Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mają dość!

Anna Malinowska
Wygrana sprawa pracownicy  "Biedronki" uruchomiła lawinę skarg pracowników supermarketów z wielu sieci handlowych. Fot. BOGDAN KUŁAKOWSKI
Wygrana sprawa pracownicy "Biedronki" uruchomiła lawinę skarg pracowników supermarketów z wielu sieci handlowych. Fot. BOGDAN KUŁAKOWSKI
Wygrana sprawa pracownicy "Biedronki" uruchomiła lawinę. Pracownicy sieci sklepów Plus Discount opowiedzieli nam o łamaniu tam praw pracowniczych. – Mamy dość takiej harówy. Traktują nas jak bydło.

Wygrana sprawa pracownicy "Biedronki" uruchomiła lawinę. Pracownicy sieci sklepów Plus Discount opowiedzieli nam o łamaniu tam praw pracowniczych. – Mamy dość takiej harówy. Traktują nas jak bydło. Wiedzą, że tak mogą bo innej pracy nie znajdziemy - usłyszeliśmy od nich.

Do redakcji DZ zgłosili się pracownicy (imiona i nazwiska do wiadomości redakcji) kilku placówek Plusa z terenu Śląska. Większość to kobiety.

- Pracujemy na pół etatu za 500 zł brutto - żaliły się. - Kiedy wychodzimy do pracy, nigdy dokładnie nie wiemy o której będziemy wolne. Jesteśmy zatrudnione jako kasjerki, ale musimy sprzątać, myć podłogę, rozładowywać i przenosić towar. Nasze kręgosłupy nadają się już tylko do wyrzucenia.

Ośmieliła nas wygrana sprawa pracownicy "Biedronki".
- mówili nam pracownicy. – Jak pracownica "Biedronki" wygrała sprawę przed sądem to szefostwo w naszej sieci trochę się wystraszyło, że u nas może być podobnie. Kupili wtedy wózki elektryczne do przewozu towarów.

Pracownicy są zgodni. - Kiedyś w firmie było dobrze - opowiadają. - Wszystko zmieniło się w lipcu ubiegłego roku kiedy zmienił się zarząd w Plus Discount. Wtedy zniknął fundusz socjalny. Nie można ani wziąć pożyczki, nie są płacone wczasy pod gruszą. Kiedyś dostawaliśmy talony na święta.

W tym roku dostaliśmy życzenia od dyrekcji. Piszą, że chcą nam podziękować za zaangażowanie, wytrwałość i wysiłek. W zamian dostaliśmy 10 proc. rabatu na zakupy, które musimy zrobić w Plusie. Przy naszych zarobkach, to jak kupimy jedzenia za 50 zł to będzie wszystko. Czyli wygląda to tak jakbyśmy dostali na święta po 5 zł w prezencie. Ale nie to jest najważniejsze...

Jedna z kobiet, z którą rozmawiamy jest kierowniczką jednego ze sklepów.
- W marketach są "czarne godziny", nigdzie nie wykazywany przepracowany czas - opowiada kobieta. - Z góry jest założona jakaś konkretna wydajność danego sklepu. Wystarczy tylko sprawdzić tzw. zeszyt obrotów. Nie ma fizycznej możliwości, by taka ilość osób mogła przepracowała tyle godzin. Dlatego ludzie ciągle mają nadgodziny.

Kobiety zatrudnione jako kasjerki mówią, że chociaż kasy zaczynają pracować od godziny 8.00 one do pracy muszą stawić się już na 6.00. - Trzeba robić inne rzeczy. Jak kończymy zmianę o 14.00 i przekazujemy kasy kolejnej zmianie to nie idziemy do domu. Pracujemy dalej - sprzątamy i przenosimy towar. I nie ma nawet kilku minut na przerwę - opowiadają.

W ramach sieci opracowany specjalny dokument - "Poprawa efektywności pracy".
Rozpisana jest w nim każda godzina pracy sklepu. Nie przewidziano w nim ustawowych 15 minut przerwy dla pracownika, który pracuje co najmniej 6 godzin dziennie. - Nie możemy sobie nawet ugotować jakiegoś jedzenia - opowiadają kobiety. - Za własne pieniądze kupiłyśmy sobie kuchenkę mikrofalową. Przyszła kontrola i kuchenkę kazali wyrzucić.

Jak są upały to nawet wody nie dostaniemy. Jeśli chcemy pić to musimy sobie kupić. Nasze szafki pracownicze są kontrolowane - przychodzi kierownik rejonu, zabiera zapasowe klucze i grzebie w naszych torebkach, bo przecież mogłybyśmy ukraść paczkę gum do żucia.

Udało nam się porozmawiać z osobami, które już w sieci Plus nie pracują.
Wszyscy dostali wypowiedzenia, bo odważyli się głośno powiedzieć, że łamane są prawa pracowników. Jeden z kierowników sklepu w Raciborzu stracił zatrudnienie za "apatyczny stosunek do pracy i bycie opornym wobec zmian w firmie". Kolejny z Piekar Śląskich za "odmienne wizje realizacji postawionych celów".

Oni też wolą nie podawać swoich nazwisk. - Nie chcemy wyjść w oczach swoich obecnych pracodawców na pieniaczy - tłumaczą. - My wiemy, że tylko broniliśmy ludzi, ale inni mogą pomyśleć, że podburzamy przeciwko szefom.

Jeden z mężczyzn jak tylko wniósł pozew otrzymał pismo od szefostwa Plusa, że chcą ugody. Drugi wygrał sprawę. Firma zapłaciła mu odszkodowanie i zmieniła treść wypowiedzenia.
– Sprawiedliwość może i jest, ale jak się straci pracę - przyznają nasze rozmówczynie. - My jej stracić nie chcemy. Już sam fakt, że godzimy się na takie poniżanie mówi wszystko. Chcemy tylko by ktoś wreszcie zobaczył co dzieje się w sklepach z szyldem Plus.

Próbowaliśmy się skontaktować z kimś z dyrekcji sieci dyskontów w Krakowie.
Udało nam się tylko porozmawiać z asystentką zarządu, Moniką Kudrą. - Przekażę wszystkie informacje komuś, kto za to odpowiada - obiecała nam asystentka. Po kilku godzinach od rozmowy otrzymaliśmy faks, bez jakiekolwiek podpisu.

"Informujemy, że żadne ze stwierdzeń przedstawionych w rozmowie telefonicznej, dotyczące w szczególności warunków pracy, wysokości wynagrodzenia czy zaspokajania potrzeb socjalnych nie znajduje potwierdzenia w wynikach kontroli przeprowadzonych na szeroką skalę przez organa państwowe. Zmiana sposobu przekazywania gratyfikacji świątecznych jest rezultatem zmian obowiązujących przepisów. Plus Discount Sp. z o.o.". Nikt nie raczył się podpisać pod odpowiedzią.


Wojciech Gumułka, rzecznik śląsko-dąbrowskiej "Solidarności", powiedział nam:

Jest kilka sieci supermarketów, w których związek działa i pomaga pracownikom. Jest tak w Realu, Practicerze czy nawet po głośnym procesie w Biedronce. Kilka miesięcy temu po zastraszających wynikach kontroli Państwowej Inspekcji Pracy zwróciliśmy się do samorządów z apelem by ograniczyć pracę sklepów w niedzielę. Odzew był negatywny albo żaden.

Organizowaliśmy akcję ulotkową przed marketami - informowaliśmy klientów, że w sklepach łamane są prawa pracownicze. Nie pozostaje nam nic inne tylko czekać na konkretne zgłoszenia poszkodowanych pracowników. Zapewniamy pomoc prawną. Przypominamy też, że to sami pracownicy powinni starać się, by w ich miejscach pracy mogły działać związki zawodowe.


Przypadek Biedronki

Bożena Łopacka z Elbląga jako pierwsza wygrała w sądzie odszkodowanie za niezapłacony czas pracy. Sprawa dotyczyła sklepu Biedronka. Inspekcja pracy ujawniła w placówce takie nadużycia jak: zatrudnianie pracowników na 3/4 etatu, czyli 6 godzin dziennie, podczas gdy w rzeczywistości, personel i kierownicy sklepów pracowali po 12 i więcej godzin.


W tym roku Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła kontrolę w sześciu śląskich supermarketach. Były to spółki „Real”, „Media Saturn Holding Polska”, „Superhobby Dom i Ogród”,
„Carrefour Polska”, „Auchan Polska”, „Geant Polska”.

We wszystkich stwierdzono rażące nieprawidłowości. M.in. nieznajomość i niedbałość o przestrzeganie przepisów prawa pracy, zbyt niską obsada personalną, celowe działania zmierzające do obejścia przepisów o czasie pracy i wynagrodzeniu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto