Państwo Zofia i Stanisław Religowie z Sosnowca chcieli wziąć kredyt za pośrednictwem Śląskiego Centrum Finansowego.
Choć z umowy zrezygnowali, bank twierdzi, że pożyczka została zaciągnięta i domaga się spłaty długu. To nie pierwsze osoby, które czują się oszukane przez tych pośredników.
Śląskie Centrum Finansowe pośredniczyło między Cukrobankiem udzielającym kredytu a pożyczkobiorcą. Siedziba ŚCF mieściła się w Świętochłowicach przy ul. Tatrzańskiej 2. Firma miała także biura obsługi klienta w innych miastach, m.in. w Katowicach i Sosnowcu. Pod podanymi adresami Śląskie Centrum Finansowe już nie istnieje, a telefony są wyłączone.
Zgodnie z umową, Cukrobank uruchamiał kredyt w drodze przelewu na rachunek bankowy Śląskiego Centrum Finansowego prowadzony przez Cukrobank SA w Sycowie. Pieniądze nie trafiły jednak do naszych Czytelników.
Pożyczka, której nie ma
W 1999 r. państwo Religowie chcieli wziąć kredyt w wysokości 3500 złotych. Zgłosili się do Śląskiego Centrum Finansowego. Zapewniono ich, że pieniądze dostaną w ciągu tygodnia. Podpisali umowę i weksel in blanco. - Upłynął miesiąc, a pożyczki wciąż nie było. Przedstawiciel ŚCF powiedział, że w Cukrobanku są jakieś problemy z pieniędzmi i kredytu w ogóle nie otrzymamy. Zwrócono mi 90 zł opłaty manipulacyjnej. Ot tak, bez żadnego kwitka. Domagałem się oddania wszystkich dokumentów. Usłyszałem, że to niemożliwe, bo bank ich nie zwraca - opowiada Stanisław Religa.
Cisza trwała do lipca 2001 r. Wtedy do rąk naszych Czytelników trafiło... wypowiedzenie umowy o kredyt wystawione przez oddział Cukrobanku w Sycowie. Państwo Religowie napisali wyjaśnienie. Bank na pismo nie odpowiedział.
Ktoś zagarnął pieniądze
O tym, że nie spłacili rzekomo pobranej pożyczki, państwo Zofia i Stanisław dowiedzieli się przez przypadek. - W 2003 r. chciałam wziąć kredyt w jednym z banków. Odmówiono mi, bo nasze nazwisko widniało w rejestrze dłużników. Zaczęliśmy interweniować - mówi pani Zofia.
Państwo Religowie skontaktowali się z bankiem w Sycowie. Domagali się wglądu do dokumentów, na podstawie których uruchomiono kredyt. Bank Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, który jest następcą prawnym Cukrobanku, przysłał im kopię umowy oraz dowód pobrania kredytu na kwotę 3045 złotych wraz z harmonogramem spłat. - Nie podpisywałem żadnego dowodu odbioru pieniędzy. To sfałszowany kwitek - twierdzi stanowczo pan Stanisław. - Wydzwanialiśmy do banku w Sycowie, by poznać szczegóły sprawy. Okazało się, że dwie raty zostały wpłacone. Nie wiadomo przez kogo, bo tych danych podobno nie mają w banku.
W Sosnowcu po Śląskim Centrum Finansowym ślad zaginął. Czytelnicy próbowali w inny sposób odnaleźć kredytowego pośrednika m.in. wyciągając w sądzie odpis z rejestru handlowego. Bez skutku.
Sprawa w prokuraturze
W tej sytuacji, w listopadzie 2003 r. złożyli doniesienie do prokuratury. - Sprawa jest zawieszona do czasu wydania opinii grafologicznej. Okres oczekiwania na ekspertyzę wynosi około dwóch lat - wyjaśnia nam prokurator Katarzyna Paluch z Prokuratury Rejonowej w Sosnowcu.
W grudniu ubiegłego roku Religowie dostali pismo, że dług przejęła firma windykacyjna z Gdyni. Po telefonicznej rozmowie Czytelnicy przesłali do niej pismo z pełnym wyjaśnieniem sprawy.
- Padliśmy ofiarą złodzieja. Nikt nas jednak nie słucha. Żądają od nas prawie 6700 złotych, bo do takiej sumy urosła już rzekoma pożyczka - mówi pan Stanisław, a jego żona dodaje: Bank Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, który przejął sprawy Cukrobanku ruszył z procedurą windykacyjną dopiero w momencie, gdy zaczęliśmy domagać się wyjaśnień. Oprócz wypowiedzenia umowy przysłanego w 2001 r. nie dostaliśmy żadnego innego listu, monitu czy ostrzeżenia.
Strefa Biznesu: Praca sezonowa. Jaką umowę podpisać?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?