Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jest dobrze, czyli kto słaby - może zginąć

Jarosław Latacz, (mech)
Małe huty, takie jak nasza, mogą nie przetrwać tej hossy - mówi Paweł Dylong, związkowiec z Huty Andrzej w Zawadzkiem. Fot. Marek Świercz
Małe huty, takie jak nasza, mogą nie przetrwać tej hossy - mówi Paweł Dylong, związkowiec z Huty Andrzej w Zawadzkiem. Fot. Marek Świercz
Aż o ponad 36 procent wzrosła przez ostatnie 12 miesięcy produkcja stali w Polsce. Dla kilku hut nienotowana od dawna koniunktura oznacza jednak niesamowite problemy. Nie wiadomo, czy... wszyscy przetrwają dobre czasy.

Aż o ponad 36 procent wzrosła przez ostatnie 12 miesięcy produkcja stali w Polsce. Dla kilku hut nienotowana od dawna koniunktura oznacza jednak niesamowite problemy. Nie wiadomo, czy... wszyscy przetrwają dobre czasy.

Ceny na światowych giełdach stali biją wszelkie rekordy. Zamówień jest tyle, że huty nie nadążają z realizacją kontraktów. Za głównego winowajcę niespotykanej od dawna hossy uznawane są Chiny. Najprawdopodobniej wzrost produkcji sięgnie tam 16 procent rocznie. To zaś oznacza gigantyczne zakupy stali, koksu, węgla.

Ceny wyrobów stalowych w Polsce wzrosły nawet o 50 procent. Jak świeże bułeczki sprzedają się blachy, rury, szyny, kształtowniki. Największy polski koncern metalurgiczny, Polskie Huty Stali, chwali się znakomitymi wynikami. Nie mówi się już o stratach na sprzedaży, ale o jak najbardziej realnym zysku. PHS to obecnie największy wygrany na stalowym rynku. Jest jednak i druga strona medalu. Na drugim biegunie znajdują się bowiem takie zakłady jak chorzowskie huty - Kościuszko, Batory, gliwickie - Łabędy i Elstal, czy Huta Andrzej w Zawadzkiem. Tam każdy dzień jest walką o przetrwanie. Szanse na wygraną coraz bardziej maleją.

- Im większa hossa na rynku stali surowej, tym gorzej dla zakładów, które nie mają swojego wsadu - mówi Radosław Miśkiewicz, dyrektor Huty Łaziska SA. - Małe zakłady są dobre na trudne czasy, czyli wtedy, gdy trzeba szybko dostosować asortyment produktów do potrzeb rynku. Gdy jest hossa z hutniczego tortu, jak najwięcej dla siebie chcą uszczknąć najwięksi gracze. Oni nie przejmują się innymi.
Dramatycznie wygląda sytuacja w Walcowni Rur Andrzej.
Załoga znowu poszła na postojowe, podobno produkcja ma ruszyć w środę. Huta ma zamówienia i pieniądze, ale nie ma stalowych kęsisk do produkcji rur. To właśnie brak dostaw wsadu doprowadził rok temu do upadłości Huty Andrzej.
Syndyk Janusz Struzik zdołał utrzymać produkcję, dzierżawiąc park maszynowy spółce Centrum Serwisu Technicznego. CST należy do Towarzystwa Finansowego Silesia, w którym sto procent udziałów ma Skarb Państwa. Szybko okazało się jednak, że wpływy Silesii w Hucie Katowice nie gwarantują dostaw.

- Jeszcze niedawno nasi politycy mogli interweniować u ministra Szarawarskiego. Teraz, jak PHS wzięli Hindusi, możemy dzwonić do Pana Boga - martwią się związkowcy.
Syndyk jest winny załodze około 7 mln zł z tytułu zaległych pensji.

- A gminie kolejny milion z okładem. Niepokoi nas sytuacja huty. Ludzie zachowali pracę, ale los firmy zależy od dostaw stali. Jak całą polską stal kupią Chińczycy i walcownia padnie, będziemy mieli klęskę - ocenia wiceburmistrz Zawadzkiego Leszek Cymbalski.

Oprócz hut, które nie mogą kupić u producentów wsadu, są również i takie, które mogą go mieć w odpowiednich do swoich potrzeb wielkościach, ale i tak wpadają w olbrzymie tarapaty. Powodem są ceny złomu, które w ciągu ostatnich miesięcy poszybowały w górę o ponad 300 procent. Na domiar złego surowiec ten jest w tej chwili na rynku praktycznie nieosiągalny. Już odczuła to chorzowska Huta Batory.

Gliwicki Elstal daje sobie radę, bo jego właścicielem jest największa w kraju firma zajmująca się skupem złomu. Nikt w firmie nie wie jednak jak wyglądać bądzie najbliższa przyszłość.

Gerhard Matheja starosta strzelecki

Jesteśmy oburzeni polityką resortu skarbu, który wybiera co smaczniejsze kąski i je prywatyzuje, a wcale nie myśli kategoriami całego polskiego hutnictwa. Jakie gwarancje przetrwania mają takie zakłady jak nasza Huta Andrzej? To minister skarbu powinien załatwić wsad dla swojej huty, jak nie w Katowicach, to w Donbasie.

Radosław Miśkiewicz dyrektor zarządzający Huty Łaziska

Wzrost popytu na wyroby stalowe zaskoczył nie tylko Polskę. Mamy jednak sytuację, w której wykazać się trzeba zdolnościami menedżerskimi. Jeśli władze państwa stwierdzą, że nic nie trzeba robić, bo przecież nie ma żadnego problemu, niektóre zakłady znajdą się w poważnych tarapatach. Wielcy będą maksymalizować zysk, mniejszym nie zostanie nic. Na światowych rynkach były już takie sytuacje. Kończyły się bankructwem najsłabszych.

Wilhelm Stanisław Kirsz prezes Huty Łabędy

Skorzystalibyśmy z tej hossy, gdyby nie to, że trzymają nas wynegocjowane na cały rok ceny. Sprzedajemy drożej niż w ubiegłym roku o 4 procent, choć moglibyśmy o 40. Działamy w ramach pomocy publicznej i to jest teraz nasz problem. Stąd tak niskie ceny. Nie da się zerwać umów, bo grożą za to kary. Chcemy jednak renegocjować niektóre kontrakty. Będzie to trudne, bo naszymi klientami są firmy państwowe, takie jak na przykład kopalnie. Im trudno byłoby większe podwyżki wrzucić w ceny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto