Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katowicki IPN szuka na Opolszczyźnie śladów ludobójstwa na żołnierzach konspiracyjnego Podbeskidzia

Teresa Semik
Henryk Flame „Bartek” po amnestii w 1947 r. (pierwszy od prawej) wraz ze swoimi żołnierzami (od lewej: Gustaw Matuszny, ps. „Orzeł Biały”, Wiktor Gruszczyk, ps. „Groźny”, Stanisław Włoch, ps. „Lis”).
Henryk Flame „Bartek” po amnestii w 1947 r. (pierwszy od prawej) wraz ze swoimi żołnierzami (od lewej: Gustaw Matuszny, ps. „Orzeł Biały”, Wiktor Gruszczyk, ps. „Groźny”, Stanisław Włoch, ps. „Lis”).
Nie wiadomo, w jaki sposób bezpieka wymordowała największe na Podbeskidziu antykomunistyczne zgrupowanie, dowodzone przez Henryka Flamego „Bartka”, ale historycy i prokuratorzy katowickiego IPN-u są coraz ...

Nie wiadomo, w jaki sposób bezpieka wymordowała największe na Podbeskidziu antykomunistyczne zgrupowanie, dowodzone przez Henryka Flamego „Bartka”, ale historycy i prokuratorzy katowickiego IPN-u są coraz bliżej prawdy.

Na Opolszczyźnie wytypowali trzy miejsca, gdzie mogą znajdować się ich zbiorowe mogiły. W ubeckiej prowokacji zginęło 100 a może 200 partyzantów.

– Historia jest wyjątkowa. Mamy bowiem do czynienia z ludobójstwem żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych na masową skalę, jedynym tego typu wydarzeniem w regionie – mówi Tomasz Kurpierz, historyk katowickiego IPN. Istotne jest także to, że zastosowana prowokacja sił bezpieczeństwa była tu swego rodzaju poligonem doświadczalnym. Bezpieka już nie tylko wprowadzała do konspiracji swoich agentów, ale od początku tworzyła nowe, fikcyjne organizacje, całkowicie sobie podporządkowane i wiarygodne dla konspiracji.

Grupa „Bartka”, należała nie tylko do największych, ale zarazem do najaktywniejszych na Podbeskidziu w latach 1945 – 1947. Prowadziła akcje na terenie powiatów: cieszyńskiego, bielskiego i żywieckiego, gdzie działał również podległy mu oddział Antoniego Bieguna – pseudonim „Sztubak”. Na początku 1946 roku na kilka miesięcy wszyscy stracili kontakt ze sztabem i cierpliwie czekali na dalsze rozkazy.
Nie wiedzieli, że cały sztab NSZ wpadł w ręce UB i na jego miejsce bezpieka powołała swoją, fikcyjną strukturę. Na czele tej prowokacji „Lawina” stanął Henryk Wendrowski, były żołnierz AK, który przeszedł na stronę komunistów. Bardzo zdolny i aktywny pracownik Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Latem 1946 roku dotarł do łącznika „Bartka”, a ten doprowadził go do dowódcy. „Bartek” ze swym oddziałem przebywał wówczas na Baraniej Górze.

Dla podziemia Wendrowski był wiarygodny. Znał innych konspiratorów, przedstawił bardzo wiarygodny rozkaz przerzutu zgrupowania na Ziemie Zachodnie, a potem może gdzieś dalej. Gdy mówił, że jest ze sztabu NSZ, że działalność podziemna będzie kontynuowana, to mu wierzono – uważa Tomasz Kurpierz.
Część żołnierzy chciała wydostać się z Podbeskidzia, wiedzieli, że kwestią czasu jest to, że zostaną rozgromieni. Od lipca 1946 roku komuniści rzucili w ten rejon mocne siły.

Prokuratorzy i historycy IPN-u odtworzyli cały przebieg akcji do momentu wyjazdu żołnierzy „Bartka” na Zachód, kiedy to ślad po nich zaginął. Potem są już tylko hipotezy, bo dokumenty także zaginęły.
– Nie mamy wątpliwości co do ubeckiej prowokacji – zapewnia Kurpierz. – Typujemy kilka miejsc, gdzie mogli zginąć partyzanci. Transportów mogło być kilka od 5 do 25 września 1946 roku. Wyruszali samochodami m.in. z Wisły Malinki i prawdopodobnie z Brennej.

Jednym z miejsc egzekucji mógł być Hubertus na granicy powiatów gliwickiego i strzeleckiego, w położonym w lesie domku. Mieszkańcy zauważyli nadjeżdżające w nocy 25 na 26 września auta, a rano ogromny wybuch. Słychać było strzały i krzyki, ale teren był otoczony przez kilka dni. Gdy obstawa wyjechała, odnajdywali w tym miejscu strzępy ciał. Gajowym był tu znajomy „Bartka” z okolic Bielska i to on go zawiadomił o zdarzeniu. Henryk Flame przyjechał do Hubertusa po amnestii w 1947 roku. Jak relacjonowała jego kochanka, która mu towarzyszyła, „Bartek” poszedł z gajowym w głąb lasu i nie było go kilkadziesiąt minut. Gdy wrócił, był wstrząśnięty i słowa nie powiedział.

W aktach sprawy są zeznania nieżyjącego funkcjonariusza UB z Cieszyna Jana Fryderyka Zielińskiego, który rzekomo uczestniczył w egzekucjach 70 żołnierzy „Bartka”. Trwają teraz poszukiwania wskazywanych przez niego mogił w okolicach Grodkowa w powiecie nyskim na Opolszczyźnie. Zieliński twierdził, że w pobliżu było poniemieckie lotnisko, że lekarz katowickiej polikliniki wlał do alkoholu środek odurzający, który następnie podano członkom NSZ. Gdy spali, do budynku wrzucono granaty ogłuszające i tak sterroryzowanych żołnierzy rozebrano, a potem poprowadzono nad wykopany dół. Strzałem w tył głowy pozbawiano ich życia. Egzekucji mieli dokonywać Rosjanie, a ubecy, tacy jak Zieliński, jedynie zabezpieczali teren. Świadek nie do końca jest wiarygodny, chciał się wybielić.

Prokurator IPN-u Przemysław Piątek zamierza sięgnąć do teledetekcji oraz fotogrametrii, by odczytać zdjęcia lotnicze tego terenu i zrekonstruować jego wcześniejszy układ. Potem wykorzysta georadar do zbadania gruntu. Dwie mogiły mogą się znajdować na terenie dawnego folwarku niemieckiego.
Prokurator Piątek prowadzi trzy śledztwa w tej zagadkowej sprawie. Jedno dotyczy wymordowania żołnierzy „Bartka”, drugie – przestępstw śledczych, którymi objęto pozostałych na Podbeskidziu partyzantów, a trzecie – podżegania i pomagania przy zabójstwie Henryka Flamego, który zastrzelony został przez milicjanta 1 grudnia 1947 roku w restauracji w Zabrzegu. Sprawcę sąd uznał za niepoczytalnego i umieści w szpitalu psychiatrycznym. Stamtąd wkrótce wyszedł i pracował w milicji na Opolszczyźnie. Podobno wpadł pod pociąg w Czechowicach-Dziedzicach i podobno nie był to przypadek.

Na liście pokrzywdzonych jest na razie 30 żołnierzy ze zgrupowania „Bartka”. On sam mówił, że stracił 90 ludzi, którzy gdzieś przepadli. Czy ktoś odpowie za tę śmierć? Wendrowski nie żyje, podobnie jak agent UB Czesław Krupowies, który też wszedł w struktury podziemia. Prokurator Piątek próbuje dotrzeć do pracowników represyjnego Wojskowego Sądu Rejonowego w Katowicach, który wydawał wyroki w sprawach politycznych i m.in. umorzył sprawę zabójcy „Bartka”. Jego zdaniem zabójca bezprawnie uniknął odpowiedzialności karnej.

Historyk Tomasz Kurpierz i prokurator Przemysław Piątek przygotowują wspólną monografię pt. „Aparat represji wobec podziemia zbrojnego na Podbeskidziu 1945 – 1947. Działania operacyjne, zbrojne, karne”. Ukaże się w 2006 roku i będzie podsumowaniem ich czteroletnich, wspólnych badań.


Kto wydał rozkaz
Warszawa, czy Katowice stały za akcją wymordowania żołnierzy Henryka Flamego „Bartka”? Autor prowokacji Henryk Wendrowski jako prawdopodobnych sprawców, odpowiedzialnych za rozkaz zabicia członków NSZ, wskazywał swoich przełożonych – wiceministra Romana Romkowskiego i kierownika Wydziału III Departamentu III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego mjr. Władysława Śliwę.

Odpowiedzialnością za wykonanie akcji obciążył Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa w Katowicach kierowany przez kpt. Marka Finka. Tak zeznawał jeszcze w latach dziewięćdziesiątych.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto