Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na polski rynek trafiło w ubiegłym roku jeszcze więcej odzieży z Chin

Mariusz Urbanke
Chińskie ciuchy docierają nie tylko na bazary, ale coraz częściej również do zakładów pracy. Mikołaj Suchan
Chińskie ciuchy docierają nie tylko na bazary, ale coraz częściej również do zakładów pracy. Mikołaj Suchan
Chińskie koszulki, staniki, skarpety można kupić praktycznie w każdym zakątku kraju. Konkurencja ze strony chińskich producentów okazała się tak mocna, że nasi producenci złożyli oficjalny protest w Komisji Europejskiej.

Chińskie koszulki, staniki, skarpety można kupić praktycznie w każdym zakątku kraju. Konkurencja ze strony chińskich producentów okazała się tak mocna, że nasi producenci złożyli oficjalny protest w Komisji Europejskiej. Wprowadzono ograniczenia, które jednak szybko... zniesiono. Dlatego też na unijny rynek – w tym polski – trafiło w ubiegłym roku dużo więcej wyrobów tekstylnych z Chin, niż wcześniej planowano. Co przy tym ciekawe – chińska odzież coraz częściej trafia również do naszych zakładów pracy.


Azjatyckie jednorazówki?

Wiadomo, że odzież szyta w Azji jest stosunkowo tania. Dodatkowy import z Chin ucieszył więc zapewne konsumentów, ponieważ doprowadził do spadku cen swetrów, spodni, bluzek, staników, koszul, podkoszulków i sukienek.

Polscy producenci nie mają natomiast powodów do radości. – Chińskie ciuchy to jednorazówki, jak ktoś raz kupi i się sparzy, to więcej po to nie sięgnie – twierdzi Florian Sadownik, właściciel dużej firmy krawieckiej spod Łodzi. – Mogą z nami konkurować tylko ceną, nie jakością – dodaje.
Przyznaje jednak, że wielu jego kolegów, producentów przyłączyło się do protestów unijnych wytwórców oraz związkowców, którzy domagali się ograniczenia importu odzieży z Azji.


Na roboczo

Azjatyccy producenci coraz mocniej walczą o opanowanie polskiego rynku odzieży ochronnej i roboczej. Jak udało nam się dowiedzieć, również do śląskich firm, w tym kopalń, od kilkunastu miesięcy trafia coraz więcej importowanych produktów i środków ochrony osobistej, w tym rękawic i ubrań roboczych.
Kiedyś prawo górniczo-geologiczne określało wykaz sprzętu ochrony indywidualnej, który wymagał dopuszczeń do stosowania w kopalniach. Zajmowała się tym Komisja ds. Zagrożeń Zdrowia Czynnikami Środowiska Pracy w Zakładach Górniczych, powołana przez prezesa WUG. Dziś takich wymogów już nie ma. Jak wyjaśnia prof. dr hab. inż. Adam Lipowczan, przewodniczący Rady Naukowej, kierownik Zakładu Akustyki Technicznej, Techniki Laserowej i Radiometrii GIG, możliwości komisji od czasu akcesji Polski do UE zostały mocno ograniczone. – Zarówno producent jak i kupujący środki ochron osobistych nie ma obowiązku występowania do Komisji o opinię dla swojego produktu – twierdzi prof. Lipowczan. – Może to zrobić, ale nie musi. Po wejściu Polski do UE zaczęło obowiązywać prawo unijne, a konkretnie Dyrektywa UE 89/686/EWG, według której wymagana jest tylko deklaracja zgodności, którą wystawia producent lub upoważniony przez niego dystrybutor.


Tylnymi drzwiami

Zdaniem profesora, w Polsce unijną dyrektywę traktuje się zbyt dowolnie, a to sprzyja napływowi na coraz większą skalę produktów wątpliwej jakości, nie posiadających odpowiednich certyfikatów i odpowiedniego oznakowania. – Odzież robocza dostarczana jest coraz częściej spoza Unii, w tym zwłaszcza z państw, gdzie do spraw bezpieczeństwa w górnictwie nie przywiązuje się dostatecznej uwagi – dodaje profesor.

Życie pokazuje jednak, że ograniczenia na niewiele się zdają. Wiele krajów podpisało bowiem z Chinami umowy na podwykonawstwo. Niektóre firmy z Polski mają swoje filie w Chinach, gdzie szyją swoje wyroby a następnie przywożą do kraju oraz eksportują do wielu państw świata. W ten sposób chińskie wyroby dostają się na nasz rynek niejako tylnymi drzwiami.



Zdaniem eksperta
Prof. dr hab. inż. Adam Lipowczan, przewodniczący Rady Naukowej, kierownik Zakładu Akustyki Technicznej, Techniki Laserowej i Radiometrii GIG

To, co jest dobre w kopalniach chińskich, wietnamskich i innych, niekoniecznie nadaje się do zastosowania w polskich zakładach wydobywczych. Można jednak powstrzymać napływ do naszych kopalń produktów nieodpowiednich, o niskiej jakości, chociażby przez wprowadzenie dodatkowych wymogów wobec firm uczestniczących w przetargach. Chodzi o to, by oferowane przez nie wyroby obowiązkowo musiały posiadać pozytywną opinię komisji powołanej przez prezesa WUG. Niektóre spółki węglowe i kopalnie to robią. Można też oczekiwać, że sami górnicy, a zwłaszcza służby bhp sprzeciwiać się będą wprowadzaniu do użytku produktów niskiej jakości. Podstawowym kryterium nie może być cena.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto