali szkołę, a jej dyrektorka Agata Staszczyszyn - policję. - Z takimi uczniami trzeba robić porządek natychmiast. Nie można myśleć tylko o dobrym imieniu szkoły, milczeć i udawać, że nic się nie dzieje - mówi DZ.

Przed sądem dla nieletnich stanie piętnastu uczniów, którym policja udowodniła, że zmusili dziewięciu kolegów do co najmniej sześciu ustawek. Dlaczego to robili? - Dla zabawy - mówili zgodnie rodzicom, choć przed policją do niczego nie chcieli się przyznać.

Bijatyki odbywały się w parku koło szkoły, za boiskiem i w okolicach pobliskiego dworca autobusowego. - Wielu uczniów chodziło je oglądać - opowiada DZ 13-letni gimnazjalista.

- Wierzyć się nie chce - kiwa głową taksówkarz z postoju pod szkołą. - Raz widziałem jakieś zbiegowisko, ale myślałem, że chłopaki w piłkę grają. Mogłem pójść i sprawdzić. Teraz mam wyrzuty sumienia.

We wtorek Gimnazjum nr 2 odwiedziła tzw. trójka giertychowska, czyli wizytator kuratorium, policjant i urzędnik wydziału edukacji. Trójki sprawdzają wszystko, począwszy od dokumentów po stan techniczny szkoły. Pytają o patologie w rodzinach i o to, czy uczniowie znajdują się pod opieką kuratorów. W Gimnazjum nr 2 rozmawiali m.in. z dyrektorką i panią pedagog. Również o sprawie dręczenia uczniów z młodszych klas. Do jakich konkretnie ustaleń doszli - tego oficjalnie w szkole nikt nie mówi, gdyż komisja przed wyjściem zastrzegła: "nas tu w ogóle nie było".

- Wielu rodziców do dzisiaj nie wierzy, że ich pociechy znęcały się nad młodszymi - rozkłada ręce skoczowski policjant.


Było ich piętnastu. Grupą rządziło trzech 15, 16-letnich chłopców. "Dyżurnymi ofiarami" byli dwaj 14-latkowie. Starsi gimnazjaliści znajdowali im w szkole przeciwników i kazali się bić.

Fama o tym, gdzie i kiedy będzie "ustawka", rozchodziła się po gimnazjum zwykle na dużej przerwie. Już po lekcjach uczniowie spotykali się w parku albo za dworcem autobusowym, stawali w kręgu i obserwowali, jak młodsi koledzy się biją. Walkę nagrywali telefonami komórkowymi. Potem straszyli tymi filmami młodszych chłopaków: jeśli opowiedzą o bójkach, w których sami brali udział, nagrania zostaną rozpowszechnione. Jeśli któryś nie dał się przekonać, grozili mu pobiciem, wkładali ręce do ubikacji albo kazali robić pompki. Dręczeni chłopcy zaciskali więc zęby i znów się bili.

Walki obserwowało zwykle od dwudziestu do trzydziestu gimnazjalistów. Świetnie się przy tym bawili. Po wszystkim pokazywali sobie nagrania, analizowali je, rozsyłali kolegom.

Uczniowie zmuszani do walk bali się opowiedzieć o czymkolwiek i w szkole, i w domu. Jednak w końcu, po kilku tygodniach, jeden z nich nie wytrzymał i przyznał się rodzicom, a ci zadzwonili do szkoły. Dyrektorka Agata Staszczyszyn od razu zaalarmowała policję, wezwała do szkoły innych rodziców i ich dzieci.

- Z takimi rzeczami trzeba robić porządek od razu - mówi Agata Staszczyszyn.

policja ustaliła, że pokrzywdzonych jest dziewięciu uczniów. Jak dowiedział się DZ, na pewno odbyło się sześć bójek. Zawsze brali w nich udział dwaj uczniowie, którzy wbrew własnej woli byli wypychani do walk z różnymi przeciwnikami. 14-latkowie wracali do domów z otarciami i siniakami, jeden miał nawet złamaną kość śródręcza, ale rodzice nie reagowali. Chłopcy, bojąc się reakcji swych starszych prześladowców, na poczekaniu wymyślali różne wymówki. - To mogło się skończyć jak w Gdańsku, czy ostatnio we Włocławku, gdzie nękane przez kolegów dzieci popełniły samobójstwo. Na szczęście w Skoczowie w porę zareagowała szkoła - mówi policjant, który bada sprawę.

Gdy o "ustawkach" zrobiło się w szkole głośno, organizatorzy bijatyk zaczęli zastraszać młodszych uczniów i nakłaniać ich do składania fałszywych zeznań. Policjanci przekonali jednak poszkodowanych, by nie bali się mówić. Udało się też zabezpieczyć jeden film z bójki.

Piętnastu uczniom postawiono zarzuty: od naruszenia integralności cielesnej, stosowania gróźb karalnych, zmuszania do różnych czynności (np. robienia pompek), po nakłanianie do zaniechania zeznań.

- Dwa wnioski o ukaranie zostały właśnie skierowane do sądu dla nieletnich w Cieszynie. Trzeci wniosek, dotyczący ostatnich pięciu prześladowców, trafi tam w grudniu - mówi aspirant sztabowy Tadeusz Koniarczyk, zastępca komendanta policji w Skoczowie.

- Ci chuligani pochodzą z normalnych domów, nie patologicznych, więc rodzice do końca ich bronili. Mówili, że to niemożliwe, by ich dzieci wyrabiały takie rzeczy - dodaje inny policjant.

Organizatorzy bijatyk oraz ich ofiary nadal chodzą do tej samej szkoły, ale do różnych klas. - Przed finałem sądowym nie możemy nic zrobić - rozkłada ręce dyrektor Staszczyszyn.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto