Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Indialucia - muzyka z korzeniami

Jolanta Pierończyk
Michał Czachowski chciał być malarzem lub archeologiem (skończył architekturę na Politechnice Śląskiej), ale jego przeznaczeniem jest flamenco. Czy odbierze Fryderyka, okaże się podczas warszawskiej gali rozdania nagród, 17 kwietnia.
Michał Czachowski chciał być malarzem lub archeologiem (skończył architekturę na Politechnice Śląskiej), ale jego przeznaczeniem jest flamenco. Czy odbierze Fryderyka, okaże się podczas warszawskiej gali rozdania nagród, 17 kwietnia.
Nie wiedział, że muzyka, którą od rana do wieczora słyszy w domu, to flamenco. Nie wiedział, że obrazek wiszący nad jego dziecięcym łóżeczkiem to kawałek prawdziwej Hiszpanii.

Nie wiedział, że muzyka, którą od rana do wieczora słyszy w domu, to flamenco. Nie wiedział, że obrazek wiszący nad jego dziecięcym łóżeczkiem to kawałek prawdziwej Hiszpanii.
Kiedy po latach pojechał do tego kraju, znalazł i jedno, i drugie. Zakątek był w żydowskiej dzielnicy jednego z hiszpańskich miast, a muzyka dochodziła z barów i podwórzy.

Mowa o Michale Czachowskim, jedynym na Śląsku nauczycielu gry na gitarze flamenco, muzyku nominowanym do tegorocznych Fryderyków za niezwykłą płytę pt. "Indialucia", która jest efektem połączenia flamenco z muzyką etniczną Indii. Tego nie dokonał dotąd nikt na świecie. Swoim dziełem Czachowski zadziwił i Hiszpanów, i Hindusów.

Pasja z ojca na syna

Michał Czachowski urodził się w Bytomiu, wychował w Gliwicach, mieszka w Tychach wraz z żoną i dwiema córeczkami. Miłość do Hiszpanii rozbudził w nim ojciec.

- Był tym krajem zafascynowany do tego stopnia, że wybrał stypendium w Sewilli, choć dalekie było kierunkowi jego studiów - opowiada Michał. - Wynudził się na zajęciach, ale poznał kraj flamenco i przywiózł kilka płyt. Słuchał ich na okrągło, aż wreszcie mama nie wytrzymała i zakazała ich puszczania. W ten sposób czarne krążki wylądowały w szafce i flamenco zniknęło z mojego życia. Miałem wtedy sześć lat. Kiedy po latach przypadkowo odkryłem te płyty, doznałem niesamowitego wrażenia. Przecież ja te nagrania doskonale znałem! W tych dźwiękach było całe moje dzieciństwo.

Jeszcze wtedy nie wiedział, że flamenco jest mu po prostu pisane. Zaczął wprawdzie grać na gitarze, ale klasycznej.

- Po czterech latach przerwałem naukę, zacząłem wsłuchiwać się w płyty ojca i próbować grać to, co słyszałem - wspomina. - Było w tym jakieś podobieństwo, ale charakteru flamenco nie mogło mieć. Bo jak, bez znajomości techniki! W gitarze klasycznej stosuje się pięć-sześć technik, w gitarze flamenco jest ich pięćdziesiąt. Często zdawało mi się, że słyszę trzy gitary, a to był jeden instrument. Cała sztuka polegała na nieznanej mi wówczas technice.

Pierwszej lekcji prawdziwego flamenco udzielił mu dokładnie 15 lat temu (w 1992 roku) andaluzyjski Cygan. W ciągu miesiąca Michał nauczył się wszystkiego, co każdy flamencos wiedzieć powinien.

Oko w oko z flamencosami

To było jego drugie spotkanie z andaluzyjskimi Cyganami. Do pierwszego razu doszło rok wcześniej, na koncercie "Mszy flamenco" w jednym z katowickich kościołów.

- Podczas całego koncertu ciarki przechodziły mi po plecach i dreszcz emocji nie opuszczał mnie do końca - wyznaje. - O rozmowie nie było jednak mowy, bo oni nie znali angielskiego, a ja nie mówiłem po hiszpańsku.

Po roku intensywnej nauki rozmowa z cygańskimi flamencosami już była możliwa. Zaczęły się wakacyjne wyjazdy do Hiszpanii i podglądanie życia przeciętnych Andaluzyjczyków. - Wieczorami wychodziłem z gitarą i szukałem odgłosów cygańskich biesiad w barach i andaluzyjskich patiach. W takich miejscach spotkałem prawie wszystkich znanych mi wykonawców flamenco - mówi. - Te spotkania i nocne, wspólne muzykowanie dały mi więcej niż najdroższe lekcje. Poznałem małe, białe, górskie miasteczka u podnóża kruszących się starych fortów mauretańskich, gdzie rodziło się flamenco. Poczułem klimat ukwieconych patio, które były inspiracją dla twórców tej niezwykle ekspresyjnej muzyki. Poznałem duende, czyli ducha flamenco, którego w oderwaniu od takich miejsc nie nauczyłbym się ani z najmądrzejszych książek, ani od największych mistrzów. Tam, na miejscu, zrozumiałem wreszcie specyficzny charakter flamenco, które zrodziło się z przemieszania kultur, jakie wnieśli do Andaluzji Fenicjanie, Kartagińczycy, Grecy, Rzymianie, Arabowie, Żydzi i Cyganie - dodaje.

Michał Czachowski, jako Polak grający flamenco i wiedzący o tej muzyce więcej niż wielu rodowitych Hiszpanów, był w tamtym środowisku ogromnym kuriozum. Hiszpanie zaczęli zapraszać go do siebie, pokazywali znajomym, a nawet nagrywali swoją własną muzykę w jego wykonaniu.

Kilka lat później swoją grą rzucił na kolana jury międzynarodowego festiwalu w Cabella Ligure we Włoszech. Po tym występie dostał zaproszenie do elitarnej Akademii Muzycznej w Nagpur, w Indiach, jako nauczyciel gitary flamenco i uczeń dowolnie wybranego instrumentu indyjskiego. Wybrał tradycyjny, dwudziestostrunowy sitar.

Kompozycje zyskały uznanie

Pobyt w Indiach był przełomowym momentem w myśleniu Czachowskiego o flamenco. Odtąd zaczął je sycić muzyką hinduską.

- Flamenco nie istnieje w zapisach nutowych. Jest muzyką improwizowaną - tłumaczy. - Nawet jej twórcy za każdym razem inaczej grają swoje kompozycje lub wręcz mieszają je ze sobą. Flamenco rodzi się pod wpływem chwili. Nieustannie rozwija się i wzbogaca, chłonąc nowe elementy: jazzowe, latynoamerykańskie, arabskie... Choć nikt dotąd nie połączył flamenco z muzyką etniczną Indii, to jednak nie jest to wcale tak bardzo odważny eksperyment. Wszak Cyganie, którzy współtworzyli andaluzyjskie flamenco, przywędrowali właśnie z Indii...

Jest to zatem cofnięcie flamenco do korzeni. Wskazuje na to tytuł płyty "Indialucia", czyli połączenie Indii z Andaluzją, która w języku hiszpańskim brzmi "Andalucia". Rok temu "Indialucia" bardzo spodobała się internautom, czego wyrazem było przyznanie jej pierwszego miejsca w konkursie "Wirtualne gęśle". W konkursie Polskiego Radia na najlepszą płytę roku otrzymała miejsce drugie. Tak zdecydowała komisja złożona z dziesięciu dziennikarzy radiowych specjalizujących się w muzyce. Zobaczymy, czy zostanie uznana godną Fryderyka jako Album Roku Folk/Etno.

Autor płyty wrócił niedawno z dwumiesięcznego pobytu w Indii, gdzie koncertował z największymi gwiazdami muzyki indyjskiej i uczył się muzyki klasycznej z Południa tego kraju. Efekty tych lekcji będą pobrzmiewać na nowej płycie.

Ostatnie dni Michał Czachowski spędził w Warszawie, gdzie nagrywał płytę, która łączy flamenco z muzyką cygańską. Na swoim koncie ma udział w projekcie latynoamerykańskim pt. "Noche de boleros" oraz w filmie Wojciecha Cejrowskiego na temat Indii, gdzie gra na sitarze.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto