MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Leszek Balcerowicz, prezes NBP, rozmawiał z Czytelnikami DZ

Mariusz Urbanke
Jaka jest pańska opinia na temat powołania bankowej komisji śledczej i czy wystąpi pan przed nią, jeśli zostanie wezwany? Leszek Balcerowicz: Moja opinia opiera się na opiniach konstytucjonalistów.


Jaka jest pańska opinia na temat powołania bankowej komisji śledczej i czy wystąpi pan przed nią, jeśli zostanie wezwany?


Leszek Balcerowicz:
Moja opinia opiera się na opiniach konstytucjonalistów. One były wszystkie negatywne, albo co najmniej wskazywały na poważne wątpliwości co do zgodności uchwały sejmowej z Konstytucją. Sam fakt, że nie wzięto pod uwagę tych opinii świadczy o pogardzie obecnego układu rządzącego dla Konstytucji. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że tworzą dziś PiS, Samoobrona i LPR. Tymczasem praworządność opiera się przede wszystkim na Konstytucji. Tam, gdzie konstytucję się pomija albo gwałci, nie można mówić o praworządności. Można mówić wyłącznie o jej naruszaniu i to jest sprawa, która nie powinna być obojętna żadnemu obywatelowi. Nigdy tak w Polsce się nie zdarzyło, aby z pogwałceniem Konstytucji powołano specjalną komisję o charakterze śledczym opierającą się na Kodeksie postępowania karnego do zbadania całokształtu działalności niezależnego banku centralnego oraz do zbadania wszystkich przekształceń własnościowych w sektorze bankowym od 1989 roku. Nie zdarzało się to także w jakimkolwiek kraju cywilizowanym. Co do drugiej części pytania, to nie chciałbym za bardzo wybiegać w przyszłość i już dziś deklarować, czy wystąpię przed tą komisją.

Dużo się ostatnio mówi o wysokich zarobkach prezesów banków. Czy ma pan wpływ na te zarobki, bo przez nie opłaty bankowe są zapewne coraz wyższe?

LB:
Nie, nie mam żadnego wpływu. Wpływ to był w gospodarce socjalistycznej, a nie teraz. Wtedy władza o wszystkim decydowała, ale jak wiemy zakończyło się to bardzo źle. W gospodarce, która jest odpolityczniona, zarobki nie są wyznaczane przez władzę polityczną. Banki są prywatne, a to oznacza, że zarobki wyznaczane są przez akcjonariuszy. Są także zależne od wyników banków. Myślę, że przeciętnego klienta interesuje przede wszystkim, jak bezpieczne i atrakcyjne jest oszczędzanie w banku oraz czy drogie są kredyty. To w dużej mierze zależy od fachowców, których bank zatrudnia. A żeby mieć dobrych fachowców, to trzeba ich dobrze opłacać. Zarobki prezesów stanowią drobny ułamek wydatków banków i nie mają wpływu na wysokość opłat.

Czy sądzi pan, że to co się obecnie dzieje w Polsce, te kłótnie na górze, mają wpływ na sytuację gospodarczą i siłę polskiej złotówki?

LB: Niestety, mają. Ale decydujące znaczenie będzie miało to, czy będą naprawiane te części naszego ustroju polityczno-gospodarczego, które wymagają naprawy, bo są chore oraz czy nie będą psute te części, które są zdrowe. Dla przykładu: co wymaga naprawy w Polsce? Mamy za duży dług publiczny, za który my, podatnicy musimy płacić z własnej kieszeni, mamy ciągle za dużo zakładów uzależnionych od polityków, bo są państwowe i to utrudnia stawianie czoła konkurencji. Mamy przepisy, które nie pozwalają działać rynkowi i w rezultacie mamy wysokie bezrobocie.

Podam też przykład dotyczący psucia państwa. Mamy w Polsce bardzo sprawnie działający system nadzoru nad rynkiem finansowym. Niestety, obecny układ partyjno-rządowy forsuje mechaniczne połączenie instytucji nadzorujących ten rynek wbrew wszelkim ostrzeżeniom ze strony NBP i wielu grup fachowców. W wyniku tej zmiany powstanie supernadzór, który nie ma dokładnego odpowiednika w świecie, a ponadto zastąpi coś, co dobrze działa. Przytoczę też dowody, że już na krótką metę zawirowania polityczne są szkodliwe dla ludzi. W Polsce kurs złotego od początku marca tego roku osłabił się o 5 procent. Co to oznacza? To powoduje, że drożeją paliwa, które importujemy. Drugi przykład: wydajemy za dużo w stosunku do dochodów budżetu i dlatego zaciąga się kolejny dług publiczny. W gruncie rzeczy państwo zadłuża się na nasz rachunek. Od tego zaciąganego długu trzeba płacić odsetki, które rosną. One m.in. dlatego rosną, że ci co nam pożyczają mają większe obawy co do stabilności kraju i każą sobie za to więcej płacić. W ciągu ostatnich 5 tygodni odsetki od 10-letnich obligacji wzrosły o pół punktu procentowego. Wydaje się, że to mało, ale jeśli taka sytuacja będzie trwała nadal, to oznacza mniej więcej półtora miliarda złotych dodatkowych wydatków z budżetu w przeciągu 3 lat. Widać więc, że awantury polityczne są kosztowne dla ludzi.


Jest pan znanym zwolennikiem wpuszczania kapitału zagranicznego do polskich banków. Dlaczego chce pan oddać nasze banki w obce ręce?

LB: Słowo "oddać" sugeruje, że to się daje za bezcen. Generalnie wiadomo, że Polska nie miała w 1989 roku takich warunków jakie miały Szwajcaria, Niemcy czy Francja. W związku z tym oczekiwania, że my moglibyśmy mieć system bankowy podobny do niemieckiego, francuskiego czy szwajcarskiego są dowodem urojeń czyli absurdu. A z tego właśnie chce rozliczać komisja śledcza. Chce się porównywać nasz system bankowy z systemem bankowym krajów, które mają od 200 lat kapitalizm. A my mamy ten kapitalizm od 17 lat. Możemy więc się porównywać z krajami, które startowały w podobnych warunkach czyli z Węgrami, Czechami i Słowacją. Wtedy były dwie drogi. Jedna, droga białorusko-rosyjska polegała na tym, że zachowano własność państwową czyli władzę polityków nad bankami. To się zwykle źle kończy.

My odrzuciliśmy to rozwiązanie. Nie odkładaliśmy prywatyzacji, nie konserwowaliśmy władzy polityków nad bankami, a zdecydowaliśmy się na to, by zmienić formę własności poprzez otwarte przetargi. Niestety, w Polsce na początku lat 90. nie było kapitału, bo kapitał został zniszczony przez socjalizm. W związku z tym w tych konkursach wygrywały poważne instytucje zachodnie.


Ostatnio bardzo szybko drożeje ropa. Tymczasem ceny węgla pozostają stabilne. Jak pan więc ustosunkuje się do swoich wcześniejszych wypowiedzi, że trzeba zamykać kopalnie?


LB:
Analizy, które zostały przeprowadzone przy ograniczeniu rozmiaru górnictwa, pokazywały, że niektóre kopalnie nie mogą być rentowne nawet przy bardzo wysokich cenach węgla. Zawsze trzeba by było do nich dopłacać. Moim zdaniem nie do utrzymania byłaby - bez wielkich strat dla samego Śląska i całej Polski - sytuacja, w której mielibyśmy wiele kopalń funkcjonujących ze stratą. Zredukowanie rozmiaru górnictwa było koniecznością. Teraz chodzi o to, żeby te kopalnie, które zostały, sprywatyzowano. Bo tak długo jak państwo jest właścicielem, górnictwo - niezależnie od deklarowanych chęci - będzie gorzej zarządzane niż przedsiębiorstwa prywatne. Gdy patrzy się na doświadczenia polskich reform, to widać, że im dłużej odkładano prywatyzację przedsiębiorstwa, tym gorzej się to dla niego kończyło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto