Na udany występ zespołów biorących udział w TKB pracuje wielu ludzi

Mówi SEBASTIAN KORCZYK, z bielskiego prywatnego studia,
jeden z trzech realizatorów dźwięku na estradzie Skalite

- Zapewne patrzy pan z niepokojem w niebo, po którym od poniedziałku krążą czarne chmury?

- Tak, jednak deszcz nie jest największym wrogiem sprzętu i samego dźwięku. Przed wilgocią głośniki są zabezpieczone specjalnymi siatkami, można je też przenieść w głąb sceny, nasze stanowisko z mikserem stoi pod namiotem. Mało kto zdaje sobie sprawę, że gorsze od deszczu jest gorące parne powietrze, które mocno zniekształca dźwięk.

- Jak wtedy sobie radzicie?

- Zrobić można, niestety, niewiele. Zawsze jednak staramy się maksymalnie poprawić brzmienie. Dobrze, jeśli grający na estradzie muzyk zna się na swoim instrumencie. To właśnie on w podobnej sytuacji może najwięcej. Zazwyczaj mu się to udaje.

- Jakość dźwięku podczas koncertów w Szczyrku jest dobra. O wiele lepsza niż jeszcze kilka lat temu. Czy to zasługa jakości sprzętu?

- Sprzęt jest niezły, ale nie najwyższego gatunku. Powiem nieskromnie, że to również nasza zasługa. Obsługujemy koncerty TKB w Szczyrku już trzeci rok z rzędu. Pracujemy tu też przy innych imprezach. Nabraliśmy znacznego doświadczenia, choć estrada Skalite ma specyficzną konstrukcję. Dopracowaliśmy się nawet kilku swoich specjalnych patentów. Choćby ustawianie w odpowiednich miejscach na scenie mikrofonów granicznych.

- Jak wytrzymujecie codziennie wielogodzinne koncerty?

- Na szczęście jest nas trzech i możemy się wymieniać. Gdy jeden obsługuje mikser, dwóch pilnuje tego, co dzieje się akustycznie na scenie. Potem zmiana. Koncerty na takiej imprezie jak TKB są jednak wyczerpujące. Uwaga i skupienie muszą być znacznie większe niż podczas występu kilkuosobowego zespołu. Tutaj grupy są liczne, tancerze przemieszczają się błyskawicznie, a wszystko, co robią w każdym miejscu sceny, musi być równie dobrze słyszane w każdym punkcie widowni.