MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Na linie do Czech

Wojciech Trzcionka
Zgodę na zawieszenie linowego mostu musiały wydać służby graniczne Polski i Czech. Nie robiły problemu. Fot. Wojciech Trzcionka
Zgodę na zawieszenie linowego mostu musiały wydać służby graniczne Polski i Czech. Nie robiły problemu. Fot. Wojciech Trzcionka
W tak dziwny sposób mieszkańcy Cieszyna i Czeskiego Cieszyna jeszcze się nie odwiedzali. W sobotę nad graniczną Olzą rozciągnięto 60-metrowy linowy most, po którym ludzie zjeżdżali albo przechodzili.

W tak dziwny sposób mieszkańcy Cieszyna i Czeskiego Cieszyna jeszcze się nie odwiedzali. W sobotę nad graniczną Olzą rozciągnięto 60-metrowy linowy most, po którym ludzie zjeżdżali albo przechodzili. Nietypowe przejście graniczne działało, niestety, tylko trzy godziny.

Na pomysł rozciągnięcia mostu z lin wpadł kilka miesięcy temu w czasie spaceru po Cieszynie Francois Roche, francuski architekt, który na zlecenie warszawskiej Fundacji Galerii Foksal projektuje trzeci most na Olzie. - Postanowiliśmy zrealizować pomysł, żeby promować ideę budowy nowego mostu. Będzie on nie tylko zwykłym przejściem, ale również dziełem sztuki i atrakcją, która przyciągnie do miasta turystów - przekonywał Andrzej Przywara z fundacji.

Linowy most rozciągnięto w miejscu starej kładki, która przed laty została rozebrana. Najpierw, tak jak na innych przejściach granicznych, trzeba było pokazać strażnikom dowód osobisty albo paszport. Potem nic już nie było typowe. Żeby dostać się do Czech, ludzie musieli po drabinie wejść na drzewo, a następnie jak Tarzan puścić się przez Olzę na linie. Dla bezpieczeństwa wszyscy musieli założyć kaski i zapiąć uprząż. - Doświadczenie ekstremalne! - ekscytował się Przywara.

Do Polski wracano po chwiejnych linach. - Na początku jest trochę strachu, ale po kilku krokach człowiek zaczyna mieć wprawę i idzie się coraz lepiej - opowiadał po przejściu tam i z powrotem Michał Malinowski, turysta ze Świętochłowic.

W zabawie wzięło udział około stu osób. Wszyscy zgodnie podkreślali, że byłoby fajnie, gdyby liny zostały na Olzie na stałe albo przynajmniej do czasu powstania nowego mostu.

- Byłoby bliżej z rynku na rynek, a przy okazji to fajna zabawa, który przyciąga turystów - tłumaczył właściciel pobliskiej karczmy Zdzisław Sobieraj.


Kule zostawiła na brzegu

Wśród osób, które przeszły linowym mostem była m. in. niepełnosprawna Magdalena Kłęk. - Było super. W przyszłym roku skaczę z bungee - stwierdziła 30-letnia nauczycielka jednej ze szkół podstawowych w Warszawie. Magda była na zjeździe niepełnosprawnych internautów w Ustroniu i w sobotę razem z koleżanką Danutą Stolarską postanowiły wybrać się na zwiedzanie Cieszyna. W ten sposób przypadkowo trafiły na linowy most. Magda koniecznie chciała spróbować (na zdjęciu wdrapuje się na drzewo, z którego za chwilę zjedzie po linie). - Ona tak zawsze. I dobrze, bo dlaczego ma się nie cieszyć z tego, z czego cieszą się inni - opowiada jej koleżanka. - W ub. roku w Kopalni Soli w Wieliczce kasjerka nie chciała nam sprzedać biletów, bo zejście prowadzi po 800 schodach, a Magda porusza się o kulach. Uparłyśmy się jednak i wspólnymi siłami dałyśmy radę. Trzeba umieć walczyć z przeciwnościami losu.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto