Kredyt ostatniej szansy

Radni poręczą skoczowskiemu Polkapowi kredyt w wysokości 200 tys. zł na zakup surowca do produkcji. Jeżeli firma nie spłaci kredytu, pieniądze zwrócić będzie musiało bankowi miasto. - Ryzyko istnieje, ale Polkap to zakład z wielką tradycją i trzeba mu pomóc - tłumaczył burmistrz Jerzy Malik.

Najsłynniejsza polska fabryka kapeluszy, która zrobiła nakrycia głowy dla polskich olimpijczyków wybierających się w sierpniu do Aten, od wielu lat boryka się z problemami finansowymi, ale sytuacja jeszcze nigdy nie była tak dramatyczna. Straty opiewają na ponad 2 mln zł. W zakładzie brakuje pieniędzy na zakup materiałów do produkcji, ludzie dostają z opóźnieniem pensje, o kasę upominają się wierzyciele. - Wypłata pełnego wynagrodzenia oznaczałaby koniec dla zakładu - przekonywał DZ Andrzej Bielawski, zarządca komisaryczny przedsiębiorstwa.

Zdaniem Bielawskiego, zakład ma jeszcze szanse stanąć na nogi. Pomoże w tym program naprawczy, który m.in. zakłada zwolnienie do końca roku 50 ze 186 pracowników. Zarządca komisaryczny firmy liczy również, że uda mu się przekonać wierzycieli, by odroczyli spłaty i pozwolili zaciągnąć większą pożyczkę na zakup surowca.

We wtorek na sesji skoczowscy radni zdecydowali o poręczeniu zakładowi kredytu. - Było sporo obaw, dyskusja trwała długo, ale być może dzięki tym pieniądzom firma wyjdzie na prostą, a potem uda się sprzedać i sprywatyzować zakład - mówi burmistrz Skoczowa.

To już drugi raz, gdy radni pomagają firmie. W ubiegłym roku poręczyli Polkapowi kredyt w wysokości 200 tys. zł. - W całości i na czas został spłacony. Liczymy, że i tym razem tak będzie - zapewniał Kazimierz Chrapek, przewodniczący Rady Miejskiej.