Mięso z klonowanych zwierząt niebawem trafi do supermarketów

Stek ma być bardziej soczysty, żeberka miękkie, a mleko z klonowanej krowy słodsze od naturalnego. Pierwsze porcje mięsa ze sklonowanych zwierząt mogą trafić do sklepów już wiosną przyszłego roku – na początku w Stanach Zjednoczonych, a potem być może także w Europie. Bo Unia Europejska nie ma żadnych uregulowań prawnych dotyczących handlu klonowaną żywnością. Urzędnicy UE wciąż skupiają się jedynie na produktach z dodatkami organizmów modyfikowanych genetycznie, a więc głównie na żywności pochodzenia roślinnego.

Klonowina raz!
Żądanie zniesienia moratorium na handel detaliczny „klonowiną” (jest wołowina, cielęcina, wieprzowina, to chyba tak powinniśmy zacząć nazywać klonowane mięso) amerykańskie firmy i laboratoria naukowe wniosły już w czerwcu tego roku do amerykańskiego Food and Drug Administration (FDA), która reguluje prawnie dopuszczanie do sprzedaży żywności i lekarstw w Stanach Zjednoczonych. Wnioskodawcy twierdzą, że przez ostatnie cztery lata uzyskano jednoznaczne dowody na to, że mięso czy mleko z klonowanych zwierząt jest tak samo bezpieczne jak to pochodzące z naturalnej hodowli. FDA niebawem ukończy raport na ten temat.

Przedstawiciele amerykańskiej firmy ViaGen podkreślają, że mogliby mięso z klonów już dawno wprowadzić do handlu, ale z dobrej woli wystąpili do FDA o wydanie oficjalnej zgody.

Da się zjeść
Metodę zastosowaną w przypadku klonowania pierwszej na świecie owcy Dolly wykorzystują od dawna prywatne firmy ze Stanów Zjednoczonych i Japonii (technologia SCNT, czyli Somatic Cell Nuclear Transfer). Wszelkie dotychczasowe studia porównawcze pokazały jakoby, że mięso i mleko z klonów jest takiej samej wartości jak to zwykłe. Do sprawdzianów wykorzystano mięso dwóch byków i mleko czterech krów mlecznych. Na sto precyzyjnie określonych warunków jakościowych mięso z klona spełniało 90 procent. Tylko poziom tłuszczów i kwasów tłuszczowych był wyższy od tego w zwykłym mięsie. Testy opisano szczegółowo w magazynie naukowym „Proceedings” amerykańskiej National Academy of Sciences.
W Nowej Zelandii krowa-klon ze zmodyfikowanym DNA wytwarza mleko o podwyższonej zawartości kazeiny. Nadaje się ono doskonale do produkcji serów. Inne zmiany w organizmie klona mogą doprowadzić wręcz do wytwarzania mleka leczniczego, befsztyków o najwyższej jakości czy golonki bez tłuszczu.
Na razie amerykańskie FDA pod koniec zeszłego miesiąca ogłosiło, że komunikat w sprawie zgody na handel żywnością klonowaną zostanie wydany w „najbliższych tygodniach”.

Procedura będzie taka sama jak przy regulacjach dotyczących produktów spożywczych modyfikowanych genetycznie z 1992 roku; wyniki oficjalnych testów zaaprobowanych przez FDA zostaną zamieszczone w którymś z ważnych periodyków naukowych, a potem poddane pod publiczną dyskusję.

63 procent na „nie”
Decyzji o dopuszczeniu do sprzedaży żywności klonowanej sprzeciwiają się już jednak tradycyjni hodowcy bydła. To dla nich ekonomiczne zagrożenie. – Narodowa Federacja Producentów Mleka w obecnej chwili nie poprze wprowadzenia na rynek mleka z klonowanych zwierząt, dopóki FDA nie określi czy krowy-klony dają takie samo mleko jak zwykłe krowy – oświadczył Chris Galen, rzecznik mleczarzy amerykańskich; wartość tej branży szacowana jest na 23 miliardy dolarów.

Z badań sondażowych przeprowadzonych wiosną wynika, że 63 procent Amerykanów raczej nie kupowałoby żywności klonowanej, nawet gdyby na jej sprzedaż pozwoliła FDA, uznając ją za całkowicie bezpieczną.
Cena rynkowa krowy sklonowanej z miesiąca na miesiąc spada tym bardziej, im bardziej powszechna staje się technologia klonowania. Obecnie krowiego klona można zamówić już za osiem tysięcy dolarów.