Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lekarze ze Śląska stosują nową broń przy reanimacji chorego - schładzanie mózgu

Agata Pustułka
Dr Janusz Siedy ze swoim pacjentem, Marianem Kulejem.
Dr Janusz Siedy ze swoim pacjentem, Marianem Kulejem.
To medyczny hit! W Polsce tylko na Śląsku lekarze potrafią uratować życie ciężko chorego człowieka... schładzając mu mózg o kilka stopni. Komórki nerwowe są najmniej odporne na niedotlenienie.

To medyczny hit! W Polsce tylko na Śląsku lekarze potrafią uratować życie ciężko chorego człowieka... schładzając mu mózg o kilka stopni.
Komórki nerwowe są najmniej odporne na niedotlenienie. W czasie zatrzymania krążenia albo umierają, albo wskutek różnych zachodzących w nich procesów programują się na umieranie. Mózg bez tlenu żyje tylko 3 minuty. Okazuje się, że najskuteczniejszym orężem lekarzy w tej walce jest hipotermia, czyli schłodzenie organizmu pacjenta do 32 - 34 stopni Celsjusza.

Dr Janusz Siedy, anestezjolog z Oddziału Intensywnej Terapii Kardiologicznej Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach Ochojcu, jako pierwszy w kraju za pomocą specjalnego urządzenia schłodził do 33 stopni Celsjusza mózg pacjenta, by ograniczyć w ten sposób niszczące skutki zatrzymania krążenia.

- Mój pacjent, pan Marian Kulej, trafił do szpitala w ciężkiej śpiączce poreanimacyjnej - przypomina dr Siedy. - Zasłabł nagle w pracy, był reanimowany 20 minut, bezpośrednio po reanimacji trafił na nasz oddział. Powodem zatrzymania krążenia był zawał serca. - Życie męża to cud - mówi żona pacjenta, Marianna. - Nie dawano mu żadnych szans. Jego już praktycznie nie było - dodaje.

Wyjście pana Mariana z krytycznej sytuacji rzeczywiście można nazwać cudem. Dr Siedy błyskawicznie zdecydował, że jedynym ratunkiem dla uszkodzonego mózgu może być hipotermia. Za pomocą specjalnego cewnika wprowadzonego przez żyłę udową rozpoczęto wychładzanie organizmu pacjenta, a w szczególności jego mózgu. Równocześnie chorego przewieziono do Zakładu Hemodynamiki, gdzie zostało otwarte naczynie wieńcowe - przyczyna zatrzymania krążenia.

- Z pamięci mam wymazane dwa tygodnie życia - przyznaje Marian Kulej. - Powróciłem jednak do dawnej sprawności.

Ciało pacjenta intensywnie wychładzano już od trzeciej godziny leczenia. W trzeciej dobie chory odzyskał przytomność. W 24 dobie mężczyzna został wypisany z oddziału w stanie dobrym. - Dziś jeździmy z żoną na rowerach, dużo spacerujemy. Urodziłem się na nowo - przyznaje pan Marian.

To był pionierski zabieg. Teraz nie tylko lekarze z Ochojca, ale i zabrzańskiej Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii będą wprowadzać chorych w stan hipotermii.


Marian Kulej dorabiał jako pracownik ochrony budynków Uniwersytetu Śląskiego. Kilka lat wcześniej, po pierwszym zawale, musiał zrezygnować z pracy w budownictwie. Dbał o siebie, przestał palić papierosy.

- To był dzień jak co dzień. Mąż wyszedł na wieczorną zmianę tuż po skokach Małysza. W pracy zdążył położyć tylko teczkę, powiedzieć, że Adam skakał dobrze i upadł - wspomina ze łzami w oczach pani Marianna, żona pana Mariana.

Nagłe zatrzymanie krążenia występuje rocznie u 375 tysięcy Europejczyków. W Polsce u kilkudziesięciu tysięcy osób. Dane Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach tylko z jednego roku pokazują, że aż 1153 razy pogotowie wyjeżdżało do zatrzymania krążenia i zaledwie w 24 proc. przypadków udzielona została pomoc przez świadków zdarzenia: przechodniów, członków rodziny. Ale i tak, tylko nieliczni wracają do zdrowia.

Większość gapiów patrząc na zegarek oblicza czas do przyjazdu karetki i pozwala chorym odejść, zamiast natychmiast przystąpić do reanimacji. Tymczasem zarówno podjęcie błyskawicznej reanimacji rozpoczętej już przez świadków zdarzenia, jak i późniejsze leczenie decydują o życiu chorego i jakości tego życia.

To walka o przywrócenie ukrwienia serca i zatrzymanie procesu uszkodzenia mózgu - wyjaśnia dr Janusz Siedy, anestezjolog z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach-Ochojcu. - Powrót do przytomności jest uzależniony, mówiąc w skrócie, od stanu komórek nerwowych mózgu. W czasie zatrzymania krążenia mózg jest pozbawiony tlenu. Komórki nerwowe są najmniej odporne na niedotlenienie. W efekcie albo umierają, albo wskutek różnych zachodzących w nich procesów programują się na umieranie. Trzeba temu zapobiec.

Okazuje się, że najskuteczniejszym orężem lekarzy w tej walce jest hipotermia, czyli schłodzenie organizmu pacjenta do 32 - 34 stopni Celsjusza.

- Jestem wdzięczna lekarzowi, że zdecydował się na ten zabieg - mówi pani Marianna. - Pierwsze godziny po przywiezieniu męża do szpitala były koszmarem. Nie dawano mu szans. On praktycznie nie żył.

Dobrodziejstwa, które wynikają z chłodzenia chorych znane są od czasów Hipokratesa. Wielką zagadką dla naukowców stały się doniesienia o cudownych ozdrowieniach topielców wyciągniętych z lodowatej wody. - Jednak dopiero lata 80. odkryły na nowo hipotermię, tym razem dla potrzeb intensywnej terapii - mówi dr Siedy. - Okazało się, że dzięki schłodzeniu organizmu wzrastają szanse na wybudzenie chorego ze śpiączki poreanimacyjnej.

Od tego momentu wprowadzano coraz doskonalsze metody chłodzenia. Początkowo stosowano metody najprostsze, po prostu okładano chorych lodem, następnie w kolejności były koce i hełmy chłodzące. Teraz mamy specjalne urządzenia umożliwiające w sposób kontrolowany obniżanie, a także w razie konieczności podwyższanie temperatury ciała chorego. Wykorzystuje się w tym celu odpowiedni cewnik, który wprowadza się choremu przez żyłę udową. Zimny płyn schłodzony w urządzeniu trafia do cewnika i powoduje obniżenie temperatury krwi pacjenta. Ochłodzona krew przepływając przez organizm obniża jego temperaturę, takim sposobem uzyskuje się obniżenie temperatury mózgu.

- Przez cały czas, gdy mąż był w śpiączce, mówiliśmy do niego. Wreszcie otworzył oczy i powolutku zaczął sobie wszystko przypominać - wspomina pani Marianna.

W GCM dr Siedy w ramach pionierskich zabiegów wprowadził chorego w stan hipotermii. Teraz dwie kliniki w Ochojcu, a także Klinika Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Zabrzu będą w ten sposób pomagać chorym, którzy po zatrzymaniu krążenia znaleźli się w śpiączce.

- Z dotychczasowych badań, głównie amerykańskich, wynika że u chorych, u których zastosowano hipotermię mniejsza była śmiertelność i problemy neurologiczne - ocenia dr Siedy.

Przykład pan Mariana daje nadzieję innym chorym i ich najbliższym. - Nawet rehabilitacji nie potrzebowałem. Dużo jeździmy na rowerach, spacerujemy - twierdzi mężczyzna. - Dolinę Trzech Stawów mamy całą objeżdżoną - dopowiada pani Marianna. - Tylko diety mąż trochę nie chce przestrzegać.

Jedyne pamiątki po chorobie w domu Kulejów to pieczołowicie przechowywana dokumentacja medyczna oraz lekarstwa. Pan Marian zażywa dziennie cztery tabletki, które poprawiają pracę serca.

Hipotermia jest na tyle nową metodą, że lekarze wciąż nie znają odpowiedzi na wiele związanych z nią pytań. - Jaka jest optymalna szybkość schłodzenia, ile czasu należy chorego utrzymywać w tym stanie, czy początek wychładzania powinien nastąpić już w trakcie reanimacji, jaka jest optymalna temperatura, do której należy chorego schłodzić to podstawowe kwestie - ocenia dr Siedy. - Przyjmuje się pewne standardy: chłodzenie do poziomu 32 - 34 stopni Celsjusza przez czas od 12 do 24 godzin, rozpoczęcie chłodzenia ma największy sens, gdy wdroży się je do 4 godzin od wystąpienia zatrzymania krążenia.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto