Nie będzie zmasowanej weryfikacji rent, kobiety na razie wciąż będą mogły przechodzić na emeryturę w wieku 60 lat. Tak zapowiada rząd, który rzekomo przyjął autopoprawkę do nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach, by odstąpić od tych krytykowanych pomysłów.
Miały pracować jak mężczyźni
Podwyższenie wieku emerytalnego dla kobiet zaplanował stopniowo wicepremier Jerzy Hausner. Miało to następować co rok dłużej o pół roku, tak by za 10 lat przechodzące na emeryturę panie miały 65 lat - tyle co mężczyźni. Pomysł ten skrytykowało wiele środowisk. Argumentowano, że w sytuacji, gdy bezrobocie wśród kobiet jest i tak wysokie, a pracują one na dwóch etatach - domowym i zawodowym, nieludzkie jest podwyższanie im wieku, w którym mogą przejść na emeryturę. Co ciekawe - badania wykonane przez Departament Analiz i Prognoz Ekonomicznych właśnie resortu gospodarki i pracy wykazały, że przeciętny czas poszukiwania pracy był dłuższy w 2002 r. dłuższy dla kobiet i wynosił 16,9 miesiąca, niż dla mężczyzn - 15 miesięcy. Wydłużanie kobietom wieku emerytalnego jest więc w obecnej sytuacji nielogiczne.
- Autopoprawka przewiduje, że dyskusje na temat wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn powinny być toczone w dalszej perspektywie - powiedział jednak na wczorajszej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu Krzysztof Pater, minister polityki społecznej. Oznacza to, że pomysłu nie zarzucono.
Weryfikacja rencistów na później
Więcej emocji politycznych - a nie społecznych - wzbudził inny pomysł wicepremiera Hausnera, by zweryfikować renty inwalidzkie. Na osoby zwłaszcza w okolicy 50. roku życia padł blady strach. Nie mają ani zdrowia do pracy, ani pracy. Ich obrońcą obwołała się Socjaldemokracja Polska i obiecała premierowi Markowi Belce poparcie - o ile ten punkt zniknie z jego planu działania, co też usłyszeliśmy w jego expose pod koniec czerwca.
- Nie będzie działań o charakterze zorganizowanym - zapowiedział wczoraj Pater.
Weryfikacja może się zatem toczyć tak, jak dotychczas - prowadzona po cichu przez orzeczników ZUS.
Gdzie się podziało 300 tysięcy Polaków?
- W 2003 roku renty z tytułu niezdolności do pracy pobierało 2 mln 280 tysięcy osób - informuje Anna Warchoł, rzecznik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Tymczasem jeszcze w 2001 roku, kiedy rządy obejmował Leszek Miller, a Hausner był wicepremierem, było 2 mln 526 tys. osób z rentami z tytułu niezdolności do pracy. Co się stało przez ten czas z prawie 300 tys. Polaków? Często utracili prawo do renty. Do "metod administracyjnych" nadzorowanego przez siebie ZUS przyznał się wczoraj na konferencji prasowej Krzysztof Pater, do niedawna zastępca Hausnera, a obecnie minister spraw społecznych. Pater przyznał też, że zamierza osiągnąć planowane z tego tytułu oszczędności. Przypomnijmy - w planie Hausnera weryfikacja rent miała przynieść w latach 2004-2007 1,94 mld złotych oszczędności dla budżetu państwa. A orzecznicy ZUS potrafią stwierdzić, że nawet człowiek bez nogi nadaje się do pracy.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?