MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nie ma pieniędzy na podwyżki

Agata Pustułka
Łobaczewski Marcin/ Fotorzepa
Łobaczewski Marcin/ Fotorzepa
Kilka tysięcy lekarzy i pielęgniarek przemaszerowało wczoraj przez centrum stolicy, domagając się natychmiastowych podwyżek oraz wzrostu nakładów na służbę zdrowia.

Kilka tysięcy lekarzy i pielęgniarek przemaszerowało wczoraj przez centrum stolicy, domagając się natychmiastowych podwyżek oraz wzrostu nakładów na służbę zdrowia. Ich koledzy i koleżanki w całym kraju brali tego dnia urlopy na żądanie, ogłaszali strajki lub wywieszali czarne flagi.

"Chcemy leczyć w swoim kraju", "Chcemy zarabiać, a nie dorabiać!", "Posłowie w kamasze!" - krzyczeli przed Sejmem protestujący, których wspierali studenci medycyny. - Jest nam coraz trudniej, bo pielęgniarek jest tak mało, że nie spełniamy nawet minimum zapisanego w ustawie. Każda z nas boi się, że nie zdąży kiedyś dobiec do pacjenta, albo ze zmęczenia popełni błąd - żaliły się pielęgniarki z gdańskiego Szpitala Klinicznego Akademii Medycznej. Ramię w ramię z nimi, jak nigdy dotąd, szli lekarze.

- Na razie podwyżek nie będzie, nie mam na to pieniędzy - powiedział protestującym Zbigniew Religa, minister zdrowia.

Posłowie PiS z sejmowej komisji zdrowia wystąpili do premiera z wnioskiem o natychmiastowe odwołanie ze stanowiska ministra Religi. Kilka godzin wcześniej w wywiadzie dla TVN premier wyraził nadzieję, że Religa nadal będzie kierował resortem. Sam Religa oświadczył publicznie, że nie wyobraża sobie dalszej współpracy ze swoim zastępcą Bolesławem Piechą, z powodu, jak to ujął, jego nielojalności.


Kilka tysięcy lekarzy i pielęgniarek przeszło wczoraj ulicami Warszawy w ramach ogólnopolskiego protestu, domagając się natychmiastowych podwyżek płac. Do stolicy pracownicy służby zdrowia przyjechali z całego kraju. Przybyło kilkaset osób z województwa śląskiego.

Walczymy dziś o swoją godność - powiedział prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Konstanty Radziwiłł rozpoczynając uliczny protest. - Od lat rządzący obiecują poprawę sytuacji i na obietnicach się kończy. Domagamy się zagwarantowanych ustawą podwyżek i wzrostu nakładów na służbę zdrowia do 6 proc. PKB.

- Nie chcemy walczyć z rządem, ale z patologiami w Polsce - zaznaczył Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, firmującego strajki w polskich szpitalach.

Najliczniej, jak zwykle, przybyły pielęgniarki. - Uczymy się służyć polskiemu pacjentowi. Nie chcemy być zmuszane do pracy za granicą - apelowała do zebranych Dorota Gardias, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

Manifestacja miała się zbiec z zaplanowaną na wczoraj debatą o przyszłości ochrony zdrowia w Polsce. Lekarze swoją obecnością chcieli zmusić parlamentarzystów do odważnych działań, a rząd do koniecznych decyzji. Jednak z powodu rekonstrukcji gabinetu Kazimierza Marcinkiewicza i nieoczekiwanej poniedziałkowej dymisji ministra zdrowia Zbigniewa Religi debata została przesunięta o dwa tygodnie. Choć odejście Religi jest praktycznie przesądzone, to właśnie on ma przygotować stanowisko rządu w sprawie reformowania systemu ochrony zdrowia i wskazać źródło sfinansowania obiecanych i nie satysfakcjonujących medyków podwyżek.

Premier, minister zdrowia i posłowie usłyszeli od zdesperowanych lekarzy zestaw wiecowych haseł: "Chcemy pracować, nie emigrować", "Rząd do pracy za tysiąc złotych".

Premier Kazimierz Marcinkiewicz stojąc przed tłumem powiedział, to co protestujący chcieli usłyszeć: - Sytuacja w ochronie zdrowia jest trudna, żeby nie powiedzieć dramatyczna.

Po tej "odkrywczej" diagnozie zadeklarował, że rząd chce podwyżek dla pracowników ochrony zdrowia, ale nie dla wszystkich takich samych. Ze słów premiera wynika, że w pierwszej kolejności pieniądze otrzymają ci z pracowników, którzy mają głodowe pensje. Chodzi jednak o to, że większość lekarzy tak właśnie ocenia swoje płace. Na konkrety trzeba jednak poczekać do czasu debaty. Wtedy jednak wszystko znajdzie się w rękach posłów, którzy albo zaakceptują propozycje, albo je odrzucą.

Już teraz zapowiada się gorąca dyskusja, bo typowany na szefa resortu obecny wiceminister Bolesław Piecha stwierdził, iż natychmiastowe spełnienie żądań lekarzy grozi zdemolowaniem budżetu i rząd na taki skok nie może sobie pozwolić. Zdaniem Zyty Gilowskiej, ministra finansów, planowane są podwyżki płac o 30 procent od 1 stycznia 2007. Przeznaczono na nie 4 miliardy zł.

Swój program zmian do wprowadzenie od zaraz przedstawiła natomiast Platforma Obywatelska. Posłowie tej partii rozdali lekarzom swój projekt zmian.

Zdaniem Ewy Kopacz, posłanki PO, która w gabinecie cieni tej partii odpowiada za zdrowie przekazanie pieniędzy pracownikom ochrony zdrowia jest możliwe w ramach tzw. wycenionych procedur. W uproszczeniu chodzi o to, by każda procedura medyczna np. wycięcie woreczka żółciowego określała w sposób procentowy udział lekarza, pielęgniarki itd. Obecnie w ramach każdej procedury płaci się nie tylko za zabieg, ale i światło, wodę, leki i nie stoi nic na przeszkodzie, by rzetelnie wycenić usługę medyczną. Posłowie PO stwierdzili, że by ich pomysł wszedł w życie potrzeba jedynie zwykłego ministerialnego rozporządzenia i wcale nie trzeba rewolucjonizować prawa.

Bałagan i strata czasu

Kolejny polski rząd nie potrafi poradzić sobie z problemami służby zdrowia i odwrócić fatalnych decyzji i trendów, jakie pojawiły się w okresie rządów SLD, gdy na czele resortu stał Mariusz Łapiński, który zlikwidował kasy chorych i na ładnych parę lat wstrzymał reformę systemu.

Rząd PiS nie ma żadnego pomysłu i wystarczającej odwagi na przeprowadzenie niezbędnych zmian. W czasach, gdy koalicja PO i PiS wydawała się przesądzona, za reformowanie chorego polskiego zdrowia miała odpowiadać Platforma. Gdy koalicyjna współpraca okazała się niemożliwa PiS sięgnął po marketingowe rozwiązanie powołując na stanowisko ministra lubianego kardiochirurga prof. Zbigniewa Religę. Jednak nawet największy medyczny autorytet nie pomoże, gdy trzeba jasnego i niezbyt oddalonego w czasie programu naprawy. Program Religi rozłożony na siedem lat, a zawierający m.in. zmniejszenie liczby kas, ustanowienie koszyka usług medycznych pozostał piękny na papierze i zderzony z szarą rzeczywistością, czyli protestem lekarzy.
Na to nałożył się konflikt wewnątrz ministerstwa z najbliższym nominalnie współpracownikiem wiceministrem Bolesławem Piechą.

Od kilku miesięcy było już jasne, że ci dwaj panowie nie dojdą do porozumienia. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy Piecha jako pierwszy w ubiegłym tygodniu zagroził dymisją, lecz premier Marcinkiewicz wyperswadował mu ten krok. Z rządu odejdzie zaś Religa, który nie należy do PiS i nie cieszy się poparciem Jarosława Kaczyńskiego.
Dwa tygodnie zwłoki o jakie poprosił premier to dwa tygodnie gorączkowych poszukiwań rozwiązania palących kwestii i uporządkowania spraw personalnych.
Przesądzone jest odejście z szefa NFZ Jerzego Millera. Ma go zastąpić Andrzej Sośnierz uznawany niemal za cudotwórcę, były szef Śląskiej Kasy Chorych. Kilka dni temu przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel publicznie zaproponował, by to właśnie Sośnierz został ministrem.
Sprawy rozstrzygną się do 15 maja.

Rozmowa z dr. Maciejem Niwińskim przewodniczącym oddziału śląskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy
Dziennik Zachodni
: Rząd mówi, że podwyżki są możliwe od 1 stycznia 2007 roku. Co wy na to?

dr Maciej Niwiński: Naszą odpowiedzią jest proklamowanie w całej Polsce strajku generalnego. Dziś akty prawne w tej sprawie wyda Krajowy Komitet Porozumiewawczy, skupiający wszystkie organizacje związkowe. Oznacza to, że swoją pracę wygaszać będą stopniowo kolejne szpitale po wykorzystaniu wszystkich ustawowych zobowiązań związanych z prowadzeniem sporu zbiorowego. Przypomnę, że w województwie śląskim w sporach zbiorowych znajduje się ponad 50 szpitali, a organizacje OZZL powstają w coraz to nowych placówkach.

DZ: Czy jest szansa na powrót do pracy?

MN: Tak, ale warunki są znane - podwyżka o 30 proc., ale nie mniej niż 2400 zł brutto. Podniesienie PKB na ochronę zdrowia do 6 proc.

DZ: Jest jakieś pole kompromisu?

MN: Być może jest, ale nie zamierzam go ujawniać. Na razie nie ma jednak żadnych rozmów, które doprowadziłyby do negocjacji i kompromisu. Są natomiast deklaracje lekarzy o składaniu wypowiedzeń.

DZ: Liczył pan na więcej podczas demonstracji?

MN: Nie. Byłem pewny, że nie usłyszymy nic nowego. Ale to dobrze, że się spotkaliśmy, że poczuliśmy swoją siłę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto