44-letni główny inżynier przedsiębiorstwa energetycznego Megawat z Czerwionki-Leszczyn okradał z energii Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny. Tylko w maju GZE stracił na tym 2,5 mln zł. Jest duże prawdopodobieństwo, że Mirosław F. uprawiał proceder od 5 lat, a straty mogą sięgnąć nawet 150 mln zł!
Wpadli podczas kontroli
Megawat, spółka z o. o., wpadła podczas jednej z rutynowych kontroli, które od ponad roku Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny przeprowadza w ramach programu walki ze złodziejami prądu. Była kontrolowana pierwszy raz.
Leszczyński Megawat jest zarówno producentem, jak i dystrybutorem energii. Kontrolerów, którzy przyjechali do zakładu zdziwiło, kiedy zobaczyli odsłonięty kabel, który prowadził z rozdzielni do pomieszczeń biurowych. Podczas kontroli wyszło na jaw, że nielegalny pobór odbywał się także w trzech zakładach należących do spółki. Przyłącza były zrobione profesjonalnie, ale słabo ukryte. - To największy nielegalny pobór jaki udało nam się wykryć dotychczas - twierdzi Łukasz Zimnoch, rzecznik GZE.
Kontrolerzy GZE od razu powiadomili policję ds. przestępczości gospodarczej. W ręce policjantów wpadł Mirosław F., który od dwóch lat był głównym inżynierem zakładu. To on, zdaniem prokuratury, wykonał nielegalne przyłącza i wykorzystał instalację pomiarową, aby wykazać mniejsze zużycie energii elektrycznej niż w rzeczywistości. Wątpliwe jest, aby inżynier-energetyk działał na własną rękę i kradł energię dla zakładu, w którym pracował. W pracy miał opinię geniusza "od tych spraw".
Lokalny Janosik?
Innego zdania jest Marek Kornas, burmistrz Czerwonki-Leszczyn, który zna Mirosława F. - To Janosik, nie brał dla siebie, tylko dla zakładu - ocenia.
Megawat to jeden z największych zakładów w mieście, zatrudnia ok. 150 osób. Kornas o sprawie dowiedział się w poniedziałek rano. -Przyszli do mnie prezesi Megawatu i opowiedzieli o wszystkim. Byłem zszokowany - stwierdza burmistrz. Spółka ostatnio dofinansowywała szkoły, fundując komputery. Kornas, po aferze w Megawacie, boi się o przyszłość miasta. - To może być efekt domina - tłumaczy. ? Dług wobec GZE, do tego kary finansowe, jak nic może się to skończyć wnioskiem o upadłość. A za nim pójdą inne mniejsze zakłady.
Innego zdania jest rybnicka prokuratura, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
- Musimy ustalić czy Mirosław F. działał sam czy w grupie. Powołamy niezależnych biegłych, którzy zbadają skalę kradzieży na rzecz GZE. Sprawa jest rozwojowa - tłumaczy prokurator Krzysztof Skiba prowadzący sprawę.
Jaki motyw?
Nie do końca jasny jest również sam motyw, jakim kierował się Mirosław F. Z naszych informacji wynika, że tak naprawdę mogło nie chodzić o energię, ale węgiel. W końcu to węgiel łatwiej można sprzedać na lewo, gorzej z energią.
Mirosław F. jest na wolności, opuścił areszt za poręczeniem majątkowym w wysokości 150 tys. zł. Prokuratura ustala jak długo trwał proceder inżyniera i ile stracił na tym GZE. Policja podejrzewa, że fałszywą instalację zamontowano pięć lat temu. Straty mogą wynieść nawet 150 mln zł! To byłby rekord w Polsce.
Na pewno Megawat oszukał GZE na 2,5 mln zł, czyli tyle prądu, ile w ciągu miesiąca zużywa jedna duża kopalnia, albo szpital w ciągu niespełna roku.
Megawat to spółka, która powstała dziesięć lat temu na majątku Gliwickiej Spółki Węglowej z kilku przykopalnianych zakładów, m. in. elektrociepłowni "Dębieńsko", "Knurów" i "Szczygłowice". Prąd, który produkuje sprzedaje kopalniom "Knurów i "Szczygłowice", koksowni "Dębieńsko" a także ogrzewa osiedle Wojska Polskiego oraz szpital i przychodnie w Knurowie.
Pięć lat temu rybnicka Izba Przemysłowo-Handlowa nagrodziła Megawat za wysoką jakość usług statuetką "Czarny Diament".
Nikt w Megawacie nie chciał wczoraj z nami rozmawiać.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?