MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Najważniejsze, że wróciłem

Wysłuchała: Gabriela Lorek
Nareszcie w domu. Krzysztof Łukasik z żoną Katarzyną i synkiem Karolkiem. Fot. JACEK ROJKOWSKI
Nareszcie w domu. Krzysztof Łukasik z żoną Katarzyną i synkiem Karolkiem. Fot. JACEK ROJKOWSKI
Starszy szeregowy Krzysztof Łukasik, żołnierz 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego, pięć lat w służbie. W Iraku był prawie pół roku. Mówi, że każdy dzień tam, tysiące kilometrów od Polski, w Camp Charlie, a ...

Starszy szeregowy Krzysztof Łukasik, żołnierz 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego, pięć lat w służbie. W Iraku był prawie pół roku. Mówi, że każdy dzień tam, tysiące kilometrów od Polski, w Camp Charlie, a wcześniej w Camp Bravo, był zupełnie inny. Każda godzina tak samo jednak nieprzewidywalna. Bo tam wciąż trwa wojna.

17 stycznia

Zdjęcie żony Kasi, pluszowa krówka z serduszkiem od niej i słonik od brata. Na szczęście. Po czterech godzinach lotu z podkrakowskich Balic obóz przerzutowy Wirginia w Kuwejcie. Po wyjściu z samolotu wydawało mi się, że ciągle pracują silniki. Było tak gorąco. Wszyscy w goreteksowych mundurach, kalesonach, ocieplaczach. A tam jest inny świat. Klimat, rośliny, ludzie. Pierwsza noc, w namiocie, minęła spokojnie. Potem jeszcze prawie cały dzień w Wirginii, wieczorem przerzut do Bagdadu. Do Al Hillah dotarliśmy dzień później.

Koniec stycznia

Irak to kurz. W nosie, oczach, uszach. Kurz i słońce dokuczają mi najbardziej. W aklimatyzacji pomaga pogoda. W styczniu w Iraku w ciągu dnia jest ciepło, ale nie gorąco, 20-25 stopni Celsjusza. Woda. Nie spodziewałem się, że w Iraku jest jej tak dużo. Rzeki, kanały nawadniające. Czasem unoszący się nad nimi przykry zapach. Niestety. Woda to jedyny ratunek przed zabójczym skwarem. Wypijam 5-6 półtoralitrowych butelek wody mineralnej dziennie. Upał staje się nie do zniesienia w kwietniu. Temperatura w ciągu dnia sięga w słońcu 70 stopni Celsjusza, w cieniu 45. W nocy spada do około 30.

Początek lutego

Camp Bravo. Pierwsza lokalizacja. Baza w starej fabryce broni. Śpimy w pomieszczeniach zakładowych. Zostaję przydzielony do kompanii zabezpieczenia i ochrony. Pomagam w przerzucie pierwszej zmiany. Jeżdżę z konwojami, pełnię warty na posterunkach ochrony bazy. W Camp Bravo spędziłem prawie miesiąc. Wyjechałem jako ostatni. Akurat trzymałem wartę na bramie, gdy obóz przejmowali żołnierze ICDC, gwardii irackiej.

13 lutego, Camp Charlie. Baza logistyczna

Pierwszy dzień. Klimatyzowane kontenery. W każdym dwa piętrowe łóżka i czterech żołnierzy. Kompania, do której należę, zajmuje się ochroną newralgicznych punktów w bazie oraz na terenie miejscowości Al Hillah, a także remontami sprzętu. Trzygodzinne zmiany na bramie. "Eftar" (odwrócić się) - najczęściej używany zwrot podczas warty. Wyjazdy z konwojem nie zdarzały się już tak często.

Ks. Mariusz docierał do Camp Charlie w sobotę wieczorem. Na prowadzone przez niego msze chodzili wszyscy z naszego batalionu. Dzięki tym spotkaniom dawaliśmy sobie radę.

18 lutego

Zamach na Camp Charlie. 7.15 pierwszy wybuch. Silniejszy od moździerzowego. Sądziliśmy jednak, że to moździerze, choć baza nigdy nie była ostrzeliwana z tej broni rano.
Wybiegliśmy z kampu. Z ustawionych w szeregu kontenerów po kolei wybiegli inni żołnierze. Pędem rzuciliśmy się do schronów. Wtedy nastąpiła druga eksplozja. Dym i ogień.
Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Ściany kilkudziesięciu kontenerów zostały wgniecione do środka. Zamachowiec samobójca wysadził się przy murze obozu.
Drugiego, w ciężarówce wyładowanej materiałami wybuchowymi, udało się zatrzymać. Zamierzał zdetonować ładunki w pobliżu stołówki.

Dzwoniłem do domu w Wadowicach. O 7.45 Kasia (żona komandosa, Katarzyna Meus-Łukasik, przyp. red.) włącza telewizor. Od kiedy jestem w Iraku, to jej codzienny rytuał. Usłyszała o zamachu. Nie wiedziała, że to w obozie Camp Charlie. Dopiero nieco później, kiedy zadzwoniłem, dowiedziała się, że to właśnie tam. - Ze mną wszystko w porządku - powiedziałem. Ulga. Kasia jest w siódmym miesiącu ciąży.

11-12 kwietnia. Wielkanoc. Polskie jedzenie. Po tylu tygodniach fast foodów z obozowej stołówki (prowadzą ją Indonezyjczycy) ma się już dość. Marzenie każdego żołnierza to chleb ze smalcem. W mieszkaniu rodziców Kasi smutek.

7 maja

Jeszcze w ciąży Kasia zapowiedziała mi, że na powitanie przyjedzie z chłopczykiem. Choć nie wiedziała, że urodzi synka.

15 lipca

Przywitał mnie w specjalnie uszytym małym mundurku wojskowym. Gdyby przyszła na świat dziewczynka, też musiałaby w nim wystąpić. Karol urodził się o 5.40. O 13.00, kiedy zadzwoniłem do domu, mama powitała mnie słowami: - Cześć tatusiu! Trzy dni później zdjęcia maleńkiego Karola powiesiłem nad swoim łóżkiem. Nie mogłem się doczekać, kiedy go zobaczę. Zaczęliśmy się pakować już 8 lipca. Do kraju mieliśmy wrócić cztery dni później. Plany zostały zmienione ze względów bezpieczeństwa. Już w Kuwejcie cieszyłem się z powrotu. Nadal jednak powtarzałem sobie, że póki nie stanę na polskiej ziemi, nie powiem, że wróciłem. Późnym wieczorem na ulicy przed bielskim garnizonem czekała na mnie cała rodzina. Tam po raz pierwszy wziąłem na ręce swojego synka Karola. Najważniejsze, że wróciłem.


W ramach drugiej zmiany polskiego kontyngentu, z końcem stycznia, do Iraku wyleciało 328 żołnierzy 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego im. Ignacego Gazurka. Batalion słynie z doskonałego wyszkolenia i jest powszechnie uznawany za jednostkę elitarną. Miejscem docelowym komandosów z Bielska, dowodzonych przez ppłk Piotra Patalonga, było irackie miasto Al Hillah. Część z nich weszła w skład międzynarodowej brygady gen. Edwarda Gruszki.

8 maja był najtragiczniejszym dniem dla bielskich żołnierzy. Na skutek detonacji miny-pułapki poniósł śmierć kapitan Sławomir Stróżak, oficer 18. Batalionu. Pierwsza kilkunastoosobowa grupa bielskich żołnierzy wróciła do Polski 15 lipca, po sześciu dniach do kraju przyleciało kolejnych kilkudziesięciu. 44 dotarło do domu tydzień temu. W Iraku nadal przebywa ponad 200 bielskich komandosów. W misji trzeciej zmiany, której przerzut właśnie się rozpoczął, żołnierze z Bielska nie wezmą udziału.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto