Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak się wiąże koniec z końcem

Agata Pustułka
grafiki: emil kłosowski
grafiki: emil kłosowski
Prawie 5 milionów Polaków żyje w skrajnym ubóstwie. Prawie 7,7 mln mieszka w rodzinach, które na swoje wydatki mają mniej niż wynosi tzw. ustawowa granica ubóstwa.

Prawie 5 milionów Polaków żyje w skrajnym ubóstwie. Prawie 7,7 mln mieszka w rodzinach, które na swoje wydatki mają mniej niż wynosi tzw. ustawowa granica ubóstwa. Aż 23 miliony Polaków musi przeżyć miesiąc za sumę mniejszą
od minimum socjalnego. Te przerażające dane przedstawił Główny Urząd Statystyczny.

Bieda w Polsce rośnie w tempie zastraszającym. Niestety, między Polakami pogłębia się też rozwarstwienie. Bogaci mają się coraz lepiej, a ubodzy nie są w stanie przeżyć od pierwszego do pierwszego.

W Katowicach główną przyczyną, z powodu której mieszkańcy korzystają z pomocy społecznej jest bezrobocie. Zjawisko to, stale narastające, obserwujemy od połowy lat 90. – mówi Krystyna Birnbach, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Katowicach.
Droga do opieki
Podobnie jest w innych miastach. O przyznaniu pomocy społecznej decyduje kryterium dochodowe oraz szereg innych okoliczności np. choroba, niepełnosprawność, które wymienia ustawa o pomocy społecznej z maja ubiegłego roku. Jest to nie tylko pomoc finansowa, cały rozbudowany system zasiłków, ale też praca socjalna, w tym programy skierowane do uzależnionych i bezrobotnych. Kto otrzyma świadczenia, musi współpracować z opieką społeczną, m.in. uczestnicząc w programach. Brak współpracy może skutkować ograniczeniem, a także cofnięciem wsparcia, co niestety, wcale nie należy do rzadkości.


Uzależnieni od biedy

W Polsce nie powstaje na tyle nowych miejsc pracy, by biedę ograniczyć. Bieda rodzi patologie, jest dziedziczna, rodzą się nowe pokolenia uzależnione od opieki państwa, pozbawione wiary w zmianę swojego losu. Rozrasta się underclass, czyli podklasa, a zatem potężna grupa odrzuconych i postawionych poza nawiasem tzw. normalnego społeczeństwa. Oni nie mają nic do stracenia.

– To taka pełzająca rewolucja – ocenia socjolog Krzysztof Łęcki z Uniwersytetu Śląskiego. – Jej efektem będzie dezorganizacja życia społecznego w różnych wymiarach. Przede wszystkim skutki odczuje rodzina, nasze miasta będą coraz brzydsze, bardziej zdewastowane, powstaną dzielnice nędzy, z powybijanymi szybami w oknach, dewastowanymi samochodami, wałęsającymi się grupkami młodych, niebezpiecznych ludzi. Jedyną receptą jest stworzenie i konsekwentne wdrażania polityki socjalnej. Niestety, nie znam polityka, który zajmowałby się tym problemem. Propozycja Leszka Millera, który zaproponował, by każdy członek władz SLD wziął pod opiekę jakąś biedną rodzinę jest groteskowa i kompromitująca.


Nic za darmo

Zdaniem Łęckiego pomoc społeczna nie może polegać na prostym rozdawnictwie, bo efekty bywają odwrotne. – Darmowa zupa nigdy nie jest darmowa, bo zawsze ktoś za nią płaci – mówi socjolog. – Prowadzę wykłady dla pracowników socjalnych. Często jest tak, że osoby korzystające z pomocy chcą jedynie pieniędzy. Bardziej martwi mnie jednak sytuacja dzieci tych ludzi. One muszą wiedzieć, że nauka jest dla nich jedyną szansą wyrwania się z zaklętego kręgu.

Z badań, póki co amerykańskich, wynika, że aż 60 proc. potomków biednych rodzin ma problemy ze znalezieniem i utrzymaniem pracy, a prawie 37 proc. wchodzi w konflikt z prawem. Socjologowie obawiają się, że może dojść do buntów odrzuconych, skierowanych nie tylko przeciwko bogatym, ale przeciwko wszystkim.

– Z perspektywy biedaka, którego w oczy łupią reklamy, że dany model auta staniał o 10 tysięcy złotych i warto go kupić, buła i talerz grochówki, nie są szczytem marzeń – twierdzi Łęcki.


Kto przyznaje i wypłaca świadczenia rodzinne?

Ustawa o pomocy społecznej przewiduje, że docelowo od 1 września 2006 r. świadczenia rodzinne będą przyznawać i wypłacać gminy, a tylko w sprawach dotyczących obywateli państw Unii Europejskiej i Europejskiego Obszaru Gospodarczego – samorządy województwa. Jednak przejmowanie tych zadań przebiega etapami.

W pierwszym etapie – do 31 sierpnia 2005 r. podmiotami wypłacającymi świadczenia rodzinne są:

* gminy;
* pracodawcy zatrudniający w dniu 31 marca 2004 r. co najmniej 5 pracowników;
* właściwe jednostki organizacyjne podległe MON, ministrowi właściwemu ds. wewnętrznych, szefowi AW, szefowi ABW oraz Ministrowi Sprawiedliwości;
* KRUS;
* ZUS;
* rolnicze spółdzielnie produkcyjne;
* organy emerytalne lub rentowe inne niż ZUS i KRUS.


Wnioski o przyznanie zasiłku

Do 31 sierpnia 2005 r. świadczenia rodzinne przyznają i wypłacają wcześniej wymienione instytucje.
Osoba ubiegająca się o przyznanie zasiłku rodzinnego z dodatkami składa wniosek o ustalenie prawa do zasiłku rodzinnego oraz dodatków do zasiłku rodzinnego. Wzór wniosku oraz wykaz koniecznych załączników dostępne są w instytucjach uprawnionych do wypłaty świadczeń.


Wysokość zasiłku rodzinnego

W okresie do 31 sierpnia 2005 r. wysokość miesięcznego zasiłku rodzinnego wynosi odpowiednio:

* 43,00 zł na pierwsze i drugie dziecko;
* 53,00 zł na trzecie dziecko;
* 66,00 zł na czwarte i każde następne dziecko.


Rodzina na zasiłku

Ustawa o świadczeniach rodzinnych weszła w życie 1 maja 2004 r. Wprowadziła nowy system pomocy rodzinie. Zredukowano liczbę różnych zasiłków tylko do dwóch rodzajów świadczeń rodzinnych: zasiłków rodzinnych z dodatkami oraz świadczeń opiekuńczych. Podstawowym świadczeniem pozostaje zasiłek rodzinny zróżnicowany w pierwszym okresie w zależności od liczby dzieci w rodzinie. Od 1 września 2005 r. jego wysokość będzie jednak podlegała zróżnicowaniu w zależności od wieku dziecka.

Dodatki do zasiłku rodzinnego nie funkcjonują jako osobne świadczenia, ale mogą je otrzymać osoby pobierające zasiłek rodzinny. Są to dodatki przyznawane na przykład z tytułu urodzenia dziecka czy samotnego wychowywania dziecka, ale też może to być dodatek na częściowe pokrycie wydatków rodziny związanych z rozpoczęciem nowego roku szkolnego i inne.

Prawo do zasiłku rodzinnego i dodatków do tego zasiłku przysługuje rodzicom, jednemu z rodziców albo opiekunowi prawnemu dziecka, opiekunowi faktycznemu dziecka oraz osobie uczącej się.

Zasiłek rodzinny przysługuje, jeżeli dochód rodziny w przeliczeniu na osobę albo dochód osoby uczącej się nie przekracza kwoty 504,00 zł lub kwoty 583,00 zł, gdy członkiem rodziny jest dziecko z orzeczeniem o niepełnosprawności lub z orzeczeniem o umiarkowanym albo o znacznym stopniu niepełnosprawności. Zasiłek rodzinny przysługuje do ukończenia przez dziecko:
* 18. roku życia (niezależnie od tego, czy chodzi do szkoły czy nie);
* nauki w szkole, jednak nie dłużej niż do ukończenia 21. roku życia albo
* 24. roku życia, jeżeli kontynuuje naukę w szkole lub w szkole wyższej i ma orzeczenie o umiarkowanym albo o znacznym stopniu niepełnosprawności. Zasiłek rodzinny nie przysługuje, jeżeli dziecko przebywa w instytucji zapewniającej całodobowe utrzymanie, a także wtedy, gdy dziecko pozostaje w związku małżeńskim.


Jedyną – jak do tej pory – propozycję pracy Katarzyna dostała kilka miesięcy temu. Ale sprzątanie nocnego klubu od poniedziałku do niedzieli za trzy złote za godzinę, ze wstawaniem o czwartej nad ranem po głębokim namyśle odrzuciła.

Kazimierz do niedawna pracował jako goniec, wcześniej w sklepie za ladą, a na samym początku w kopalni, z której został zwolniony. Jako ofiara restrukturyzacji od paru lat szuka stałego zajęcia. Bez skutku. Z dawnych dobrych czasów Marciniakom został 24- calowy telewizor oraz wieża stereofoniczna. Taka odrobina luksusu. Mają jednak szóstkę dzieci, które trzeba nakarmić i ubrać oraz 1700 złotych miesięcznie zasiłku rodzinnego oraz zapomogi z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.


Na połowę

Ala ma 4 lata, Marcinek – 3, Krysia – 6, Zuzia – 11, Wojtek – 12 i najstarsza Urszula – 14. Jakby na wszystkich podzielić pieniądze, wyjdzie dziennie 7,073 zł na osobę. Tak wylicza się według przepisów poziom ubóstwa. Z tym, że Marciniakowie to nie żadne tam przepisy, ale prawdziwe życie.

Zaraz po odebraniu pieniędzy Katarzyna, która w rodzinie pełni rolę ministra finansów, dzieli całą kwotę. – Łatwo mi planować, bo dochód mam zawsze ten sam i trzeba tak liczyć, żeby go nie przekraczać – wyjaśnia.

410 złotych odlicza natychmiast, bo to na czynsz, gaz i światło, a 1290 dzieli na połowę. – Za 600 złotych w supermarkecie kupuję cukier, ryż, makaron, mleko i masło na cały miesiąc oraz mięso na targu w Będzinie, bo tam jest najtaniej – wyjaśnia Katarzyna. – Za pozostałe 600 złotych dokupuję chleb i inne produkty. To są wydatki bieżące.
Zawsze szuka promocji i produktów najtańszych. Wszystko kupuje z ołówkiem w ręku. Bywają jednak miesiące, że nie starcza jej od pierwszego do pierwszego i wtedy musi pożyczać. Najwięcej zdarzyło się jej pożyczyć 300 złotych, z reguły jednak są to kwoty mniejsze.

– Na obiad jest albo drugie danie, albo treściwa zupa. Np. dzisiaj mamy gulasz z nerek, a na jutro zaplanowałam fasolową. Zresztą cały jadłospis mam rozpisany szczegółowo na każdy dzień. Bez tego łatwo przesadzić i wpaść w długi – wyjaśnia.

Dzieci są przyzwyczajone, że nie mogą grymasić i trzeba zjadać wszystko, co znajdzie się na talerzach. Trójka zjada obiady w szkole. Są finansowane przez opiekę, ale i tak potem jedzą dokładkę w domu.

Katarzyna zawsze wygospodaruje kilka groszy na jakieś słodycze np. pierniczki, czy sok. Sok w rodzinie Marciniaków liczony jest na szklanki. Każde dziecko ma swoją, przeznaczoną specjalnie do tego celu.


Stany wyjątkowe

Stan podwyższonej gotowości w domu Marciniaków panuje na początku roku szkolnego, kiedy trzeba kupić książki i zeszyty oraz różne przybory. – Kończymy kompletować zestaw na przełomie listopada i grudnia – wyjaśnia Katarzyna. – 110 złotych wyprawki starczy na połowę potrzebnych rzeczy, a gdybym chciała kupić książki do gimnazjum, to musiałabym wydać aż 350 złotych. W czasie roku szkolnego nadprogramowe opłaty np. za wycieczki płacą w ratach.

Co pół roku każdy z członków rodziny dostaje z opieki po 40 złotych na nowe ubranie. Katarzyna zwykle jednak kupuje je w ciucholandach. Ostatnio „ubraniówkę” przeznaczyli na paczki mikołajowe dla dzieci.

Sukcesem Marciniaków jest wyremontowanie malutkiej łazieneczki. 500 złotych otrzymali ze swojej parafii, która w ten właśnie sposób postanowiła wesprzeć wielodzietne rodziny. Za ciężką kotarą stoi mała wanna, prysznic. Duma pani Katarzyny. – Wszystko zrobiliśmy sami – wspomina kobieta.

Stan wyjątkowy oznacza chorobę w domu. Wiadomo, chorowanie kosztuje. Maluchy często się przeziębiają. Recepty są refundowane przez opiekę do 90 złotych. Każda recepta jest wnikliwie kontrolowana przez MOPS.


Biznesplany

Zimą na ogrzewanie Marciniakom musi starczyć tona węgla. Palą więc co dwa dni. W malutkim mieszkanku od samych oddechów jest ciepło. Kiedy przed familokiem służby miejskie ścinały drzewo, dzieci Marciniaków zbierały gałęzie na opał. To taki żelazny zapas na wielkie mrozy.

– Żyjemy z dnia na dzień, bez planów, bo i co można zaplanować? – pyta Katarzyna. Kazimierz co tydzień melduje się w MOPS-ie. Mają tam szkolenia z pisania podań, rozmowy, a wykładowcy cały czas namawiają ich do stworzenia... biznesplanu. – My skończyliśmy podstawówki. Nie ma dla nas specjalnego wyboru – ocenia Katarzyna. – Kiedy mąż znajdzie pracę, to następnego dnia natychmiast idę do opieki i żyjemy już na własny rozrachunek – mówi kobieta.

PS. Marciniakowie mieszkają w Katowicach, ale naprawdę nazywają się inaczej. Prosili o zmianę personaliów ze względu na dzieci, które mogłyby mieć w szkole przykrości.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto