MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jak się Tomek postara...

Adrian Karpeta
Tomasza Sikorę na lotnisku Okęcie witała żona Danuta i córka Natalia. Fot. ADRIAN KARPETA
Tomasza Sikorę na lotnisku Okęcie witała żona Danuta i córka Natalia. Fot. ADRIAN KARPETA
Ksiądz Antoni Stych przygotowywał Tomka Sikorę do pierwszej komunii świętej. W nocy z poniedziałku na wtorek przyszedł na plac, gdzie mieszkańcy Wodzisławia Śląskiego witali swojego mistrza. Gratulował mu medalu.

Ksiądz Antoni Stych przygotowywał Tomka Sikorę do pierwszej komunii świętej. W nocy z poniedziałku na wtorek przyszedł na plac, gdzie mieszkańcy Wodzisławia Śląskiego witali swojego mistrza. Gratulował mu medalu.

- Dziękuję ci za to świadectwo, które dałeś z naszego Radlina całemu światu. I życzę ci jeszcze złotego krążka - mówił duchowny.

Biegali po radlińskich górkach
Dla wielu ludzi Tomek Sikora stał się bohaterem dopiero w sobotę. Kiedy po wspaniałym biegu zdobył srebrny krążek. I kiedy na mecie, pytany o wrażenia, po prostu popłakał się. I kiedy dziękował Bogu. "Tomek wzruszył pół Polski" - rozpisywali się dziennikarze.

- Kiedy zakładaliśmy fanklub Tomka Sikory, niektórzy śmiali się z nas. A teraz? Na jego powitanie przyszły tłumy - mówi Jerzy Lisowski, przyjaciel Tomka Sikory z dzieciństwa.

- Znamy się od najmłodszych lat. Chodziliśmy do jednej szkoły, SP nr 21 w Radlinie, gdzie była sekcja narciarska. Dostawało się narty ze szkoły. I zjeżdżało się z tych naszych radlińskich górek - wspomina Jerzy Lisowski.

Już wtedy do szkoły przyjeżdżał Serafin Janik, pierwszy trener Tomka Sikory. Zabierał młodych zawodników na obozy z biathlonistami. Później Tomek poszedł do szkoły działającej przy Rybnickiej Fabryce Maszyn, gdzie była sekcja biathlonowa. Potem trafił do chorzowskiego Dynamitu.

Najwierniejsi kibice
- Kibicujemy Tomkowi od początku. Pomysł powołania fanklubu narodził się dwa lata temu, gdy Tomek zdobył tytuł wicemistrza świata - mówi Jerzy Lisowski. Jego brat Zbigniew dodaje: - Od 1994 roku zbieram wszystkie artykuły z gazet o Tomku, zdjęcia, programy zawodów.

Kiedy tylko mogą, kibice skrzykują się i jeżdżą za Tomkiem po całej Europie. - Byliśmy na Słowacji i w Austrii. Nieraz jedziemy zupełnie na dziko, czasem Tomek pomaga nam załatwić jakieś noclegi - mówi Katarzyna Lisowska, żona Jerzego.

Nie mogło ich również zabraknąć w poniedziałek na warszawskim Okęciu. Wynajęli busa, zabrali dzieci i pojechali po swojego Tomka. Świetnie zorganizowana grupa, wyposażona we flagi, transparenty, biało-czerwone szaliki i czapki wywołała w stolicy sensację. Jeden z parlamentarzystów mówił im, że ich podziwia. Że chciało im się przyjechać tak daleko. Że są wśród nich zarówno małe dzieci, jak i starsi ludzie. Kiedy radlinianie ujrzeli Tomka, skutecznie zagłuszyli dziennikarza Eurosportu, który prowadził ceremonię powitania naszych olimpijczyków.

Chciał być radnym
Piotr Cybułka, radliński muzyk (znany z zespołu Poziom 600) i radny powiatu wodzisławskiego, w poniedziałek wieczorem przywiózł pod dom Tomka Sikory gitarę i wzmacniacz. Rozgrzewał piosenkami wszystkich czekających na Sikorę.

- Znamy się z Tomkiem i jego rodziną od lat - mówi. - To bardzo skromny człowiek. Żyje niemal jak pustelnik. Bo przez dwieście dni w roku praktycznie nie ma go w domu. To chłopak stąd. Mógł wybudować się gdzie indziej, a jednak postawił swój dom właśnie w Radlinie II, przy rodzicach, w pobliżu brata - dodaje Cybułka.

Muzyk kibicuje Sikorze. - Często przed startami dzwonię do niego, wysyłam SMS-y. Tym razem nie zrobiłem tego. Może to był dobry znak - snuje domysły Piotr Cybułka.

Pan Piotr namówił Tomka Sikorę do startu w wyborach samorządowych. I Tomek wziął udział w zmaganiach o mandat. Ubiegał się o miejsce w radzie powiatu wodzisławskiego z ramienia Ruchu Demokracji Lokalnej. Ale wtedy nie wszedł do samorządu...

- Liczę, że spotkamy się za dwa miesiące, gdy Tomek wróci do domu. Będę go przekonywał, by znowu wystartował. Jest osobą publiczną, znaną. Myślę, że odniósłby sukces. Uważam, że mógłby zrobić wiele pożytecznego, również jako radny - podkreśla Cybułka.

Pracował u brata
Ksiądz Antoni Stych podarował Tomkowi Sikorze książkę o Janie Pawle II. - Na spotkanie z Tomkiem przyszły tłumy. Dlaczego ja też przyszedłem? Bo to ja przygotowywałem go do pierwszej komunii! Jak go pamiętam? Był bardzo spokojny, ciągle uśmiechnięty. I wytrwały. Dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy osiągnął sukces - podkreśla ks. Stych.

On też oglądał srebrny bieg Sikory, widział jego wzruszenie. - Pomyślałem sobie wtedy: duch zaszczepiony przez rodziców i przeze mnie pozostał w Tomku - mówi ksiądz Stych.

Marcin Sikora, młodszy brat wicemistrza, cieszy się, że cztery lata temu Tomek jednak nie zrezygnował ze sportu. Był bliski podjęcia takiej decyzji po nieudanym starcie na zimowych igrzyskach w Salt Lake City. Tomek chciał wtedy rzucić sport. Nie było sponsorów, musiał się czymś zająć. Więc zaczął pomagać bratu, który prowadzi firmę zajmującą się kryciem dachów.

- Przez dwa miesiące biegał po dachach. Był dobrym pracownikiem, znał się na robocie. Całe szczęście jednak, że wrócił do sportu - mówi brat Tomka. Zaznacza, że w każdej chwili Tomek może wrócić do firmy.

Wpadł tylko na chwilę
Tomek Sikora wpadł do Wodzisławia Śląskiego tylko na kilka godzin. Już we wtorek o 5 rano pojechał do Niemiec na spotkanie ze sponsorem.

- Tam mogą zapaść ważne decyzje co do przyszłości najbliższego sezonu - wyjaśnił nam dosyć tajemniczo Waldemar Leszczyński, kierownik biura Polskiego Związku Biathlonu.

W najbliższą niedzielę Tomek dołączy do ekipy, która przebywa w mieście Langdorf. Następnego dnia pojedzie z tymi zawodnikami do Pokljuki na Puchar Świata, a 12 marca wystartuje w sztafecie mieszanej.

- Umówiliśmy się z moją żoną Danutą, że w tym roku wszystko podporządkujemy olimpiadzie i nie będziemy myśleć o rozstaniach. Mam nadzieję, że po sezonie wreszcie pobędę z rodziną - mówi Tomasz Sikora.

Jakie ma plany na przyszłość?
- Przed igrzyskami mówiłem, że po tej olimpiadzie chciałbym pobiegać jeszcze rok, dwa. I na razie takie mam plany. Czy za cztery lata wystartuję na olimpiadzie? Zobaczymy, jakie będę miał wyniki w następnych sezonach. Są zawodnicy, którzy mają po czterdzieści lat i zajmują czwarte, piąte miejsce. Ale nie każdy organizm jest taki sam - stwierdza Tomasz Sikora.

Kibice wierzą jednak, że Tomek jeszcze wystartuje w Vancouver.

- Ten medal na pewno go zmobilizuje. A Tomek za cztery lata nie będzie miał jeszcze nawet czterdziestki. Tymczasem na tej olimpiadzie byli zawodnicy po czterdziestce i robili wyniki! - dowodzi Jerzy Lisowski.

Eugeniusz Pośpiech, kolejny kibic, ułożył już nawet specjalny wierszyk: "A za cztery lata Tomek się postara i z Vancouver przywiezie medali pełno kara! ".

Cztery olimpiady

Tomasz Sikora urodził się 21 grudnia 1973 roku w Wodzisławiu Śląskim. Ma 183 cm wzrostu, waży 79 kg. Uczestniczył w czterech olimpiadach. Teraz uwieńczył te starty medalem. Jest wielokrotnym medalistą mistrzostw Polski i Europy w biegach biathlonowych. Zdobył złoty medal na mistrzostwach świata w 1995 w Anterselvie w biegu indywidualnym na 20 km oraz srebrny medal w tej samej konkurencji na mistrzostwach świata w 2004 r. w Oberhofie. Mieszka w wodzisławskiej dzielnicy Radlin II. Reprezentuje klub Dynamit Chorzów. Ma żonę Danutę i dzieci: ośmioletnią Natalię i Bartosza, który w kwietniu skończy dwa lata.
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto