Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grób Hubala - Tajemnica mogiły w Wąsoszu

Ryszard Parka
W Wąsoszu koło Popowa od kilku dni wrze. Ludzie rozmawiają o grobie Hubala, który znajduje się najprawdopodobniej na starym cmentarzu w ich wsi. Wszyscy mają nadzieję, że badania potwierdzą przypuszczenia.

W Wąsoszu koło Popowa od kilku dni wrze. Ludzie rozmawiają o grobie Hubala, który znajduje się najprawdopodobniej na starym cmentarzu w ich wsi. Wszyscy mają nadzieję, że badania potwierdzą przypuszczenia.

Obecnie sprawą mogiły w Wąsoszu zajęli się urzędnicy z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie. Pierwsze poszlaki wskazujące na Wąsosz dotarły do nich już około 2 miesięcy temu. Postępowaniem wyjaśniającym, w trakcie którego zostanie zgromadzony materiał potwierdzający lokalizację grobu zajmuje się Urząd Wojewódzki.

- W ciągu ostatnich kilku lat nie mieliśmy przypadku, kiedy trzeba by było ekshumować polskich żołnierzy z mogił wrześniowych - mówi Joanna Janecka ze Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, która zajmuje się grobami wojennymi. - Zwykle do ekshumacji dochodzi w przypadku mogił żołnierzy niemieckich. Działamy wtedy na podstawie umowy międzyrządowej polsko-niemieckiej.

Wydobywane szczątki niemieckich żołnierzy trafiają na jeden z kilku istniejących na terenie Polski cmentarzy wojennych Wehrmachtu. Przedtem jednak szuka się świadków i relacji potwierdzających przypuszczalny czas powstania mogiły.

Dopiero kiedy urzędnicy zgromadzą pełną dokumentację, możliwe będzie rozpoczęcie badań. - Właściwie chodzi tu bardziej o ekshumację, niż o badania archeologiczne, ale metody są podobne - mówi Jacek Pierzak, archeolog z biura Śląskiego Konserwatora Zabytków. - Metoda archeologiczna została zastosowana m.in. podczas badań mogił oficerów zamordowanych w Katyniu.

Archeolodzy pracują metodycznie. Muszą założyć wykop i warstwa po warstwie badać ziemię, póki nie natrafią na tzw. jamę grobową. Wtedy może nastąpić właściwa ekshumacja. Tym zajmuje się wyspecjalizowana firma, która działa na zlecenie Urzędu Wojewódzkiego.

- Wydobyte szczątki poddaje się zwykle badaniom antropologicznym - tłumaczy Jacek Pierzak. - Na ich podstawie można powiedzieć, czy mamy do czynienia ze szczątkami kobiety, czy mężczyzny. Jakie choroby człowiek przechodził za życia, jakie miał obrażenia czy deformacje, w jakim wieku zmarł lub zginął.

Do metod antropologicznych należy również odtwarzanie rysów twarzy na podstawie budowy czaszki. - W tej chwili możemy mówić o dwóch metodach: superprojekcji, która polega na nakładaniu trójwymiarowego obrazu czaszki na znany wizerunek, oraz o metodzie Gierasimowa.

Ten radziecki badacz stworzył metodę w której na czaszkę nakłada się modelowane z masy plastycznej mięśnie. Efektem jest odtworzenie trójwymiarowego obrazu twarzy zmarłego. Zdaniem Jacka Pierzaka nie ma obecnie lepszych metotod odtwarzania wyglądu. Choć po ostatnich badaniach nad domniemaną czaszką Mikołaja Kopernika znalezioną we Fromborku pojawiły się głosy, że metoda ta polega bardziej na sugestii samego badacza, który może znać wygląd rekonstruowanej twarzy.

Najbardziej wiarygodny będzie jednak dowód z badania DNA. - Ta metoda daje niemal stuprocentową pewność - tłumaczy Jacek Pierzak. - Ponieważ rodzina majora Hubala żyje, będzie można porównać materiał genetyczny w prostej linii.

Niebawem w Wąsoszu pojawią się urzędnicy zajmujący się ochroną grobów wojennych. - Zaplanowaliśmy wizytę na miejscu na najbliższy tydzień - mówi Joanna Janecka. - Będziemy się starali zorientować w możliwościach badań.

Swój udział w wizji lokalnej zapowiadają też przedstawiciele Wojskowego Biura Badań Historycznych. - Postaramy się również wydobyć teczkę osobową majora Hubala z Centralnego Archiwum Wojskowego - zapowiada dr Czesław Szafran, historyk z WBBH. - Jeżeli ta teczka dotrwała do naszych czasów, a mogła, znajdują się w niej informacje, które powinny pomóc w ustaleniu niektórych szczegółów pomocnych w identyfikacji.

Chodzi m.in. o odznaki i odznaczenia, jakie mogły się znajdować na mundurze Heryka Dobrzańskiego. Jak udało się ustalić DZ, poprzedni proboszcz parafii w Wąsoszu podczas ekshumacji zwłok przeprowadzonej w latach 50. zabrał "na pamiątkę" jakieś odznaczenie z munduru pochowanego oficera. Nie był to na pewno krzyż Virtuti Militari. To odznaczenie przetrwało do dziś i jest przechowywane w izbie pamięci koszar w Tomaszowie Mazowieckim.

- Dotychczasowe informacje układają się w bardzo spójny obraz - uważa dr Szafran. Ten trop trzeba koniecznie zbadać. Gdyby przypuszczenia się potwierdziły, nasza historia stałaby się bogatsza.

Grób majora Henryka Dobrzańskiego wciąż czeka na odkrycie. Mamy nadzieję, że dzięki naszym staraniom Ostatni Żołnierz Września znów usłyszy śpiew i rżenie koni.

Tajemnica mogiły w Wąsoszu

Informacje o prawdopodobnym grobie majora Henryka Dobrzańskiego - Hubala dotarły do DZ w tym tygodniu.

Wiemy, że w maju 1940 roku na plebanię kościoła w Wąsoszu przyjechał niemiecki konwój przywożąc zwłoki "polskiego bohatera". W asyście ówczesnego proboszcza Wincentego Spirry zakopano go w ogrodzie przed plebanią.

W latach 50. podczas elektryfikacji wsi robotnicy ustawiający słup wysokiego napięcia natrafili na wojenną mogiłę. Nikomu nie zależało, żeby wokół odkrycia robić rozgłos. Powojenny proboszcz - ksiądz Franciszek Bar zdecydował się pochować szczątki w innym miejscu. Zapamiętał, że na mundurze były dystynkcje majora. Zachował też wtedy order lub odznakę, jaka znajdowała się przy zwłokach. Tę odznakę pamięta Anna Kijak, która jako dziecko przychodziła na plebanię uczyć się religii.

Ksiądz Bar kupił też nieoznakowany kamienny krzyż, który kazał ustawić w pobliżu mogiły powstańców styczniowych na starym cmentarzu. Być może w tym właśnie miejscu spoczywa major Henryk Dobrzański.

DZ o swoim odkryciu powiadomił Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Śląski Urząd Wojewódzki oraz Wojskowe Biuro Badań Historycznych. Historycy uznali trop za wyjątkowo prawdopodobny.

Ostatni żołnierz września

Henryk Dobrzański urodził się 22 czerwca 1896 w Jaśle. Był majorem Wojska Polskiego (po śmierci awansowano go na stopień pułkownika), sportowcem - olimpijczykiem i pierwszym dowódcą partyzanckim w Polsce. Znany jest również jako "Hubal" - ten pseudonim przyjął po swoim ojcu - Henryku Dobrzańskim de Hubal herbu Leliwa.

Walczył z Ukraińcami w 1918 roku o Lwów. W latach 1919-1921 brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej.

W 1939 roku został zastępcą dowódcy 110. Pułku Rezerwowego Ułanów. Pułk wziął udział w obronie Grodna przed wkraczającymi do Polski Sowietami. Grodno skapitulowało po 2 dniach ciężkich walk. Dobrzański ze 180 żołnierzami chciał dotrzeć do Warszawy, a po jej kapitulacji chciał przedostać się do Francji. Ostatecznie oddział pozostał na Kielecczyźnie.

Major Dobrzański przyjął pseudonim "Hubal", a jego Oddział Wydzielony Wojska Polskiego, stał się pierwszym oddziałem partyzanckim II wojny światowej.

Niemcy zaangażowali przeciwko Dobrzańskiemu liczącą 1000 żołnierzy grupę antypartyzancką złożoną z formacji SS, batalionu Wehrmachtu i jednostki czołgów. Ogółem "Hubala" ścigało 8000 ludzi.

30 kwietnia 1940 roku jego oddział został otoczony przez przeważające siły niemieckie w okolicach Anielina, około 20 km od Opoczna. Po ciężkiej walce, w której Niemcy użyli czołgów, oddział uległ rozproszeniu, a sam Hubal poległ. Niemcy zmasakrowali jego ciało i wystawili je na widok publiczny, a następnie wywieźli do Tomaszowa Mazowieckiego i spalili lub pochowali w nieznanym miejscu.

W 1966 roku major Henryk Dobrzański został pośmiertnie odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari i awansowany do stopnia pułkownika.


Grób Hubala

Poszukiwania mogiły majora Henryka Dobrzańskiego rozpoczęły się już w 2 lata po jego śmierci. Pierwotnie jako miejsce spoczynku wskazywano teren niemieckich koszar wojskowych w Tomaszowie Mazowieckim. Po wojnie na prośbę rodziny Hubala przeszukano koszary. Jednak na ślad grobu nie natrafiono.

W latach 60 ujawniono wspomnienia żołnierzy niemieckich, którzy brali udział w ostatniej potyczce hubalczyków pod Anielinem w pobliżu Tomaszowa. Z ich relacji wynikało, że ciało majora przewieziono na odległość ok. 60 kilometrów od Tomaszowa i zakopano w tajemnicy. Ten ślad próbowano zbadać w 1973 roku. Na przeszkodzie stanęły względy polityczne. Kiedy 2 lata później wydano wreszcie zgodę na badania miejsca wskazywanego jako grób Hubala - władze nie ujawniły wyników. Prawdopodobnie badania okazały się bezowocne.

Niemcy skutecznie ukryli grób ostatniego wrześniowego bohatera. Nie chcieli, by Polacy mieli kolejne miejsce kultu. Dlatego mogli wybrać położony poza granicą Generalnego Gubernatorstwa Wąsosz i plebanię księdza z Opolsczyzny, uważanego za Niemca.


Po znakach ich poznacie...

Kiedy w 1939 roku rząd polski ogłaszał pospieszną mobilizację, myślano przede wszystkim o uzbrojeniu żołnierzy. Nie wszyscy dostali nieśmiertelniki - blaszane znaczki identyfikacyjne, na podstawie których identyfikuje się żołnieża po śmierci.

- To były ostatnie chwile przed wojną. Nieśmiertelniki wykonano na pewno dla jednostek pierwszego rzutu - mówi dr Czesław Szafran z Wojskowego Biura Badań Historycznych. - 110. pułk ułanów, do którego został przydzielony major Henryk Dobrzański miał być jednostką odwodową III rzutu. A to oznacza, że nieśmiertelnika mógł nie mieć.

Jednak nawet ci żołnierze, którzy regulaminowych nieśmiertelników nie otrzymali, starali się wyposażyć w znak rozpoznawczy. Na aluminiowych i cynowych blaszkach wycinali nożami swoje imię i nazwisko, zwykle również miejsce zamieszkania.

- Gdyby w mogile w Wąsoszu znalazł się nieśmiertelnik z danymi Henryka Dobrzańskiego, pozostałe badania byłyby już tylko potwierdzeniem - uważa dr Szafran.

Co powinno być na jego nieśmiertelniku? W 1939 roku na blaszce umieszczano imię, nazwisko, wyznanie, miejsce i rok urodzenia. Na nieśmiertelniku Hubala powinny się więc znaleźć dane: "Henryk Dobrzański, Kat., Jasło, 1896".

Dlaczego Niemcy nie powinni zabrać Hubalowi nieśmiertelnika? Artykuł 17 Konwencji Genewskiej o polepszeniu losu rannych i chorych w armiach czynnych z 12 sierpnia 1949 stanowi, że strony w konflikcie czuwać będą nad tym, aby pogrzebanie lub spalenie zwłok było dokonywane indywidualnie, poprzedzone ustaleniem tożsamości. Połowa podwójnej tabliczki tożsamości albo cała tabliczka, o ile jest pojedyncza, miała pozostać na zwłokach.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto