Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Halemba: złóż kondolencje

Michał Wroński, Witold Pustułka (mt) (amc)
W kopalni węgla "Halemba" w Rudzie Śląskiej, nadal nieznany jest los 17 górników, którzy znaleźli się w strefie zagrożenia. Ciała sześciu zabitych zostały już wydobyte.

W kopalni węgla "Halemba" w Rudzie Śląskiej, nadal nieznany jest los 17 górników, którzy znaleźli się w strefie zagrożenia. Ciała sześciu zabitych zostały już wydobyte.
Wznowiono akcję ratunkową - poziom metanu spadł do takiego poziomu, że ratownicy bezpiecznie mogą wejść w rejon wypadku.

W kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej wstrzymano akcję ratunkową. Powodem jest rosnące stężenie metanu.

Rzecznik rządu Jan Dziedziczak powiedział, że ośmiu górników z kopalni Halemba nie żyje. Do tej pory na powierzchnię wydobyto ciała siedmiu z ośmiu górników, którzy zginęli we wtorkowym wypadku. Ósmego nie udało się wyciągnąć, bo ratownicy musieli się wycofać. Ciągle nieznany jest los kolejnych 15 pracowników.

Wczoraj około godz. 16.30 w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej na pokładzie 506, 1030 metrów pod ziemią wybuchł metan.

Po wybuchu łączność z górnikami pod ziemią została zerwana. Z informacji przekazanych przez przedstawicieli kopalni, atmosfera w rejonie wypadku była niezdatna do oddychania, ponieważ podczas eksplozji został zniszczony most wentylacyjny, co zakłóciło przepływ powietrza.

**

Złóż kondolencje rodzinom zmarłych górnikówFOTOREPORTAŻ

**

Do Halemby skierowano wszystkich ratowników górniczych z naszego regionu. Ich zadaniem było przeszukanie odcinka chodnika o długości około 500 metrów, który był częściowo zasypany węglem i skałami. Akcję ratowniczą utrudniał też znajdujący się tam zniszczony sprzęt, wysoka temperatura i wilgotność. Akcja ratunkowa trwała całą noc; zapowiadano, że nie skończy się wcześniej niż za kilka dni. Ratownicy pracowali w skrajnie trudnych i niebezpiecznych warunkach - temperatura pod ziemią przekraczała 50 stopni C.

Do tragedii doszło podczas likwidacji ściany, na której zakończono już wydobycie. Prace prowadziła firma zewnętrzna MARD - w chwili tragedii w rejonie wybuchu było 15 jej pracowników. Pozostali to 9 pracowników kopalni, w tym pięciu z nadzoru. W akcję ratunkową zaangażowano siedem zastępów ratowników, którzy ze względu na skrajnie trudne warunki w rejonie wybuchu pracowali na zmiany.

Rejon, w którym działali, miał warunkowe dopuszczenie do eksploatacji, ze względu na zagrożenie metanem. W wyniku wybuchu całkowicie zniszczona została tama dzieląca różne części kopalni, która miała stanowić ochronę pokładu w razie eksplozji.

Do dyspozycji mamy wszelkie możliwe środki posiadane przez polskie górnictwo - powiedział Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. - Sytuacja jest jednak bardzo zła, nie można ukrywać rozmiarów tragedii. Ratownicy będą walczyć o życie tych ludzi do końca.

W stan gotowości postawiono szpitale na Śląsku, w tym Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, gdzie przygotowano 17 łóżek. Według nieoficjalnych informacji, ratownicy wczoraj wieczorem wyprowadzili z rejonu oddalonego od centrum wybuchu o około 500 metrów górników, którzy zostali poparzeni.

Caritas Archidiecezji Katowickiej uruchomił konto bankowe na rzecz pomocy ofiarom tragedii.
Pieniądze można wpłacać na konto nr 90 1560 1111 0000 9070 0011 6398 z dopiskiem "Halemba".

Wczoraj wieczorem do Rudy Śląskiej przyjechał premier Jarosław Kaczyński. Jak powiedział jego rzecznik Jan Dziedziczak, premier chce "osobiście nadzorować akcję ratowniczą".

Dzisiaj o 7 rano w kościele pod wezwaniem Bożego Narodzenia odbędzie się msza święta w intencji poszkodowanych górników. - Chcemy pomodlić się za uwięzionych, za poległych na dole, za ich rodziny - mówi ksiądz Ryszard Karkoszka, proboszcz miejscowej parafii. - Jestem po raz pierwszy w tej kopalni. Czekającym pod bramą mieliśmy do przekazania tylko słowa nadziei.

Jaka to kopalnia?

Kopalnia Halemba jest jedną z najbardziej znanych w naszym regionie.

To pierwszy wielki zakład wydobywczy w Polsce, który powstał po II wojnie światowej. Halemba ma ogromny obszar górniczy - ponad 24 kilometry kwadratowe. Wydobywa węgiel na trzech poziomach - 525, 830 oraz 1030 metrów, gdzie doszło wczoraj do tragedii.

Ma bardzo bogate pokłady, bo jej koncesja obowiązuje do 2021 roku. Jest największym pracodawcą w Rudzie Śląskiej - zatrudnia 4800 osób. Już kilka lat temu specjaliści zastanawiali się, czy z najgłębszych pokładów nie wydobywać tam metanu. Kopalnia ta wyposażona jest w ultranowoczesny, mikroprocesorowy system kontroli zagrożeń metanowych pożarowych, który wczoraj najwyraźniej zawiódł.


Zgromadzeni pod bramą kopalni byli wściekli, że dyrekcja kopalni nie przekazuje im informacji o tym, co się dzieje na dole. - Więcej dowiadujemy się od tych, którzy przed telewizorem siedzą. Niech tu w końcu ktoś do nas wyjdzie - krzyczeli.

Przyszło około 200 osób. Nie tylko ci, których najbliżsi zostali pod ziemią. Czuwali. Wspierali się. Płakali. Łzy płynęły z oczu największym nawet twardzielom. Pod bramą większość z nich stała całą noc.

Powiedzcie mi, czy on żyje? - rozpaczała pod bramą do kopalni Jolanta Toczek. Jej mąż Mirosław wczoraj do kopalni przyjechał koło 12.30. Dzień jak każdy inny. Po 18.00 Jolanta dowiedziała się, że na kopalni dzieje się coś złego. Natychmiast tam pobiegła. - Mąż ma 45 lat. Od 25 pracuje pod ziemią. Mamy troje dzieci. Boże, co ja mam robić? Niech mi ktoś powie, czy on żyje! Tylko tyle! Czy żyje? - krzyczała roztrzęsiona.

Teresa Witalis pod bramą kopalni czekała na informacje o synu Arturze. Nie wiedziała co się dzieje. Płakała. - Syn miał na nocną zmianę. Jak coś się dzieje, to on zawsze dzwonił i uspokajał. Tym razem nie było telefonu. Żadnego znaku nie dał - mówiła. Pocieszała się tym, że na miejscu wypadku byli pracownicy firmy zewnętrznej. - Boże, daj żeby mojego synka tam nie było - modliła się.

Bożena Gielec o wybuchu metanu dowiedziała się z telewizji. - Mój mąż Robert jest ratownikiem. Nie wiem, czy bierze udział w akcji, czy może jest poszkodowany. Strasznie się o niego boję. Dlaczego nikt nas nie informuje o tym, co się dzieje - mówi. Twierdziła, że właśnie ta niewiedza jest najgorsza.

Teresa Kocemba przyszła dowiedzieć się, co się dzieje z pasierbem - 33-letnim Grzegorzem: - Mąż jest w pracy. Usłyszał, o tym co się stało i poprosił mnie żebym tu przyszła. No to jestem. Mam mu wszystko relacjonować. Ale co powiedzieć? Nam nic nie mówią.

- Czy ja go jeszcze zobaczę? - pytał Marian Głuszek. Pod kopalnię przyszedł zaniepokojony losem Piotra Nowaka. Jest jego wujkiem. - Dostaliśmy informację, że będą wyjeżdżać. Ale nie powiedzieli czy z żywymi, czy z trupami - rozpaczał.

Po 20. do kopalni przyszło trzech księży z parafii Bożego Narodzenia. Jeden z kapłanów prowadził duszpasterstwo akademickie. To studenci po mszy opowiedzieli mu o wypadku. Wraz z dwoma innymi duchownymi stawił się pod bramą Halemby. - Te rodziny trzeba pocieszyć. Porozmawiać z nimi - mówili księża Michał Wilk, Łukasz Płaszewski i Ryszard Karkoszka. - Będziemy odmawiać dziesiątki różańców. Tylko Bóg może zesłać pocieszenie i ratunek - dodali.

W 1990 roku w Halembie też doszło do wybuchu metanu. Wtedy zginęło 19 górników, a pozostałych 20 zostało ciężko rannych. Ludzie to pamiętają. I są przerażeni, że sytuacja może się powtórzyć. Nikt nie mówił o tym głośno, ale chyba nie było osoby, która by o tym nie myślała. Ale ludzie pamiętali też o cudzie. O tym, że w lutym Zbigniewa Nowaka znaleziono i uratowano po 5 dniach. - Święta Barbórko uratuj naszych chłopów. Panienko Najświętsza daj nam jakiś znak - modliły się kobiety.

Grzegorz Guzik, 40-letni sztygar przepracował na kopalni 19 lat. Prawdopodobnie był na miejscu wypadku.

- Czy żyje? - zastanawiał się jego ojciec Władysław. Jest górniczym emerytem. Sam pod ziemią przepracował 27 lat. - 20 lat temu też tu stałem. W tym samym miejscu! Wtedy uwięzionych pod ziemią było 39 chłopów. Przeżyło 20, ale tak naprawdę 11. Dziewięciu umierało w szpitalach. Ich stan był bardzo ciężki. Jezu, a jak to się powtórzy? Tam jest moje dziecko - płakał.

NAJWIĘKSZE KATASTROFY W POLSKIM GÓRNICTWIE

* 28 VI 1974 roku – kopalnia „Silesia” w Czechowicach-Dziedzicach – wybuch metanu, a potem pyłu węglowego. Zginęło 34 górników, 2 zostało ciężko, a 27 lekko rannych.

* 10 X 1979 r. – kopalnia „Dymitrow” w Bytomiu – wybuch pyłu węglowego. Zginęło 34 górników.

* 22 XII 1985 r. – kopalnia „Wałbrzych” w Wałbrzychu – wybuch metanu. Zginęło 18 górników, jeden został ciężko ranny.

* 5 II 1987 r. – kopalnia „Mysłowice” – wybuch pyłu węglowego i metanu. Zginęło wtedy 18 górników, 13 zostało ciężko, a 14 lekko rannych. Jeden ranny zmarł nazajutrz po wypadku.

* 10 I 1990 r. – kopalnia „Halemba” w Rudzie Śląskiej – wybuch metanu. Zginęło 19 górników, 9 zostało ciężko rannych, a 11 odniosło lekkie obrażenia.

* 18 XII 1990 r. – kopalnia „Śląsk” w Rudzie Śląskiej – pożar na ścianie wydobywczej. Zginęło 4 górników, 26 zostało ciężko, a 9 lekko rannych.

* 17 IX 1993 r. – kopalnia „Miechowice” w Bytomiu – tąpnięcie i zawalenie się 55 metrów chodnika. Zginęło 6 górników (2 zasypanych udało się wyprowadzić z rejonu zagrożenia).

* 11 IX 1995 r. – kopalnia „Nowy Wirek” w Rudzie Śląskiej – tąpnięcie i zawał. Zginęło 5 górników, 4 uratowano.

* 12 XII 1996 r. – kopalnia „Zabrze-Bielszowice” – tąpnięcie i zawał. Zginęło 5 górników, a 6 zostało rannych.

* Noc z 23 na 24 II 1998 r. – kopalnia „Niwka-Modrzejów” w Sosnowcu. W nieczynnym chodniku na poziomie 600 metrów zginęło 4 ratowników górniczych, kolejny zmarł w czasie akcji ratunkowej, a jeszcze jeden w szpitalu.

* 23 III 2002 r. – kopalnia „Rydułtowy” w Rydułtowach – wypływ metanu, a następnie wybuch. Poparzonych zostało 10 górników, 3 z nich zmarło w siemianowickiej „oparzeniówce”.

* 6 lutego 2002 r. o godz. 4.40 w chodniku badawczym kopalni „Jas-Mos” w Jastrzębiu Zdroju, 650 metrów pod ziemią, doszło do eksplozji pyłu węglowego. Zginęło 10 górników, dwóch zostało rannych.
(jack)

Rozmowa z Marleną Nowak, żoną cudem uratowanego Zbigniewa, który pod ziemią w kopalni Halemba na poziomie 506 w lutym 2006 roku spędził 111 godzin

Dziennik Zachodni: Pani płacze?

Maria Nowak: A co innego mam robić? To tak jakby mój chłop tam był. Przecież to nawet to samo miejsce. Ze zdwojoną siłą wróciło to, co się stało w lutym. Ale wtedy to był tylko zawał. A teraz - metan. My żony górników wszystkie wiemy, co potrafi zrobić taki wybuch. Jak wypala. Jakie są jego skutki. Oby to, o czym tutaj wszyscy myślimy, się nie spełniło. Jednak jakby tych chłopów co tam zostali uratowano, to byłby jeszcze większy cud, niż z moim Zbyszkiem. Ale trzeba wierzyć. Do końca.

DZ: Gdzie jest teraz Zbyszek?

Maria Nowak: Do sąsiada poszedł, który niedawno przeszedł na emeryturę. Jest taki zwyczaj, że jak dzieje się coś złego na kopalni, to górnicy trzymają się razem i razem śledzą to, co się dzieje. Oni się podtrzymują na duchu.

DZ: Pojedzie na kopalnię?

Maria Nowak: Nie wiem. On tego chyba nie wytrzyma. Nie da rady. Już teraz wie, że tam zostali jego koledzy. Ten koszmar wrócił. Jest załamany, przerażony. Wszystko mu się przypomniało.

DZ: Co powiedziałaby pani żonom tych, których mężowie są teraz pod ziemią?

Maria Nowak: Nic. Bo to nic nie da. Mnie też mówiono, wiele ciepłych słów padało. I nic, a nic to nie pomogło. Tak jednym uchem wlatywało, drugim wylatywało. Nie da oddać się słowami tego, co się czuje w takiej sytuacji. To jak taki koszmarny sen. Teraz tylko modlić się można. Jestem z tymi kobietami całym sercem. Pozostała wiara.

DZ: Kilkanaście lat temu też przed samą Barbórką na Halembie doszło do wybuchu metanu.

Maria Nowak: Historia się powtarza. Niestety. Pamiętamy to wszyscy. Wtedy były śmiertelne ofiary. To była straszna tragedia. Módlmy się za nich.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto