Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Leśnicy mają nową broń na złodziei drewna, podrzucających śmieci i motocyklistów!

Witold Kożdoń
Być może już wkrótce wchodząc do lasu natkniemy się na tabliczkę "teren monitorowany". To nie żart, a nowa broń beskidzkich leśników, którzy z pomocą kamer zaczęli walkę ze złodziejami drewna, motocyklistami i ludźmi podrzucającymi śmieci.

Tylko z lasów pod Baranią Górą co roku wyjeżdża kilka ton odpadków. - Nie potrafimy sobie poradzić z tym procederem, dokuczliwe są również kradzieże drewna. Dlatego zdecydowaliśmy się na zakup przenośnych kamer i właśnie je testujemy - mówi Witold Szozda, nadleśniczy Nadleśnictwa Wisła, które co roku na sprzątanie i wywóz śmieci wydaje około 100 tysięcy zł.
W kamery uzbroiły się również inne nadleśnictwa. Michał Kawik, strażnik leśny w Ustroniu na co dzień obsługuje takie urządzenie. Tłumaczy, że niewielkie, przenośne kamery można z łatwością montować w różnych miejscach. Nie straszny im deszcz, śnieg, czy mróz, a bez ładowania baterii mogą pracować nawet kilka dni. Wyposażone są w czujniki ruchu, a nocą działają w podczerwieni. Jeśli w pobliżu coś się dzieje, natychmiast robią zdjęcia.
- Fotografie są bardzo dobrej jakości. Nie ma problemów z identyfikacją uwiecznionych na nich osób. Z kilkudziesięciu metrów bez trudu można odczytać tablice rejestracyjne samochodów. Do tego zdjęcia można komputerowo powiększyć i wyostrzyć - tłumaczy.
Kawik przekonuje, że nowy sprzęt to także doskonała broń w walce z niezdyscyplinowanymi kierowcami i złodziejami drewna. - Na kradzieże najbardziej narażone są składy drewna. My patrolujemy teren, ale wiadomo, że nie wszędzie możemy być, dlatego te kamery są nam niezwykle pomocne. Dzięki nim mamy już zdjęcia samochodów nielegalnie wjeżdżających do lasu - mówi.
Z kolei w Nadleśnictwie Węgierska Górka kamera pracuje tam, gdzie mieszkańcy notorycznie podrzucają śmieci. - Korzystamy z niej również podczas zasadzek na złodziei drewna, ale nic więcej nie powiem, by nie zdradzać naszych operacyjnych tajemnic - mówi Marian Knapek, nadleśniczy w Węgierskiej Górce.
Są już jednak pierwsze wymierne efekty pracy kamery. W gminie Lipowa część mieszkańców czerpie wodę ze źródła Zimnik. - Nie zabraniamy tego, ale kierowcy jadący po wodę wrzucali do potoku stare opony, czy worki z popiołem. Nie możemy tolerować podobnych rzeczy, dlatego ustawiliśmy tam kamerę i wzmogliśmy kontrole. Kiedy posypały się mandaty, ludzie w końcu przestali wozić popiół do Zimnika - mówi nadleśniczy.

Weź udział w akcji Chcemy Taniego Paliwa - podpisz petycję do rządu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto