Każdego roku na rynku unijnym pojawia się ponad 16 milionów samochodów, a ponad dziewięć milionów osiąga kres eksploatacji i stanowi odpad. Teraz państwom Unii chodzi o to, by wszystkie wraki trafiały do licencjonowanych stacji demontażu.
Tam w sposób profesjonalny usuwa się z nich wszystkie niebezpieczne płyny i substancje, a elementy, których nie da się przerobić na miejscu lub sprzedać wędrują do wyspecjalizowanych odbiorców (huty szkła, spalarnie itd.).
Zapisy polskiej tzw. ustawy wrakowej są odpowiedzią na dyrektywę Parlamentu Europejskiego (2000/53/WE znaną jako dyrektywa w sprawie pojazdów wycofanych z eksploatacji, w skrócie dyrektywa WE). Została ona przyjęta w celu wypracowania spójnego systemu prawnego, który złagodzi negatywne skutki wpływu, jaki na środowisko naturalne wywierają wraki samochodowe. W szczególności dyrektywa zobowiązuje kraje członkowskie, by do 1 stycznia 2006 roku co najmniej 80 procent przeciętnej masy każdego pojazdu udawało się ponownie wykorzystać i przetworzyć. Do 1 stycznia 2015 ten sam wskaźnik wykorzystania i recyklingu ma już wynosić minimum 85 procent. Jeszcze wyższe wymagania stawia się ponownemu wykorzystaniu i odzyskowi - do 2005 roku - 85 procent; do 2015 roku - 95 procent.
Złom płynie z Zachodu
A że jest to problem nabrzmiały, świadczą urzędowe statystyki. W gorących miesiącach 2004 roku, kiedy poluźniono przepisy dotyczące sprowadzania do kraju aut ponaddziesięcioletnich, tylko mieszkańcy naszego województwa sprowadzali miesięcznie kilka tysięcy takich wozów. - W katowickim Urzędzie Celnym (obejmuje całe województwo) w rekordowym lipcu 2004 r. prywatni importerzy złożyli celem wniesienia akcyzy deklaracje dla 10.563 używanych aut - przypomina Elżbieta Gowin, rzeczniczka UC w Katowicach.
- Tymczasem rocznie na Śląsku złomuje się w upoważnionych przez nas stacjach demontażu raptem 10 tysięcy pojazdów - informuje Anna Wrześniak, zastępca Śląskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska.
Nielegalna rozbiórka
Co się dzieje z resztą wraków? Nie jest tajemnicą, że spory udział w zagospodarowaniu co cenniejszych części samochodowych ma szara strefa. - Coraz częściej trafiają do mnie klienci, którzy proponują mi zalegalizowanie procesu złomowania auta, choć tak naprawdę sami rozkręcili samochód na części i handlują nimi na giełdach - twierdzi Jan Nogalski, właściciel licencjonowanej stacji demontażu samochodów Drokan-2 z Tychów. - Proponują mi 50 złotych za wydanie specjalnego druku, który upoważnia do wyrejestrowania samochodu. To dowód na to, że choć problem porzuconych w lasach wraków zniknął, to tak naprawdę na nielegalnej rozbiórce samochodów czy po prostu zatarciu śladów po samochodach kradzionych nadal daje się dobrze zarobić - dodaje.
Obecność szarej strefy potwierdza też inny pracownik stacji demontażu pojazdów. - U mnie za dużego fiata czy poloneza klient dostanie najwyżej 50 złotych, więc woli dogadać się na składnicy złomu albo odpowiedzieć na ogłoszenie typu "rozbite każdej marki zdecydowanie kupię" - twierdzi nasz rozmówca.
Gdy kupujesz nowy
Przedsiębiorcy sprowadzający w roku kalendarzowym ponad 1000 samochodów muszą zapewnić własną sieć odbioru wraków. Zapewnienie recyklingu pojazdów leży po stronie importerów. Diler jest zobowiązany tylko do przekazania klientowi odpowiedniej informacji. Sprowadza się ona do oświadczenia, że importer podlega obowiązkowi zapewnienia zbierania pojazdów, o którym mowa w art. 11 ustawy z 20 stycznia 2005 roku o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji (Dz. U. nr 25, poz. 202). Oświadczenie jest zamieszczone w przypadku jednych marek na fakturze, w przypadku innych na świadectwie homologacji. - U nas każdy klient dostaje dokument, w którym Fiat Auto Poland oświadcza, że podlega obowiązkowi zapewnienia sieci zbierania pojazdów wycofanych z eksploatacji - informuje Jerzy Polok, szef sprzedaży firmy Ganinex z Pszczyny.
- Większość wydziałów komunikacji w regionie honoruje takie wpisy na fakturach i świadectwach homologacji, ponieważ jednak są przypadki domagania się od klientów odrębnych pism, od tygodnia wydajemy takie oświadczenia wszystkim klientom naszego salonu - twierdzi Bogdan Leśniak, dyrektor handlowy Japan Motors w Bielsku-Białej, dilera marek japońskich.
Jak legalnie rozstać się z wrakiem?
Co się dzieje z częściami?
Z samochodu usuwa się wszystkie płyny eksploatacyjne, a całość rozkręca na części. Właściciele stacji zapewniają, że dla nich zyskiem jest najczęściej tylko karoseria, miedziane okablowanie i akumulator. - Na kilkunastoletnich wrakach często nie daje się zarobić więcej niż 100 złotych, bo zysk ze sprzedaży hucie karoserii pokrywa niemal w całości koszt utylizacji plastikowych elementów, gąbki, tapicerki siedzeń i większości płynów - słyszymy od pracowników mysłowickiej stacji Andimex. Jeśli samochód jest nadal popularny na rynku i opłaca się zregenerować pozostałe podzespoły, czyli przywrócić pierwotną ich jakość, to można zarobić dodatkowo jeszcze na rozruszniku i niektórych elementach silnika albo reflektorach. Takie zregenerowane podzespoły trafią potem na rynek wtórny (komisy), a co się nie opłaca sprzedać przetwarza się na surowce wtórne (szkło, olej, akumulatory).
Zmiany w przepisach
Tak zwana ustawa wrakowa (uchwalona 20 stycznia 2005 roku) wprowadziła od 1 stycznia tego roku nową formę podatku ekologicznego dla rejestrujących samochody o masie całkowitej do 3,5 tony. Jej przepisy stosuje się zarówno w stosunku do pojazdów wyprodukowanych u nas, jak i wprowadzonych na teren naszego kraju na zasadzie importu czy też wewnątrzwspólnotowego nabycia.
Piknik motocyklowy w Zduńskiej Woli
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?